Wrocławskie ślady Mary Wagner

Najpierw spotkanie z młodzieżą w liceum salezjańskim, a potem z mieszkańcami Wrocławia w kościele ojców oblatów pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju - Mary Wagner wysłuchało kilkaset osób. Jej opowieść zrobiła wrażenie.

Aula liceum salezjańskiego wypełniona była po brzegi, choć trzeba przyznać, że wbrew oczekiwaniom nie tylko uczniami wrocławskich szkół. - Bardzo słaba była odpowiedź młodzieży i nauczycieli w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych, ale cieszymy się z obecności każdego z was - mówił na wstępie ksiądz dyrektor Jerzy Babiak. W tej sytuacji w spotkaniu mogli wziąć też udział okoliczni mieszkańcy z parafii pw. Chrystusa Króla.

Mary Wagner przez 22 miesiące odbywała karę więzienia w zakładzie w Toronto za to, że na terenie klinik aborcyjnych starała się nakłonić kobiety, które były tuż przed zabiciem swojego dziecka, do zmiany decyzji. Decyzja sądu odbiła się szerokim echem również w Polsce, stąd Fundacja Pro-Prawo do Życia zaprosiła kobietę, by opowiedziała o swojej walce o życie nienarodzonych. Jak sama przyznała, jej przywiązanie do wartości pro-life wyniesione zostało z domu rodzinnego. - Moja mama angażowała się np. w ośrodkach  dla matek oczekujących narodzin swojego dziecka.

Nawiązując do swoich problemów z kanadyjskim prawem zarysowała jak zmieniało się ono w ostatnich latach. Jak zaznaczyła, aborcja w jej kraju po raz pierwszy została zalegalizowana 1969 r., ale istniały pewne restrykcje, które ją ograniczały. Jednak od 1988 r. każda kobieta może się zgłosić i skorzystać w sposób legalny z aborcji w każdej chwili. - Na obecnym etapie nienarodzone dziecko w ogóle nie jest podmiotem prawa, nie jest chronione jako człowiek. Według prawa kanadyjskiego człowiek staje się dopiero wtedy, gdy się urodzi - mówiła proliferka. Konsekwencją tego jest ok. 100 tys. zabitych nienarodzonych rocznie.

Przypomniała także, że restrykcje względem tych, którzy manifestują to, że nie zgadzają się na zabijanie nienarodzonych nie jest czymś nowym. - W USA aborcja została zalegalizowana mniej więcej w tym samym czasie i bardzo szybko powstała organizacja złożona z katolików świeckich i duchownych - Operation Rescue. Ich działalność polegał na zbieraniu się pod klinikami aborcyjnymi, aby stanowić mur między kobietą, która chciała tam wejść, a samą kliniką. Pomimo tego, że te manifestacje miały charakter pokojowy, bardzo szybko okazało się, że władza będzie postępować w sposób brutalny aresztując czasem nawet tysiąc osób na raz - opowiadała. To spowodowało, że "Operacja Ratunek" przestała funkcjonować ze względu na obawę o szykany. Dlatego działacze pro-life zmienili taktykę próbując wejść w dialog z kobietami, które zadecydowały o aborcji, ale władze sobie i z tym poradziły wyznaczając pewne strefy, w których nie można było przekonywać do odstąpienia od aborcji.

___________________

Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..