Faceci w moro z karabinami w ręku. Kamienna twarz, spokojne, ale przenikliwe spojrzenie. Jeśli ich spotkasz, broń Boże, nie uciekaj. Wręcz przeciwnie. Zagadaj, może dadzą Ci postrzelać. A potem, jak połkniesz przynętę...
Mężczyźni mają wiele charakterystycznych pasji. Samochody, motory, piłka nożna (wersja ekstremalna: sami kopią lub wersja bardziej powszechna: oglądają zawodowców w telewizji), sklejanie modeli, siłownia. Jedną z nich jest także zabawa bronią czyli strzelanie.
Jeżeli myślisz o lansowaniu się z karabinem przed swoimi znajomymi, czy „naparzaniu” plastikowymi nabojami w kogo popadnie dla czystej rozrywki, ekipa, o której piszemy poniżej, nie jest dla ciebie.
Za bieganiem z karabinem może iść dużo więcej niż tylko dobra zabawa i przygoda. Udowadniają to członkowie Bractwa Strzeleckiego Orle Gniazdo. Za ich działalnością stoi idea, pomysł i wiedza. W tej pasji strzelanie można nazwać wisienką na torcie. A tort w tym przypadku jest nadzwyczaj smaczny.
Patriotyczne stowarzyszenie odmieniło życie Adama Rasia, który od razu połknął bakcyla, a teraz chce nim zarażać innych.
Bieganie z karabinem po lesie i strzelanie tworzy niewielki procent działań, jakie podejmuje się w BSOG Maciej Rajfur /Foto Gość - Trafiłem kiedyś przypadkowo na wiosenny piknik. Pojawiła się na nim podobna grupa do naszej dzisiejszej. Spróbowałem tej mini-przygody i spodobała mi się. 1 września 2013 r. spotkaliśmy w kilka osób i założyliśmy Bractwo Strzeleckie Orle Gniazdo. Tradycje jednak mamy o wiele dłuższą, ponieważ niektórzy założyciele mogą się pochwalić dużym doświadczeniem z innych organizacji proobronnych - opowiada Adam Raś.
Nie ukrywają, że są organizacją ideową. Wzorują się na przedwojennym harcerstwie katolickim, a także Narodowych Siłach Zbrojnych i to od nich przejęli wartości. Naszywka Polski Walczącej na ramieniu zobowiązuje. Wyznają poglądy patriotyczne i chrześcijańskie.
- Dla nas to jest przygoda, która wypływa z serca. Swoim działaniem chcemy propagować patriotyzm i sami też mocno się dokształcamy. Zgłębiamy losy obronności naszego kraju w XX wieku. Interesujemy się historią najnowszą walki o niepodległość Polski: Armią Krajową, NSZ-tem, Polskim Państwem Podziemnym. Znając dzieje swojej ojczyzny, lepiej rozumiemy współczesność. Możemy spojrzeć na to, co się dzieje wokół nas, z szerszej perspektywy - przekonuje 33-latek.
Nawiązują do dumnej polskiej historii Maciej Rajfur /Foto Gość W założeniach bractwa wybrzmiewa troska o dobro swojego kraju. Samo bieganie po lesie z bronią i improwizowanie trudnych misji to nie wszystko. Chodzi o wiedzę, ale też kształtowanie swojego charakteru. Pracę nad swoimi wadami. Pokonywanie własnych słabości. – Nie jesteśmy jacyś tacy nijacy. Mamy swoje konkretne cele, wychowujemy dzieci w wartościach: Bóg, honor, ojczyzna. Nasza pasja nie zamyka się tylko w godzinach szkoleń i treningów czy misji. Na co dzień chcemy być dobrymi i pożytecznymi obywatelami. Żyjemy tym, co wyznajemy - stwierdza pewnym głosem Adam Raś.
Członkowie stowarzyszenia szkolą się w szeroko pojętej sztuce survivalu, czyli jak przetrwać w trudnych warunkach. - Przechodzimy cykl profesjonalnych szkoleń tygodniowych, na których nabywa się umiejętności z dziedziny topografii, orientacji w terenie, działań patrolowych lekkiej piechoty, zagadnień związanych z wojskowością, sztuką przetrwania z dala od cywilizacji. Teorię uzupełnia praktyka, która odbywa się w lesie - charakteryzuje mężczyzna.
Który chłopiec nie chciałby się nauczyć strzelać? Maciej Rajfur /Foto Gość Ekipa Orlego Gniazda to nie tylko kompani do misji, ale przyjaciele. Razem tworzą zgraną paczkę osób, które mogą na siebie nawzajem liczyć. Połączyła ich pasja do przygody, adrenaliny, obcowania z naturą o charakterze wojskowym.
- Uczymy się od siebie. Kształcimy się, aby potem przekazać umiejętności innych np. młodzieży. Współpracujemy ze szkołami, organizujemy im zajęcia. Pokazujemy, jak się obchodzić z bronią, jak reagować w czasie zagrożenia - opowiada wrocławianin.
Na weekendy znikają w lasach. Wykonują różnego rodzaju misje paramilitarne i wojskowe. Tworzą jak najbardziej realne symulacje. Po prostu lubią sobie dać w kość, a przy tym hartować własne ciało i charakter.
Do „Orlego Gniazda” nie wstępuje się od razu gotowym na misje z karabinkiem w ręku. Po szeregu kilkumiesięcznych ćwiczeń zainteresowany przystępuje do egzaminu aplikacyjnego. Wymagająca próba udowadnia, że potrafi wiedzę i umiejętności wykorzystać w praktyce. Wykonanie zadania trwa zazwyczaj… 3 dni. – Z ang. mislim, czyli symulacja działań wojennych to największe wyzwanie w bractwie. Dowództwo układa bogaty scenariusz, do którego w rzeczywistości np. na 10 km kw. wrzuceni są ludzie - tłumaczy A. Raś. Krótko mówiąc: hardkor.
Co na to żona? Co zrobić, aby stać się pełnoprawnym członkiem? Przykład misji z egzaminu - przeczytaj na drugiej stronę.