Gwałtowna nawałnica minęła szybko, ale jej skutki na długo zapamiętają parafianie z dekanatu Kąty Wrocławskie i Środa Śląska. Silny wiatr i grad spowodował szkody na kilkaset tysięcy złotych.
Ramułtowice – parafia św. Anny + kościoły filialne w Karczycach i Chmielowie
Najbardziej ucierpiała świątynia pw. św. Anny w Ramułtowicach. Wichura zburzyła połowę wieży kościelnej, dosłownie zdmuchując ją na pobliski cmentarz i niszcząc przy tym kilkadziesiąt nagrobków.
- W naszej okolicy przeszła centralna część tego uderzenia. Najmocniej uszkodziło ono główny kościół, z wieżą i dużą częścią dachu włącznie. Pod murami jest niebezpiecznie, ponieważ mogą spadać luźne, naderwane dachówki. Nasze filie również odczuły przejście burzy. Zarówno w Karczycach jak i Chmielowie wiatr zniszczył dachy - mówi ks. Piotr Komander, proboszcz w Ramułtowicach.
Podkreśla on, że sąsiedzkie parafie także mocno odczuły nawałnicę. Straż pożarna zabezpiecza ubytki w dachu, aby w razie najbliższych deszczy uchronić kościoły przez zalaniem.
W Ramułtowicach przysłoniono dachówkę plandeką. - To rozwiązanie mocno tymczasowe - zaznacza kapłan i dodaje od razu: - Na szczęście nikt z ludzi nie ucierpiał ani nie zginął, przechodząc koło kościoła lub po cmentarzu.
W parafii wciąż brakuje prądu. Wicher poprzewracała słupy elektryczne, dlatego przez kilka dni w okolicy m.in. na plebanii nie będzie energii elektrycznej.
Ksiądz-gospodarz zastanawia się nad miejscem niedzielnej Eucharystii, ponieważ do wewnątrz budynku mogą spadać dachówki, stwarzając stałe zagrożenie. Czeka on także na ocenę nadzoru budowlanego, ale ma jeszcze czas na przygotowanie alternatywy np. namiotu.
Świdnica Polska – parafia pw. św. Jadwigi
Szkody dotknęły cały kompleks: kościół parafialny, plebanię i budynki gospodarcze.
- Grad, który bardzo intensywnie padał przez kilkanaście minut wraz z deszczem i wichurą, pozrywał dachówkę w dużej części z dachu plebani i kościoła. Z wieży kościelnej zerwało kulę z krzyżem. Powybijało szyby zarówno w kościele, jak i na plebanii na pierwszym piętrze. Fakt, że były to stare poniemieckie okna. Z zewnątrz wygląda, jakby ten budynek był niezamieszkały - ocenia ks. proboszcz Piotr Kijek.
Dzisiaj likwidator szkód od ubezpieczyciela oszacował straty. Nie ma jeszcze wyceny. Wnętrze kościoła nie zostało uszkodzone. Skutki burzy najboleśniej odczuła najwyższa część świątyni, czyni dach.
Proboszcz wciąż czeka na Straż Pożarną, która ma pełne ręce roboty, usuwając uszkodzenia w okolicy. Ma nadzieje, że zdąży zabezpieczyć dach przed kolejną ulewą, która zapowiadana jest ze środy na czwartek.
- Trzeba się otrząsnąć, brać się do roboty i posprzątać. Aha, i czekać na następne gradobicie - żartuje gorzko kapłan, który nie upada na duchu, ale z niepokojem patrzy na pogodę w najbliższych dniach.
Na następnej stronie o parafii w Rakoszycach