Mistrzyni Złotego Pióra

Prezentujemy pracę laureatki tegorocznych zmagań literackich: Ewy Rejman.

Jakaś litościwa ręka zasłoniła oczy Małej Dziewczynki. Jakaś kobieta zaprowadziła ją do bloku jak bezwolną lalkę. Gdyby to był inny dzień, może Mała Dziewczynka zwróciłaby uwagę na to, że ta kobieta była człowiekiem – miała nie tylko to szczególne ciepło w oczach, ale też otwarte macierzyńskie dłonie i kojący uśmiech. Wetknęła jej w rączkę kromkę chleba. – Jedz, ja nie jestem głodna. No, jedz – dodała widząc wahanie Małej. W bloku, do którego trafiła było inaczej niż w pozostałych. Niby tak samo zimno i głodno, ale jednak inaczej.  Nikt nie wyrwał jej z ręki kromki chleba – tego skarbu, za który niektórzy byliby gotowi zabić. Wieczorem „ta pani od chleba” prowadziła modlitwę. – Ojcze nasz, któryś jest w Niebie… przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja… - szeptały popękane usta. – I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom… O jak bolało! Mała Dziewczynka uciekła w najodleglejszy kąt bloku. Ogarnęło ją uczucie, którego nie znała nigdy dotąd. Nienawiść. Przedtem to było tylko zdziwienie – zdziwienie, że istnieją na tym świecie źli ludzie. Teraz chciała, żeby oni wszyscy też zostali zabici. Żeby ich Małe Dziewczynki czuły to samo, co ona w tej chwili. Żeby musiały żyć ze świadomością, że nigdy więcej ich rodzice nie utulą ich do snu, nie pocałują obdartego kolanka, nie wytrą zasmarkanego noska. Nienawidziła ich w tej chwili ze wszystkich sił, pragnęła ich cierpienia.

Z wielotysięcznego tłumu w Auschwitz zniknął właśnie kolejny człowiek.

Mała dziewczynka przeżyła Auschwitz. Dorosła. Skończyła studia, znalazła pracę. Stała się kolejną szarą obywatelką Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Tylko zawsze, nawet w największe upały nosiła bluzki z długim rękawem. Rękaw zasłaniał pięć cyfr – 28327 – to, czym była przez trzy lata II wojny światowej. Czasem, gdy miała się komuś przedstawić, pierwszym, co pojawiało się w jej głowie nie było jej imię i nazwisko, ale właśnie ten numer. W dzień normalnie chodziła do pracy, załatwiała sprawunki, spotykała się z przyjaciółmi (już sobie przypomniała, jak to się robi, aby rozciągnąć usta w uśmiech). Ale każdej nocy znów widziała w snach tego Niemca i każdej nocy słyszała słowa matki – Ojcze, przebacz im! Duża Dziewczynka bała się zasypiać, zostawiała zapalone światło, ale to nic nie pomagało. Nauczyła się w dzień rozciągać usta w uśmiechu, ale zapomniała, jak to jest płakać w nocy. W ogóle zapomniała, jak to jest płakać. Chciała być twarda. I nie chciała przebaczyć.

Duża Dziewczynka wyszła za mąż i urodziła swoją Małą Dziewczynkę. Jej Mała Dziewczynka nie wzdrygała się już na dźwięk języka niemieckiego, nie bała się bawić z psem sąsiadów – ogromnym owczarkiem niemieckim. Problemami Małej Dziewczynki była popsuta zabawka, gorsza ocena, kłótnia na placu zabaw. I to, że na Dzień Babci zorganizowany przez szkołę jej najlepsza przyjaciółka przyprowadziła aż dwie babcie, a ona ani jednej (tata Małej Dziewczynki nawet nie pamiętał swojej mamy, została wywieziona do Niemiec na roboty, gdy on był zaledwie niemowlęciem. Już nie wróciła).

Mała Dziewczynka lubiła chodzić na zakupy. Czuła się wtedy taka dorosła i odpowiedzialna. Tego dnia kupiła gazetę – Mamusia lubiła czasem ja czytać w tajemnicy przed tatusiem – zawsze się denerwował, mówiąc, że prawdziwe w tej gazecie, to są tylko nekrologi. Mamusia pochwaliła Małą Dziewczynkę za to, że tak szybko się uwinęła. Otworzyła gazetę. Nie pierwszej stronie wielki nagłówek – „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie – list biskupów polskich do biskupów niemieckich”. Mała Dziewczynka nigdy jeszcze nie widziała swojej mamy w takim stanie. Palce na gazecie były zaciśnięte aż do białości. Podwinął się jej rękaw z widocznym numerem. – Nigdy, żaden Niemiec nie będzie mi bratem – zgnieciona gazeta wylądowała w koszu.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..