W dziesiątą rocznicę śmierci przypominamy postać Czesława Czaplickiego ps. "Ryś", żołnierza wyklętego związanego z Wrocławiem. Co ciekawe, reżyser Jerzy Zalewski przyznaje, że to dzięki Czaplickiemu zdecydował, że bohaterem pierwszego fabularnego filmu o żołnierzach wyklętych będzie Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój".
Pochodził z północnego Mazowsza, ale większość życia spędził we Wrocławiu. Jego niezwykłe losy, które mogłyby stać się kanwą dobrego filmu sensacyjnego, pokazują, jak niezwykłe bywały życiowe drogi antykomunistycznej partyzantki.
Przyszedł na świat 8 czerwca 1922 r. we wsi Zacisze koło Przasnysza w rodzinie chłopskiej. Rodzice, Adela i Filip – członek Akcji Katolickiej Stronnictwa Narodowego, starali się przekazać sześciu synom i czterem córkom wartości patriotyczne. Nic więc dziwnego, że wkrótce po klęsce wrześniowej wszyscy bracia Czapliccy aktywnie włączyli się w działalność konspiracyjną. Stanisław ps. „Sęk”, poległ po wojnie w walce z funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa.
W 1943 r., po ukończeniu konspiracyjnej podchorążówki, plutonowy podchorąży Czesław Czaplicki ps. „Ryś” został kierownikiem organizacyjnym w komendzie Narodowych Sił Zbrojnych powiatu przasnyskiego oraz zastępcą dowódcy oddziału Akcji Specjalnej. Wraz ze swoimi podkomendnymi prowadził działalność wywiadowczą, sabotażową i dywersyjną przeciwko wojskom okupanta. Zajmował się również zdobywaniem broni i amunicji, uczestniczył w akacjach zbrojnych polegających na niszczeniu taboru kolejowego, likwidowaniu niebezpiecznych hitlerowców, konfidentów i zdrajców. W 1944 r. z radością przyjął decyzję połączenia Narodowych Sił Zbrojnych z Armią Krajową. W tym samym roku otrzymał awans do stopnia podporucznika.
Po zajęciu Mazowsza przez Armię Czerwoną i „wyzwoleniu” chciał kontynuować naukę w szkole średniej. W związku z tym wiosną 1945 r. wyjechał na krótko do Torunia. Po powrocie dowiedział się o licznych aresztowaniach żołnierzy podziemia, wśród których byli także jego koledzy. Wielu z nich przetrzymywano i poddawano brutalnym śledztwom w areszcie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krasnosielcu.
Ppor. „Ryś” i jego pozostający na wolności towarzysze broni postanowili działać. Po uzgodnieniu z dowództwem II Warszawskiego Okręgu NSZ zdecydowano przeprowadzić akcję zbrojną. Na dowódcę wyznaczony został por. Roman Dziemieszkiewicz ps. „Pogoda” – brat Mieczysława, słynnego później „Roja”. Czesław Czaplicki był jednym z głównych organizatorów i wykonawców tej brawurowej, jednej z najsłynniejszych na północnym Mazowszu, akcji, którą przeprowadzono w nocy z 1 na 2 maja 1945 r. Uwolniono wtedy 42 żołnierzy NSZ i AK.
Kontynuując działalność konspiracyjną, także jako dowódca oddziału leśnego, „Ryś” uczestniczył w wielu akcjach przeciwko komunistycznemu aparatowi bezpieczeństwa, m.in. wymierzając kary jego funkcjonariuszom i zdrajcom. Prowadził też akcje uświadamiające wśród ludności, przedstawiając prawdziwy obraz sytuacji politycznej w kraju i na świecie oraz eksponując zbrodnie komunistyczne.
Działalność ta nie trwała jednak długo. W sierpniu 1945 r., na rozkaz dowództwa II Warszawskiego Okręgu NSZ, oddział Czesława Czaplickiego został rozwiązany. Dla „Rysia” nie oznaczało to jednak powrotu do normalnego życia. Rozpoczęła się natomiast jego osiemnastoletnia wędrówka po kraju. Poszukiwany przez Urząd Bezpieczeństwa, pod fałszywymi nazwiskami ukrywał się w różnych miastach. Nie zdecydował się na opuszczenie Polski, twierdząc, że ojczyzny i matki nie opuszcza się, kiedy potrzebują pomocy.
