"Gazeta Wyborcza" kontynuuje znaną już w całym kraju hańbiącą retorykę. Do tego dochodzi coś, co najbardziej boli w dziennikarstwie - nierzetelność.
We Wrocławiu temat obchodów powstania warszawskiego wciąż trwa i chyba znowu można go porównać do meczu. Tym razem naprzeciwko siebie stanęły drużyna „Gazety Wyborczej” i „Prawdy”, z którą dziennik kolejny raz dość mocno się rozmija.
Zarówno w wydaniu papierowym, jak i internetowym wrocławskiej GW ukazał się artykuł pióra Natalii Sawki: „Chwalą się zadymą” (w wersji internetowej „Prawica chwali zadymę w rocznicę Powstania Warszawskiego”). Dotyczy on zgromadzenia, jakie miało miejsce przed Galerią Dominikańską 1 sierpnia o 17.00.
Już w tytule dziennikarka wprowadza swoich czytelników w błąd. „Zadyma” bowiem to potoczne słowo tłumaczone w Słowniku Języka Polskiego jako: „awantury lub bójki w miejscach publicznych, często tłumione przez policję”. Czy coś takiego miało miejsce podczas rocznicy godziny "W" na skrzyżowaniu ulic Piotra Skargi i Kazimierza Wielkiego? 0:1 dla Prawdy. Dym z rac zaszkodził ewidentnie GW.
Natalia Sawka pisze na samym początku: „Członkowie ONR i kibole Śląska Wrocław są zadowoleni z »godnego uczczenia« 71. rocznicy Godziny W. Mimo że poleciały bluzgi, chwali ich »Gość Niedzielny«”. Następnie dziennikarska wybiera sobie najbardziej pasujące jej do tezy swojego tekstu zdanie z naszej strony internetowej: „Wraz z dźwiękiem syren centrum stolicy Dolnego Śląska rozbłysło czerwonymi racami, a nad tłumem uniosła się ogromna chmura dymu. Efekt z dachu Galerii Dominikańskiej był niesamowity”.
Rzeczywiście, efekt z góry był imponujący. Ten fragment opisuje po prostu wydarzenie. Ale! Oczywiście, już kolejne zdanie nie zostało podane. A brzmiało: „Tłum skandował: »Cześć i chwała bohaterom!«, a na koniec wyśpiewał donośnym głosem hymn narodowy. Wszystkie cztery zwrotki”. Takie zachowanie mieszkańców Wrocławia ewidentnie zabolało „Wyborczą”, dlatego nie znalazło się dla niego miejsce w gazecie. 0:2 dla Prawdy.
W dzienniku Adama Michnika zauważono nie tylko mój rzekomy zachwyt, ale i głębsze uczucia: „Ubolewa jedynie, że w obchody nie zaangażowały się władze miasta”. A ja napisałem po prostu prawdę: „Władze miasta nie zaangażowały się w obchody. Społeczeństwo wzięło więc sprawy w swoje ręce”. Grupa kilkuset osób na środku skrzyżowania jest swoistą odpowiedzią na chęć uczczenia pamięci o powstańcach warszawskich w stolicy Dolnego Śląska. Tyle. Wyborcza przegrywa już 0:3.
I najważniejsze. Pani Sawka pospieszyła się ze swoją tezą o katolickim tygodniku, który chwali bluzgający tłum. Nie czyta, widać, dokładnie katolickiej prasy, a może przydałoby się. Otóż wczoraj ukazał się mój inny komentarz podsumowujący wrocławskie wydarzenia związane z 71. rocznicą wybuchu powstania warszawskiego (można go w całości przeczytać TUTAJ). I tam dosadnie wyraziłem opinię na temat zupełnie niepotrzebnego okrzyku na koniec zgromadzenia:
„Z powoli rozchodzącego się tłumu wyrywa się: »Zawsze i wszędzie policja j***a będzie!«. Kilkaset osób podłapało. Krzyczą głośno kilkakrotnie. Podniosły i wspaniały nastrój natychmiast opada. Pojawia się niesmak. Plama na białym obrusie. Po prostu wstyd. Z całym szacunkiem do kultury kibicowskiej, ale czemu w takim momencie? Nie ma na to zgody. Wtedy najważniejsi bezwzględnie są bohaterowie lata '44, a nie zatargi między fanami piłkarskimi i policją”. Prawda wygrywa już 4:0.
Z tekstu „Gazety Wyborczej” wynika, że panicznie boi się, iż za rok w atmosferze legalności na skrzyżowanie pod Galerię Dominikańską przyjdą nie setki, a tysiące ludzi, którzy zechcą przypomnieć o dumnej historii powstańczej Warszawy.
Skala manipulacji w piśmie Michnika staje się coraz większa. Dlatego dziennik na pierwszy plan wysuwa bluzgi (które należy bezwzględnie potępić), śmieci (czyli race pozostawione na ulicy) i nielegalność zgromadzenia. Choć nikomu nic się nie stało, a oprócz ONR-u, „kiboli” Śląska Wrocław (bo nie można napisać kibiców, żeby społeczeństwo dalej się ich bało), do manifestacji przyłączyło się wielu „zwykłych” Wrocławian, do których „Wyborcza” nie ma jak się przyczepić.
Kilka minut po godz. 17 ruch we Wrocławiu wrócił na swoje miejsce. I po krzyku. Nawet tym z bluzgami.
A „Gość Niedzielny” nie chwalił się zadymą, nie pochwalił przekleństw i wciąż zachęca do modlitwy za powstańców warszawskich. Także dziennikarzy Gazety Wyborczej. Nie tylko 1 sierpnia.
Gazeta Wyborcza z 4 sierpnia 2015 r. Maciej Rajfur /Foto Gość
Coraz więcej świadomych swojej historii Polaków? To problem dla wielkiego polskiego dziennika Maciej Rajfur