Kilka miesięcy temu po lekturze tekstu Konrada Sawickiego, zamieszczonego w "Tygodniku Powszechnym", zarzuciłem temu dziennikarzowi stronniczość, wybiórczość i pisanie artykułów pod wcześniej przyjętą tezę. Dziś śmiem twierdzić, że Tygodnik nie tylko nie wyciąga wniosków, ale pisząc dziś o grzechu ignorancji, sam ten grzech popełnia i to już nie jest grzech lekki.
Owe kilka miesięcy temu to pokłosie tekstu „Polscy biskupi i herezje Franciszka”. Jego schemat można przedstawić bardzo prosto: ojciec święty zwraca uwagę na problem zanieczyszczenia środowiska, a „wielu polskich duchownych i wiernych świeckich bezceremonialnie krytykuje papieskie zaangażowanie”. Teza została postawiona. Konrad Sawicki szukał argumentów.
Wśród tych złych katolików znad Wisły pojawili się m.in.: abp Wacław Depo, Tomasz Terlikowski i, co ciekawe, moja skromna osoba. Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” raczył zwrócić uwagę na konferencję zorganizowaną przez Obserwatorium Społeczne, a poświęconą encyklice „Laudato Si”, tłumacząc, iż w swoim wystąpieniu przekonywałem, że nie można papieskiego tekstu traktować jako głosu w obronie przyrody. Przyznam szczerze: ONIEMIAŁEM!
Napisałem odpowiedź, którą wysłałem zarówno do Tygodnika jak i (z racji sympatii) do „Gościa Niedzielnego”. Tłumaczyłem, że samo spotkanie we Wrocławiu miało na celu nie krytykę, ale promocję tez zawartych w „ekologicznej encyklice”. Świadczą o tym prelekcje, które wskazywały, w jaki sposób przełożyć wezwania papieża na codzienność i jak osoby kojarzone z Kościołem instytucjonalnym mogą wyznaczać ścieżki w podążaniu drogą wskazaną przez ojca świętego. Uczestnicy wysłuchali m.in. wykładów przedstawicieli biura Climate-KIC nt. termomodernizacji czy efektywności energetycznej budynków kościelnych. Wstępem zaś do tych rozważań były dwa przedłożenia, traktujące o biblijnych wskazaniach dotyczących troski o stworzenie oraz moje nt. ekologii integralnej.
Zasugerowałem wówczas, by redaktor na przyszłość, komentując czyjś tekst, zechciał go wysłuchać lub ewentualnie poprosić o przesłanie wygłoszonego referatu. Konrad Sawicki tego nie zrobił. Oparł się na relacjach medialnych, pisząc, delikatnie mówiąc, bzdury. Po ukazaniu się tekstu zaległości jednak nadrobił. Ludzie z „Tygodnika Powszechnego” raczyli przeczytać to, co wówczas wygłosiłem. Nawet otrzymałem maila z przeprosinami i tłumaczeniem, skąd wzięło się owo niedopowiedzenie.
A dziś w tej samej gazecie – tyle, że już inny dziennikarz, Łukasz Lamża – metodą „kopiuj – wklej” zamieszcza w całości całe akapity, co do których sam Konrad Sawicki, jak i osoby redagujące „Tygodnik” przyznały, że były błędem, wynikały z niedopatrzenia i złego zrozumienia moich wypowiedzi.
Trudno mi edukować kolejnego dziennikarza „Tygodnika”, bo oczywiste, że gdyby poprosił o tekst, tudzież zapytał o podstawowe tezy zawarte w mojej wypowiedzi, dowiedziałby się, że padły tam słowa, iż encyklika „Laudato Si” jest dokumentem nie-ekologicznym w tym sensie, że papież Franciszek nie zatrzymuje się w niej jedynie na problemie zanieczyszczenia środowiska, ale sięga do istoty tego problemu. Jej naczelną tezą jest wyraźne stwierdzenie ojca świętego, że nie może być mowy o ekologii bez właściwej antropologii. Stwierdzenie faktu degradacji środowiska naturalnego, marnotrawienia wody, wzrostu ilości obszarów pustynnych, handlu skórami zwierząt, zagrożonych wyginięciem czy globalnego ocieplenia są pretekstem do głębszego poszukiwania przyczyn tych zjawisk. To doprowadza papieża do spostrzeżenia, że degradacji ekologicznej towarzyszy degradacja etyczna i kulturowa.
W tym kontekście boję się, że z „grzechu ignorancji” najbardziej powinien wyspowiadać się teraz sam Łukasz Lamża oraz osoby redagujące „Tygodnik Powszechny”. Raz napisana bzdura – jestem w stanie w to uwierzyć – to pomyłka, błąd, niedopatrzenie. Powtórzona jednak po wyjaśnieniu i wymianie listów to… kryzys i to nie ekologiczny, ale intelektualny w samej redakcji. Mocne? Na pewno nie mniej, niż wkładanie komuś w usta słów, których nie wypowiedział. I zakończę – jak ostatnio – czy temu ma służyć dziennikarstwo uprawiane w „Tygodniku Powszechnym”?
Czytaj także: Dobry papież, źli biskupi?