To ludobójstwo musi być wykrzyczane

Ks. Isakowicz-Zaleski: Walczymy o prawdę o KL Auschwitz, tragedii smoleńskiej, zbrodni katyńskiej, ale równocześnie kłamiemy i zasypujemy prawdę o ludobójstwie na Wołyniu tylko ze względów politycznych. To niesłychanie boli.

We Wrocławiu przeprowadzono obchody 73. rocznicy ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię na Kresach Południowo-Wschodnich II RP. Najpierw władze województwa, politycy, Kresowianie oraz poczty sztandarowe złożyli hołd pomordowanym przy pomniku-mauzoleum na pl. Xawerego Dunikowskiego przy asyście honorowej Wojska Polskiego.

Tam odczytano apel pamięci, oddano salwę honorową i złożono kwiaty. Następnie wszyscy zebrani przenieśli się do kościoła NMP na Piasku, w którym Eucharystię za dusze zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów sprawował bp Jacek Kiciński.

Homilię wygłosił ks. Isakowicz-Zaleski. Rozpoczął do przypomnienia, że Ruś Kijowska - podobnie, jak Polska - ma wielkie dziedzictwo chrześcijańskie. Przyjęła bowiem chrzest dwadzieścia kilka lat po naszej ojczyźnie. Losy sąsiadujących ze sobą ziem polskich i ruskich są bardzo różne. Opisują je szeroko historycy.

- Te narody chrześcijańskie różnych odłamów żyły obok siebie przez wieki na terenach Kresów Wschodnich w zgodzie i w przyjaźni. Były małżeństwa mieszane, wzajemne celebrowanie świąt polskich i ruskich. Również żydzi mogli swobodnie wyznawać swoją religię - mówił kapłan i działacz społeczny.

Zwrócił uwagę, że kiedy Europa przeżywała wojny religijne, Rzeczpospolita, mając w sobie wiele narodowości, żyła w zgodzie. Taka jest spuścizna Jagiellonów, niestety zniszczona przez zaborców, a później okupację, I i II wojnę światową.

- Spotykamy się po to, aby przypomnieć te wielkie tradycje, których jesteśmy dziedzicami, ale równocześnie oddać cześć wszystkim tym, którzy przelali krew za wolność naszej ojczyzny i za wiarę chrześcijańską - mówił ks. Isakowicz-Zaleski.

Dzisiejsza Ewangelia mówi o prześladowaniu chrześcijan. Kościół od początku był prześladowany i także w czasie II wojny światowej dochodziło do straszliwych czynów ze strony niemieckich oraz komunistycznych okupantów. Jednak, jak podkreślił polski Ormianin, obok tych dwóch zbrodni miało miejsce wielkie ludobójstwo, może jeszcze bardziej bolesne, bo dokonane nie przez zaborców z zewnątrz, ale przez naszych sąsiadów - nacjonalistów ukraińskich.

- To barbarzyństwo, które nie mieści się w żadnych kategoriach. Niemające żadnego uzasadnienia i usprawiedliwienia. Dlaczego to wspominamy? Obowiązkiem chrześcijanina jest pamięć o męczennikach - stwierdził kapłan.

Symboliczną rocznicą, która łączy te 8 lat ludobójstwa, jest data 11 lipca 1943 r., tzw. Krwawa Niedziela. Napastnicy wybrali właśnie dzień Pański, kiedy Polacy rozproszeni na Wołyniu szli do swoich kościołów i do swoich kaplic. Zaatakowali ich w świątyniach, mordując w sposób barbarzyński w czasie Mszy św.

- Oczywiście, Niemcy i Rosjanie byli okrutni, ale systematyczne zabójstwa ludzi modlących w kościołach są rzeczą niepojętą. Zginęło kilka tysięcy ludzi, mordowano kapłanów siekierami w czasie odprawiania Mszy św. Nad niektórymi pastwiono się w sposób okrutny. Palono i zburzono kościoły - opisywał ks. Isakowicz-Zaleski.

Wspomniał przy tym o ks. Karolu Baranie z Wołynia, którego przerżnięto piłą na pół, a uczynili to ludzie, którzy na co dzień chodzili do cerkwi prawosławnej czy greckokatolickiej. Jego los podzielił także ks. Ludwik Wrodarczyk, obecny kandydat na ołtarze. Z Bytomia udał się na Wołyń i tam także został przerżnięty przez Ukraińców piłą na pół.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..