Na zaplanowanej wcześniej rozprawie rozwodowej zjawiła się tylko żona, tłumacząc, że... sprawa jest nieaktualna. 10 dni później razem z mężem przeżywali uroczyste odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. To owoc cyklu spotkań w parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Oławie.
Przez 8 miesięcy żyli w separacji. Kamila wyprowadziła się od męża, wniosła pozew o rozwód. Damian walczył o nią, o ocalenie małżeństwa. Ona nie widziała już szans, nie chciała o tym rozmawiać. Spotykali się jednak, choćby ze względu na dwójkę małych dzieci.
– Tak dziwnie bywa: kiedy człowiekowi najbardziej zależy na drugiej osobie, a ona chce odejść, to się ją najbardziej rani... Potem przychodzi moment pogodzenia się z sytuacją. Po 8 miesiącach walki w końcu „odpuściłem”, zrezygnowałem – mówi Damian.
– Powiedział mi: „Ok, dam ci rozwód – tak, jak chcesz”. Podpisaliśmy ugodę. I wtedy, gdy on wyszedł, a ja zostałam sama, pomyślałam: „Boże, ale co ja robię? Czy ja tak naprawdę tego chcę?” – wspomina Kamila. – Mąż się śmieje, że dzięki temu, iż byłam na nartach i upadłam na głowę, coś się w niej naprawiło...
W każdym razie, gdy Damian się „poddał”, teraz w Kamili coś odżyło. Doszła do wniosku, że może jednak nie wszystko stracone. – Słuchałam wielu konferencji Jacka Pulikowskiego. Podsyłałam je też mężowi, choć nie mieszkaliśmy razem. Stwierdziłam, że jednak nie wszystko jeszcze zrobiłam dla tego małżeństwa, że warto chyba jeszcze dać mu szansę – mówi Kamila. – Przez przypadek trafiłam na profil Andrzeja Cwynara, na którym zobaczyłam plakat z informacją o „Randkach małżeńskich” w Oławie. Okazało się, że przyjmowane są zapisy już tylko na listę rezerwową, ale pan Andrzej powiedział, żebyśmy przyjechali.
– Do ostatniej chwili nasz udział w spotkaniach nie był pewny, bo ja już wtedy zrezygnowałem z walki o nasze małżeństwo. Żona jednak zapraszała mnie na te randki – bez mocnego namawiania, ale jednak przekonująco. Dało mi to do myślenia – wspomina Damian. – Podjąłem decyzję w ostatniej chwili. W dniu pierwszego spotkania byliśmy razem na występie jednej z naszych córek. Miałem jeszcze tego dnia trochę pracy do wykonania. Gdy żona zaprosiła mnie do Oławy, powiedziałem, że nie dam rady. Kiedy jednak wróciłem do biura, zmieniłem zdanie. Pojechaliśmy.