Konferencja pt. "Uwolnić orkę - wolna niedziela?" pokazała, że problem świętowania niedzieli nie dotyczy tylko pracy, ale także naszej wrażliwości, wiary, podejścia do wolności czy tradycji.
W Sali Kameralnej Akademii Muzycznej przeprowadzono II Konferencję Strefy Wolności pod wymownym hasłem: „Uwolnić orkę - wolna niedziela?”. Prelegenci odpowiadali na podstawowe pytanie: Po co nam, społeczeństwu, wolny dzień świąteczny w tygodniu?
- Potrzebujemy jakiegoś poziomu wrażliwości, jeżeli nie będziemy jej mieli, to z naszym sumieniem i wartościami może być różnie. A wrażliwość kształtujemy od wczesnych lat dziecięcych, kiedy rodzice podejmują decyzje: śpiewać kołysanki czy włączyć płytę? Lub: podać prawdziwy instrument, czy zabawkę z 3-4 przyciskami - tłumaczyła dr Amelia Golema.
Adiunkt w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, doktor nauk społecznych w dziedzinie psychologii, podkreśliła, że sami na własne życzenie depczemy wrażliwość. A, jak wskazują badania, preferencje muzyczne ujawniają się już w życiu prenatalnym.
Co to ma do wolnej niedzieli? Otóż brak wrażliwości przekłada się na nasze życie i zdolność do spędzania czasu z bliskimi. W jaki sposób odpoczywamy w wolną niedzielę? Czy w świątyni komercyjnej, tzn. galerii handlowej, czy spotykamy się przy stole, kiedy możemy spokojnie porozmawiać.
- Badania jednoznacznie pokazują, że 4-5 posiłków zjedzonych w ciągu tygodnia w gronie rodzinnym zmniejsza kilkanaście razy ryzyko uzależnień i wczesnej inicjacji seksualnej u młodzieży. To przekłada się na większa kontrolę emocjonalną i większą pewność siebie. Wspólnie spędzony czas przy stole albo na spacerze, a nie z wózkiem w centrum handlowym owocuje w przyszłości bardzo wyraźnie - opowiadała dr A. Golema.
Dodała bardzo wyraźnie, że jeżeli w domu stół jest właściwie wykorzystywany, to terapeuci nie są wtedy potrzebni. Dlatego wolna niedziela nadaje pewien rytm. To moment zatrzymania się w ciągu tygodnia, zastanowienia się.
Swoje świadectwo dał ks. dr Bogusław Wolański z Legnicy, który do dzisiaj ceni sobie spotkania rodzinne przy stole. - Faktycznie w tygodniu nie za bardzo był czas, by zasiadać do wspólnych posiłków. Tato pracował w kopalni, dlatego cieszyłem się, że w niedzielę śniadanie i obiad zawsze był rodzinny. Do dziś noszę to w swoim sercu - stwierdził kapłan. Podkreślił, że czuje wielką wdzięczność, choć jako małe dziecko tego nie rozumiał. Razem z grupą osób, już jako kapłan, założył w Legnicy Społeczny Ruch Świętowania Niedzieli. - Gdy usiedliśmy z księżmi z legnickiej parafii, gdzie byłem rezydentem, zastanawialiśmy się, o czym moglibyśmy rozmawiać z ludźmi podczas wizyty kolędowej. Zrodził się pomysł, że o świętowaniu niedzieli - wspomina ks. dr Bogusław Wolański.
Kapłani ułożyli Niedzielny Dekalog Katolika, czyli 10 punktów, o których rozmawiali z parafianami w Legnicy:
1. Pomyśleć o Bogu i wieczności.
2. Uczestniczyć we Mszy św. i zadbać o wspólną modlitwę.
3. Przeżyć czas w gronie rodziny i przyjaciół.
4. Przeznaczyć czas na odpoczynek na łonie natury.
5. Pamiętać o lekturze Pisma św. i literatury religijnej.
6. Znaleźć czas na rozmowy rodzinne.
7. Pamiętać o chorych i samotnych.
8. Odwiedzić groby zmarłych.
9. Zadbać o świąteczny posiłek przy rodzinnym stole.
10. Podkreślić dzień świąteczny odświętnym strojem.
W podobnym klimacie co ks. dr Wolański oraz dr Golema wypowiadał się Kazimierz Kałucki - przedsiębiorca, który także nosi w sobie żywe wspomnienie domu rodzinnego jako odświętnie obchodzonej niedzieli ze wspólnym obiadem.
- Kiedyś niedziela różniła się nawet ubiorem od innych dni. Mieliśmy ubrania „na niedzielę” i na resztę tygodnia - mówił K. Kałucki. Podkreślił, że w niektórych zawodach praca w niedzielę jednak jest nieunikniona.
Tę kwestię podjął później Kazimierz Kimso, przewodniczący dolnośląskiej „Solidarności”.
- Musimy rozdzielić dwie rzeczy. W Kodeksie Pracy jest ujęta ta sytuacja, kiedy praca w niedzielę musi zostać wykonana koniecznie z przyczyn wyższej użyteczności publicznej. Chodzi o służby i szereg jednostek kulturalnych czy gastronomicznych - zauważył Kazimierz Kimso.