Mężowie, przytulajcie żony przy dzieciach, cmoknijcie je w policzek. Żony, zachwycajcie się mężami na oczach waszych dzieci! - apeluje Jacek Pulikowski.
W parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła Klub Dyskusyjny Areopag zorganizował spotkanie z Jackiem Pulikowskim. Wybitnym znawca tematyki rodzinnej wygłosił wykład pt. "Więź małżeńska, a wychowanie dzieci, czyli - czego potrzebuje dziecko do szczęścia”.
Już na początku przyznał, że nasze dzieci mogą wiele przekazać dorosłym, tylko trzeba nauczyć się je słuchać.
- Mamy być świadkami wiary, wartości, przyzwoitości i przykazań. Ale traktować przykazania jak ochronę przed tragedią, którą daje nam Bóg, a nie że Bóg nam wszystkie zabawki pozabierał. Dzieci do wartości trzeba pociągać, a nie popychać - mówił Jacek Pulikowski.
Opowiedział przy tym anegdotę: „My co niedzielę wysyłamy dzieci do kościoła, ale on nas oszukują, idą do kolegów oglądać telewizję - mówią rodzice. A wy co w tym czasie robicie? - pyta znajomy. No… oglądamy telewizję - odpowiadają rodzice”
Jacek Pulikowski przypomniał, że jest ogromna różnica między posłuszeństwem, a uległością dzieci wobec rodziców. Ważne jest, by dzieci potrafiły przyznać rodzicom władze, wiedząc, że dorośli nie potrzebują jej dla fanaberii, ale dla ich dobra.
- Dzieci nas podglądają tak, że nie zdajemy sobie sprawy. Kiedy będę miał brodę i wąsy - pyta dziecko? A czemu pytasz? Bo nie będę musiał iść wtedy do kościoła - odpowiada maluch. Ta ilustracja pokazuje, jak jest w naszych rodzinach - stwierdził wykładowca akademicki.
Rozsądne podejście do wychowania dziecka nie polega na myśleniu o tym, jak posterować dzieckiem, tylko pokierować jego rozwojem, stwarzając mu potrzebne warunki.
- Ja, znając potrzeby dziecka, spełnię je i jednocześnie będę ukierunkowywał jego postawy, jego drogę. Na tym polega wychowanie. Mamy formować dzieci, nie tłamsić. Pociągać je przykładem, bo najważniejsze jest być, a nie mieć - oświadczył prelegent.
Poruszył on także temat relacji małżeńskich.
- Każdy z nas, nawet żyjąc dobrym małżeństwie, może sobie zadać pytanie: Czy chciałabyś, żeby twój synek był tak traktowany, jak ty dzisiaj traktowałaś męża? Czy chciałbyś, żeby twoja córka tak była traktowana, jak ty traktujesz żonę? - opowiadał J. Pulikowski.
Przedstawił cztery najważniejsze potrzeby dziecka. Pierwsza to miłość, druga to miłość, trzecia to miłość i czwarta to… też miłość. Ale chodzi o cztery zupełnie różne rodzaje miłości.
- Wszystkie okazują się niezbędne do prawdziwego rozwoju. Pierwsza to miłość matki. Choćby facet był geniuszem, nie zastąpi matki. Chodzi o wrażliwość, umiejętność czytania bodźców. Mężczyzna do kobiety: zrób coś z nim, bo ciągle ryczy. Kobieta: nie ryczy tylko płacze i sam byś płakał, gdyby cię bolało lewe uszko - opowiadał anegdotę J. Pulikowski.
Jak dodał, nie należy oczekiwać od słonia, że będzie latał.
- Drogie Panie, nie liczcie na domyślność facetów. Kobieta ma wszystko to, czego potrzebuje zwłaszcza małe dziecko. Z drugiej strony kobiety nie zastąpią dzieciom ojca. I to jest ta druga miłość - ojcowska. Powiem rzecz pozornie straszną: pół biedy, gdy ojciec umarł, bo może być przywoływany, ale kiedy ojciec opuszcza rodzinę, nie może stać się wzorem dla dziecka, nie może być bohaterem - analizował mężczyzna.