Pół wieku po orędziu biskupów polskich do niemieckich wciąż mamy wiele do zrobienia.
- Bardzo ważne w tym projekcie jest to, że równocześnie taka sama wystawa będzie wystawiona w Berlinie. To jest wspólne dzieło polsko-niemieckie - mówi Marek Mutor, dyrektor Ośrodka "Pamięć i Przyszłość", który odpowiada za polską część dzieła. Zaznacza, że nie często się zdarza realizować wspólne projekty polsko-niemieckie. - Nam się to udało. Były to dla nas praktyczne ćwiczenia z dialogu, który ciągle jest potrzebny. Dzisiaj nawet bardziej niż kilkanaście lat temu - dodaje. Zaznacza, że fenomenem jest to, iż identyczne ekspozycje są wystawione po obu stronach Odry. Wynika to z tego, że wciąż mamy z Niemcami inne punkty widzenia na różne sprawy.
Istotne jest to, że wystawa pokazuje, jak wielką rolę odegrał Kościół w przezwyciężaniu podziałów. Nie chodzi tylko o orędzie, ale również inne działania po obu stronach granicy, które realizowali przede wszystkim ludzie Kościołów. - Ta wystawa opowiada o potrzebie pojednania po wielkiej tragedii II wojny światowej, wojny wywołanej przez Niemców, w której zginęły miliony polskich obywateli, wojny zakończonej przez mocarstwa alianckie nowym podziałem Europy, w którym tkwiło zarzewie kolejnej wojny światowej. M.in. dzięki procesowi pojednania do tej wojny nie doszło - zauważa M. Mutor.
Dr Robert Żurek, twórca wystawy "Pojednanie/Versöhnung in progress... Kościół katolicki i relacje polsko-niemieckie po 1945 r.", zaznacza, że na list biskupów polskich do niemieckich trzeba patrzeć bardzo szeroko. - Wydawać by się mogło, że dotykamy tutaj jakiegoś epizodu historycznego, ale trzeba być świadomym, że bez pojednania niemiecko-francuskiego nie byłoby Unii Europejskiej, a bez pojednania niemiecko-polskiego nie byłoby Unii, którą mamy dzisiaj - obejmującej prawie cały kontynent - zauważył. Podkreślił także, że kluczem do rozszerzenia UE na Wschód było pojednanie polsko-niemieckie.
R. Żurek zauważa, że Kościół odegrał w tym procesie najważniejszą rolę, a wszystko się rozpoczęło od orędzia biskupów polskich. - To był kamień, który uruchomił lawinę. Lawinę, która jeszcze się nie zatrzymała. Na tej wystawie też to chcemy mocno podkreślić. Proces pojednania nie jest jeszcze skończony. Między Polakami i Niemcami wciąż pojawiają się napięcia. Wciąż trudno nam znaleźć identyczny punkt widzenia na wiele spraw - dodaje.
Koncepcja wystawy jest oparta o budowanie z ruin - krok po kroku wszystko układa się w jakąś logiczną budowlę, która na końcu nie jest jeszcze ukończona. - Cała wystawa jest podzielona na kilka faz. Pierwsza to lata powojenne, gdy między Polakami a Niemcami panuje wrogość. Kolejnym etapem są lata 50. XX w., gdy doszło do pewnego przesunięcia akcentów. W Polsce doszło do prześladowania Kościoła i w Niemczech wyzwala to pewną refleksję oraz falę współczucia i solidarności - opowiada R. Żurek.
Trzecia część wystawy dotyczy lat 1956-1965. W tym czasie następuje przełom polityczny w Polsce - w 1956 r. staliniści tracą władzę, zaczyna się epoka Władysława Gomułki. - To stwarza trochę większe możliwości dla polskiego Kościoła. Jednocześnie w Niemczech dochodzi do pierwszych procesów oświęcimskich, które trochę otwierają społeczeństwu oczy na to, co działo się podczas II wojny światowej. Wtedy tworzą się pierwsze inicjatywy na rzecz pojednania. To są dość marginalne grupy, ale one zaczynają to pojednanie. To są kolumny, na których ma się wznieść konstrukcja pojednania - opowiada R. Żurek.