Tuż przed rozpoczęciem rozprawy, która miała określić, czy słowa abp. Józefa Michalika wygłoszone w katedrze wrocławskiej 16 października 2013 r. nosiły znamiona przestępstwa, odbyło się nieformalne spotkanie p. Małgorzaty Marenin z mediami. Wsparciem dla oburzonej feministki był prof. Jan Hartman.
Filozof oświadczył, że niezależnie od decyzji sądu „ten proces jest symbolem tego, że społeczeństwo demokratyczne i praworządne mówi 'dość' nierównemu, uprzywilejowanemu traktowaniu przez państwo polskie, przez organy władzy publicznej Kościoła katolickiego". "Żądamy równego traktowania wszystkich" - apelował. W dalszej wypowiedzi zaznaczył pewną oczywistość, "że winnymi przestępstw seksualnych księży katolickich są księża katoliccy, a nie feministki". Ot, odkrycie. Trudno jednak jednoznacznie określić, czy te słowa odnosiły się do wrocławskiej homilii abp. J. Michalika.
Prof. Hartman nawoływał również, by społeczeństwo stawiło opór wobec języka nienawiści, którego rzekomo używają biskupi "uchodzący w Polsce za coś w rodzaju autorytetu". Przekonywał też, że kłamstwem jest, jakoby przestępstwa seksualne wśród księży były mniej więcej tak samo częste jak w innych środowiskach. Przywołał tu dane przekazane ostatnio przez Watykan, że z tego powodu zostało skazanych w ostatnich latach 400 księży. Przekazał też dane, że co najmniej jeden na tysiąc księży okazuje się przestępcą seksualnym. Niestety pan Hartman nie podał źródła swoich wyliczeń, a następnie nawoływał do księży biskupów, by sami zrobili sobie statystyki. Przekonywał, że jego szacunki są zaniżone.
Zarzucił też hierarchom Kościoła, że nie zgłaszają odkrytych przypadków nadużyć do prokuratury, ale rozstrzygają je we własnych sądach kościelnych. Sugerował, jakoby księża nie traktowali Polski jako swojej ojczyzny. "Pokażcie, że jesteście Polakami. Bo na razie widzę, że jesteście podwładnymi papieża w Rzymie" - grzmiał. Zarzucił również, że Kościół kieruje się przede wszystkim prawem kościelnym i jest lojalny przede wszystkim względem Stolicy Apostolskiej. Pan Hartman wykazał się albo niewiedzą, albo umiejętnością populistycznego, czczego gadania. Tak się składa, że prawo kanoniczne w żaden sposób nie koliduje z prawem polskim. Przed sądami w Polsce toczą się postępowania związane z nadużyciami seksualnymi wśród księży. Daleko nie trzeba szukać. Ledwie dzień wcześniej rozpoczął się proces wrocławskiego kapłana, któremu prokuratura zarzuca seksualne wykorzystywanie nieletnich, dwa gwałty, posiadanie dziecięcej pornografii oraz oszustwa (więcej tutaj). To jeden z przykładów.
Trudno było przejść obojętnie obok słów człowieka, który w kilkuminutowej wypowiedzi, w pewnym słowotoku, zarzuca brak wrażliwości na zło przestępstw seksualnych. Oczywiście, nie powinny mieć miejsca w żadnym środowisku i nie można bagatelizować niechlubnej obecności w statystykach duchowieństwa.
Słowa pana Hartmana są najzwyklejszym populizmem. Zastanowić się trzeba, czy nie była to próba zbicia jakiegokolwiek kapitału politycznego. Zdaje się, że opcja polityczna, którą reprezentuje filozof, w przeciwieństwie do Kościoła nie ma nic do zaproponowania społeczeństwu poza antyklerykalnymi hasłami. Na szczęście wrocławski sąd nie dał się nabrać na frazesy wygłoszone przez p. Małgorzatę Marenin. Mam nadzieje, że na pustosłowie nie nabiorą się niebawem również wyborcy.
O szybkim finale procesu przeciwko abp. J. Michalikowi pisaliśmy tutaj.
Zachęcam do odsłuchania wypowiedzi prof. Jana Hartmana i Magdaleny Marenin ze schodów przed Sądem Rejonowym we Wrocławiu.