Pątnicy z Wrocławia mają za sobą już połowę drogi. Dziś przekroczyli granicę archidiecezji wrocławskiej i wkroczyli do diecezji opolskiej.
To był etap marzenie. Pielgrzymi mieli przed jego startem w nogach już wiele kilometrów, ale nabrali również w wprawy i tężyzny fizycznej. Jak zaznacza ks. Tomasz Płukarski, rzecznik Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej, dopisała także pogoda. - Co prawda w nocy padało, ale od samego rana już nie. Co więcej, tylko momentami paliło słońce. Zdecydowanie większą część dnia przeważały chmury i delikatny wietrzyk. Warunki idealne do marszu - mówi.
Nie oznacza to jednak, że nie było trudności. Na pierwszym etapie marsz spowalniało błoto i ogromne kałuże. Do tego odcinek miał prawie 11 km. To sprawiło, że na pierwszy postój do Siemysłowa grupy przyszły z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Z poślizgiem rozpoczęła się w związku z tym Msza św. (pisaliśmy o niej TUTAJ).
Ks. T. Płukarski zwraca uwagę na niezwykła gościnę na jaką zawsze mogą liczyć pielgrzymi w Siemysłowie. Podobnie było i tym razem. Zupy, ciasta i inne smakołyki przygotowane przez mieszkańców miejscowości sprawiły, że nikt stamtąd nie wyszedł głodny. - To jest niesamowite.
- To już czwarty dzień i zaczęła się prawdziwa pielgrzymka. Ludzie rozmawiają, integrują się, czuje się wspólnotę - mówi. Zaznacza również, że po przejściowych trudnościach związanych z pogodą, powracają na trasę ci, którzy musieli wrócić choć na chwilę do domu.
Dziś do pielgrzymki dołączyła również ostatnia z grup - namysłowska "jedenastka".
Pątnicy pokonali dziś 25,7 km. Nocleg jest zorganizowany w miejscowości Wierzbica Górna. Jutrzejszy dzień jest wyjątkowy. Pobudka dopiero ok. godz. 6, bo etap ma zaledwie 20 km. Msza św. odbędzie się o godz. 14.30 w Kluczborku. Wieczorem odbędzie się koncert zespołu "40 synów i 30 wnuków jeżdżących na 70 oślętach". Ci, którzy mogą udać się do Kluczborka mogą czuć się zaproszeni.