Św. Jadwiga była ciocią św. Elżbiety Turyńskiej, mamą Henryka Pobożnego – być może przyszłego błogosławionego – i teściową jego świątobliwej małżonki, spokrewnioną i skoligaconą z całym tłumem ludzi wyniesionych na ołtarze.
Długo można by ich wyliczać. Byli różni i różne, ale na pewno wiele ich łączyło. W tym średniowiecznym towarzystwie wypracowany został pewien model kobiecej świętości, który sprawiał, że rola chrześcijańskiej królewny, księżniczki czy księżnej nie sprowadzała się bynajmniej do spacerowania po komnatach i przymierzania nowych sukien. Przeciwnie, wygląda na to, że bycie panią na zamku w tamtych czasach to była – w wydaniu świętych – ciężka robota.
Godna synowa
Przykładem jest wspomniana św. Elżbieta z Turyngi (skądinąd ciocia świętych Kingi i Małgorzaty dominikanki, a także bł. Jolenty) – która, mimo bardzo młodego wieku, rozwinęła potężną i dobrze zorganizowaną działalność charytatywną – czy Anna Przemyślidówna (1201/1204-1265), synowa św. Jadwigi, żona poległego pod Legnicą H. Pobożnego.
W tym roku, gdy mija 750 lat od jej śmierci, jej postać – po latach ukrycia w cieniu wielkiej teściowej oraz męża – jest na nowo odkrywana.
Była córką Przemysła Ottokara – króla Czech – i Konstancji Arpad, węgierskiej królewny. Jej siostrą była święta – a jakże – Agnieszka Czeska. Obie z Anną jako dziewczynki spędziły jakiś czas w Trzebnicy, u boku św. Jadwigi. Agnieszka – pierwotnie przygotowywana do zamążpójścia za jednego z synów Jadwigi i Henryka – ostatecznie spełniła swoje marzenie i została klaryską, pozostającą zresztą w bliskiej relacji z samą św. Klarą.
Fragment płyty nagrobnej księżnej Anny w dzisiejszym mauzoleum Piastów Śląskich na terenie klasztoru sióstr urszulanek Agata Combik /Foto Gość Wszystkie te kobiety – święte, ale i bardzo przedsiębiorcze – mocno wpłynęły na kształt swego otoczenia. I jako zakonnice i jako żony władców. – W XIII w. to one wnosiły na dwory pierwiastek wysokiej kultury bycia, przyczyniały się do rozwoju sztuki, rozkwitu duchowości, dzieł charytatywnych. Miały poczucie misji – jako małżonki, matki, władczynie zatroskane o lud – tłumaczy dr Anna Sutowicz, wrocławska historyk sztuki. – Ich mężowie czasem kłócili się, walczyli, zawierali jedne sojusze, inne łamali. One funkcjonowały jakby ponad tymi podziałami. Rozumiały się nawzajem. Troszczyły się o lud kraju, który po zamążpójściu stał się ich nową ojczyzną, nie zwracając uwagi na różnice narodowości, języka. Anna była Czeszką, spokrewnioną z Węgrami. Służyła mieszkańcom dolnośląskiej ziemi, nie bacząc na to, że pochodzi z innych stron.
Jabłka obok „Maciejówki”
Miłość i małżeńska przyjaźń łączyła Annę z Henrykiem. Wspaniale się uzupełniali. – On pełnił swoją misję władcy, rycerza broniącego kraju; ona koncentrowała się na tworzeniu przestrzeni dobra, piękna, troski o człowieka. Wiele inicjatyw podejmowali wspólnie. Mieli 10 lub 12 dzieci. Razem się modlili – są świadectwa, że udawali się we dwoje nocą na czuwania do klasztoru św. Jakuba – mówi pani Anna. I dodaje, że dobre rodzinne więzi podtrzymywane były także z H. Brodatym i Jadwigą, z Gertrudą – córką Jadwigi, która była opatką trzebnickich cysterek. Krąg tych bliskich sobie ludzi spotykał się w Trzebnicy, na dworach książęcych w Legnicy, Wrocławiu.
Po tragicznej bitwie pod Legnicą Anna stała się wykonawczynią testamentu Henryka, to ona też przyczyniła się do jego pośmiertnego kultu. Wystarała się o specjalny przywilej papieski, by franciszkanie mogli przy jego grobie sprawować uroczyste egzekwie.