Pierwszym miastem, w którym jako Mirosław Chodkowski próbował rozpocząć normalną, na ile to było możliwe, egzystencję, był Toruń. Pracował i uczył się, a po zdaniu matury wyjechał do Wrocławia, gdzie rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej. Zagrożony aresztowaniem, niespełna rok później przeniósł się do Szczecina.
Tam został zatrzymany przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Towarzyszył im Eugeniusz Lewandowski z Urzędu Bezpieczeństwa w Przasnyszu, który już od pewnego czasu starał się ująć „Rysia”, licząc na wysoką nagrodę i awans. Po wyjściu z przesłuchania Czesław Czaplicki spostrzegł, że na korytarzu nie ma milicjanta, który miał odprowadzić go do celi. Wykorzystał tę sytuację i… niezatrzymywany przez nikogo wyszedł z komisariatu. W kobiecym przebraniu niezwłocznie wyjechał do Warszawy. W stolicy doszło później do przypadkowego spotkania z funkcjonariuszem UB Eugeniuszem Lewandowskim, który tym razem nie rozpoznał „Rysia”.
Aby zniechęcić bezpiekę do dalszych poszukiwań, Czesław Czaplicki upozorował swoją ucieczkę z kraju. Na jego prośbę z Londynu wysłany został do Polski napisany przez niego list. Po krótkich pobytach w kilku innych miastach, posługując się nazwiskiem Zbigniew Rylski, znów trafił do Wrocławia. Co ciekawe, fałszywe dokumenty pomógł mu zdobyć kuzyn… wspomnianego ubeka Lewandowskiego, którego uważał zresztą za zdrajcę i zakałę rodziny.
Zmieniając tożsamość, „Ryś” „odmłodził się” o dziewięć lat. W związku z tym zobowiązany był do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Nie starał się jej zresztą uniknąć, licząc, że pozwoli mu to skuteczniej ukryć się w anonimowej masie ludzkiej. Trafił do jednostki Wojsk Ochrony Pogranicza w Kętrzynie. Jako wyróżniającego się żołnierza skierowano go do szkoły oficerskiej, z której zrezygnował ze względu na nachalną propagandę komunistyczną, swoją decyzję uzasadniając złym stanem zdrowia.
Dzięki wielkiemu zaufaniu, jakim darzyło go dowództwo, został skierowany do pracy w charakterze kierownika... tajnej kancelarii jednostki. Dochodziło do groteskowych sytuacji, kiedy poszukiwany listami gończymi „Ryś” nie tylko miał dostęp do ściśle tajnych dokumentów, ale także jeździł służbowo do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Dla niego samego praca w tajnej kancelarii związana była z wymiernymi korzyściami w postaci możliwości korzystania z posiłków w kantynie oficerskiej i otrzymywania przepustek w każdą niedzielę, co umożliwiało mu uczestniczenie we Mszach św.
Po odbyciu służby wojskowej Czesław Czaplicki wrócił do Wrocławia, gdzie podjął pracę w Polskich Zakładach Zbożowych. Ożenił się z Marylą Rozynek, której jeszcze przed ślubem zwierzył się ze swoich tajemnic. Wkrótce potem na świat przyszła trójka ich dzieci.
Aby uniknąć aresztowania, nie kontaktował się z rodzeństwem i rodzicami, zdając sobie sprawę, że mimo upływu lat mogą oni być nadal inwigilowani. Nie dane mu było uczestniczyć nawet w pogrzebach matki i ojca. Jego bliscy dzielnie przetrwali liczne represje i szykany ze strony komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i nie wskazali, gdzie przebywa Czesław.
Do jego ujęcia doszło 8 marca 1963 r. Okazało się, że mimo upływu tylu lat rodzina „Rysia” jest nadal inwigilowana. Nieświadoma tego siostra odwiedziła go we Wrocławiu, co już nazajutrz pociągnęło za sobą wizytę funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa w jego zakładzie pracy i aresztowanie. Skazany na 15 lat więzienia, dzięki amnestii wyszedł na wolność po pięciu. Powrócił do prawdziwego nazwiska, ale dla wielu osób do końca życia pozostał Zbyszkiem.
Choć nie udało mu się uniknąć aresztowania, nie podzielił tragicznego losu wielu żołnierzy wyklętych poddawanych brutalnym torturom, mordowanych lub więzionych w bez porównania trudniejszych niż on warunkach. - Gdybyśmy dorwali pana przed październikiem 1956 r., ślad by po panu nie został - mówił oskarżający go prokurator.