Hani Hayek, chrześcijanin z Ziemi Świętej, przekonywał w Kiełczowie, że każdy z nas, Europejczyków, jest odpowiedzialny za żyjących tam wyznawców Chrystusa.
Hani Hayek urodził się w Nazarecie, ale jego korzenie sięgają zarówno do Armenii, skąd pochodziła jego mama, jak i Bejrutu, skąd pochodził tata.
- Ze względu na to, że moja mama była bardzo słabego zdrowia, gdy mnie urodziła i nie mogła się mną zająć, dlatego trzy dni po urodzeniu zostałem zaadoptowany przez francuską zakonnicę i wychowywałem się przez kolejnych 18 lat na terenie domu zakonnego znajdującego się na przeciwko Bazyliki Zwiastowania NMP - mówił mężczyzna.
Podkreślił, że jest dumny z tego, iż urodził się w Nazarecie, z tego, że jest wyznawcą Chrystusa i jest tak jak On Galilejczykiem. Jest jednak coś, co Haniego martwi. To emigracja chrześcijan z Ziemi Świętej. - Ona wciąż postępuje i dlatego chcę, by mój głos, być może bardzo słaby, był słyszalny również tutaj: musimy zatrzymać ten proces, bo chrześcijanie w Ziemi Świętej nie są obcy. Wszędzie gdzie mam możliwość - w kościołach, w moich programach telewizyjnych, artykułach, które publikuję w pismach archeologicznych - zawsze ośmielam się postawić to pytanie: dlaczego my chrześcijanie, którzy jesteśmy mniejszością na tych ziemiach, wciąż musimy dopominać się o prawo bycia w tym miejscu - wyjaśniał.
Przywołał też liczby. W ciągu kilkunastu lat społeczność chrześcijańska w Nazaracie zmniejszyła się z prawie 90 proc. do 28 proc całej populacji miasta. Podobnie jest w Betlejem. Hani Hayek zastanawia się też dlaczego, w przeciwieństwie do muzułmanów, on i jemu podobni nie czują wsparcia i zjednoczenia z całym światem chrześcijańskim.
Opowiadając o swoim życiu mówił również o najtrudniejszym momencie. Była nim śmierć jego siostry w zamachu terrorystycznym podczas drugiej intifady - zginęła w wyniku wybuchu bomby w autobusie. - Nawet ten moment nie sprawił, że zechciałem opuścić mój kraj. Nie chciałem wyjeżdżać z innymi i coraz bardziej dojrzewam do tego, że nawet jeśli miałbym podzielić jej los, to i tak nie chciałbym opuścić Ziemi Świętej - deklarował.
- Chrześcijaństwo nigdy nie powinno prowokować przemocy i dlatego droga, którą ja odnalazłem dla siebie polega na dialogu. Postanowiłem wykorzystać naukę, bo to jest moja dziedzina. Na jej bazie wchodzę w dialog z muzułmanami i żydami - wyjaśnia. - Uświadomiłem sobie, że moja sytuacja nie różni się niczym od tej, w której znalazł się Jezus. On też musiał wchodzić między dwie ogromne siły - z jednej strony imperium rzymskie, a z drugiej elity żydowskie.
czytaj dalej na kolejnej stronie
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: