Cud wyczekiwany przez niemieckiego kapłana przed ponad 80 laty właśnie się wydarzył. Pielgrzymi idący w EDK z Marcinkowic do Jutrzyny dotarli do celu.
– W drogę wyruszyło 97 osób, około połowa z Marcinkowic – mówi ks. Łukasz Romańczuk. – Trasa prowadziła przez: Sobocisko, Marszowice, Domaniów, Kończyce, Wiązów, Janowo, Kucharzowice. Po drodze zatrzymywaliśmy się na rozważania kolejnych stacji przy kapliczkach, krzyżach przydrożnych. W Kończycach niespodzianie zaoferowano nam ciepłą herbatę. Tydzień temu, w czasie EDK z Góry do Głębowic, piekarz w Wąsoszu zapytał, czy nie chcemy na rozgrzewkę... ciepłego chleba. Chętnie skorzystaliśmy. Spotykamy się z wieloma gestami życzliwości – także w Jutrzynie, gdzie serdecznie nas ugoszczono.
Bardzo uradowany przybyciem pielgrzymów był ks. Andrzej Jackiewicz, proboszcz, a zarazem kustosz jutrzyńskiego sanktuarium św. Franciszka z Asyżu. – Dotarłem do pamiętnika księży niemieckich, gdzie znalazłem zapiski kapłana z 1933 r., kiedy władza była na tych terenach przejmowana przez gauleiterów Adolfa Hitlera – opowiada. Ów ksiądz wspomina w swoich zapiskach z łezką w oku pielgrzymkę z 1932 r. Usłyszał od przedstawicieli władzy, że więcej takich pielgrzymek do Jutrzyny już nie będzie, choć odbywały się długie lata. Powiedziano mu, że byłby to cud, gdyby tu pielgrzymka wróciła. – I co się okazało? Św. Franciszek sprawił ten cud, a kapłan, który to pisał z takim przygnębieniem, pewnie cieszy się w niebie – mówi ks. Jackiewicz. – Jestem tu zresztą świadkiem wielu cudów i niezwykłych dowodów opieki św. Franciszka. Chciałbym wyrazić wdzięczność kapłanom z Marcinkowic – ks. Tomaszowi Zającowi i ks. Łukaszowi Romańczukowi, a także naszym parafianom, strażakom. Już przed 5.00 rano przygotowywali się na przyjęcie pielgrzymów.
– Staramy się pomóc jako Ochotnicza Straż Pożarna z Jutrzyny. Mam nadzieję, że EDK do nas stanie się tradycją. To przy okazji wspaniała promocja sanktuarium – dodaje Łukasz Mazur.
Najstarsi zapisani uczestnicy mieli 70 lat, najmłodszy był 12-letni Łukasz, idący razem z tatą Irkiem. Młodemu piechurowi (zaprawionemu m.in. na tatrzańskich szlakach) łatwo nie było, ale do celu dotarł. Tato, na co dzień chętnie biegający, był do wyzwania dobrze przygotowany.
Pani Jadwiga swego czasu pielgrzymowała z franciszkańską grupą 15 na Jasną Górę, franciszkańska duchowość jest jej więc bardzo bliska. – Dopiero niedawno dowiedziałam się o istnieniu sanktuarium św. Franciszka z Asyżu i bardzo chciałam tu być – mówi. Choć nie udało jej się przejść całej trasy piechotą, dojechała do Jutrzyny, by nawiedzić sanktuarium.
Zwieńczeniem pasyjnej wędrówki była Msza św. pod przewodnictwem ks. Adama Skalniaka. Ks. Aleksander Radecki przypomniał w homilii o wynagradzaniu Niepokalanemu Sercu Maryi w pierwsze soboty miesiąca, o przypadającej akurat kolejnej rocznicy ślubów Jana Kazimierza i o wezwaniu do pokuty zawartym w orędziu fatimskim. – W Fatimie anioł mówił: „Pokuta, pokuta, pokuta” – dodał, zauważając, że formuła EDK oparta jest właśnie na zaskakującej logice pokuty, która każe wybrać nogi zamiast samochodu, noc zamiast dnia. Dla ludzi bywa to zadziwiające. – Kiedyś w drodze na Jasną Górę 5 dni i 5 nocy padał deszcz. Pytam pewnego starszego pana, czy mu nie za ciężko, a on mi mówi: „Mam takie intencje, że grad byłby mi na rękę!” – wspominał ks. Aleksander.
Zapraszał, by w zgłębianiu tajemnicy pokuty sięgnąć do Katechizmu Kościoła Katolickiego, unikając w ten sposób „teologii misia” („mi się wydaje”). – Ważna jest świadomość, że zewnętrzne praktyki to nie cel, a środek. Celem jest przemiana serca – podkreślał. I wskazał na fakt, że pielgrzymka pozwala zakosztować tajemnicy ludzkiej egzystencji – bycia pielgrzymem, zmusza do wyzbycia się zbędnych rzeczy – czyli „przydasi” (gromadzonych, bo „przydadzą się”). – Niech Jutrzyna z powrotem odżyje jako miejsce pielgrzymek – mówił. – Jako miejsce, w którym tęsknimy za świętością, za niebem.
Zobacz ZDJĘCIA.
Niektórzy pielgrzymi tydzień wcześniej szli w EDK z Góry do Głębowic – zobacz TUTAJ.