Nowa grupa nr 22 na tegorocznej Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej liczyła w kryzysowym momencie jedynie pięć osób. Ale na Jasną Górę dotarła i istnieje nadal. Dołącz do niej na Pieszej Pielgrzymce Trzebnickiej!
Kiedy 2 sierpnia nad ranem ponad 1300 osób wychodziło z Ostrowa Tumskiego w stronę Jasnej Góry, szczególną uwagę zwracała zakonnica z tubą na plecach i mikrofonem w ręce. Jak to - siostra zakonna niesie tubę? Już na początku? I rzucając klasykiem: „Gdzie ci mężczyźni?”.
Historia grupy nr 22 prowadzonej w klimacie lectio divina przez zakonnicę (co już samo w sobie jest wyjątkowe) nie jest długa, ale pokazuje determinację i Bożą pomoc przy śmiałych wyzwaniach.
Pierwszy raz s. M. Samuela Brodacka OSF wyruszyła z dwudziestką dwójką na szlak pielgrzymkowy przed rokiem z Wrocławia do Trzebnicy. Wówczas wędrowało z nią 40 osób. O tym więcej przeczytasz w artykule:
Początki na Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę okazały się bardzo trudne, ponieważ grupa nr 22 przy wyjściu z Wrocławia liczyła tylko 15 osób. Niektórzy żartowali, że może to jedyny przypadek w Polsce, w którym liczba określająca grupę była większa od liczby jej uczestników.
Siostra wzięła tubę na ramiona i niosła ją do drugiego postoju przez kilkanaście kilometrów. W intencji swojej grupy. Najgorsze po ludzku jednak dopiero miało nadejść.
- W Trzebnicy po pierwszym dniu dowiedziałam się, że część pielgrzymów rezygnuje i wyjeżdża. Kolejna grupka stwierdziła, że będą tylko pierwsze trzy dni, bo trwa weekend. Ostatecznie zostanie nas… pięć osób ze mną - wspomina s. Samuela.
Wtedy zaczęła się poważnie zastanawiać, czy ma sens powoływanie nowej grupy, która za cel stawia sobie analizę i medytację słowa Bożego.
- Poważnie zwątpiłam, ale cały czas zwracałam się do Maryi, prosiłam o pomoc. Wiedziałam, że pielgrzymka w klimacie lectio divina nie jest łatwa. Wymaga szczególnego skupienia i pracy nad sobą. Ale podnosiły mnie na duchu słowa pątników, którzy dochodząc ze mną do Trzebnicy mówili, że Boże słowo było dla nich podczas drogi wsparciem, niosło ich - opowiada franciszkanka szpitalna.
A zatem szła dalej. Szybko jednak okazało się, że mała liczebność grupy sprawia, iż nie może ona wędrować jako osobna jednostka, tylko musi do kogoś dołączyć. Zabrano więc „dwudziestce dwójce” mikrofony i tubę (może i dobrze, bo siostra Samuela już nie musiała jej nosić) i przyporządkowano do grupy nr 21.
- Trzymaliśmy się nieco z tyłu, nie poddając się i realizując konsekwentnie swój program. Mieliśmy ze sobą specjalne broszurki z fragmentem Pisma Świętego na każdy dzień. Co jakiś czas przyłączali się do nas ludzie z innych grup, bo mieli potrzebę ciszy i wsłuchania się w słowo Boże. Zdarzali się pielgrzymi, którzy szli z nami 2-3 dni - mówi przewodniczka.
Oprócz niskiej frekwencji pojawiło się jednak inne trudne doświadczeni, nieobecne podczas poprzednich pielgrzymek.
- Moje stopy odmówiły posłuszeństwa i nagle pojawiło się na nich mnóstwo pęcherzy. W Namysłowie miałam wrażenie, jakby ktoś zdzierał mi skórę z palca lewej stopy. Następnego dnia zszedł mi paznokieć. Kolejnego dnia do odejścia szykowało się kolejny. Z lewej stopy zszedł mi naskórek. Fizycznie trudny moment przechodziłam w Kluczborku. Już nie wiedziałam kompletnie, czy dam radę dalej iść. Miałam duży obrzęk i dosłownie czułam tętno w stopach - opisuje s. Samuela.
Pamięta i dzisiaj wspomina to z uśmiechem, jak wzywała pomocy całego Królestwa Niebieskiego. Jednocześnie odezwała się w niej ambicja: „Jaki z ciebie przewodnik, jeśli nie dojdziesz na Jasną Górę?”. Miała jednak wsparcie innych pielgrzymów, którzy z nią wędrowali.
Na Jasną Górę nowa grupa wchodziła w liczbie 10 osób. Usłyszeli motywujące słowa ks. Stanisława Orzechowskiego, które były dla nich zaskoczeniem. Że czasem zaczyna się od małego ziarenka i że podziwia odwagę grupy. Wchodzili przed obraz Królowej Polski z różańcem w ręku i z fragmentem słowa Bożego w głowie, które ich najbardziej umacniało podczas tych 9-dniowych rekolekcji w drodze.
- Dzisiaj wiem, że otrzymałam siłę z góry, żeby grupa mogła po prostu istnieć na tej pielgrzymce. Nie oszczędzałam się. Jak matka, która walczy o swoje dziecko. Nie było dłuższego zastawiania się, trzeba było się poświęcić - mówi s. Samuela i zapewnia, że ze stopami już wszystko w porządku.
- Paznokcie? Po co mi, przecież i tak ich nie będę malować - podsumowuje żartobliwie.
I zaprasza ze wszystkich sił, by dołączyć do grupy nr 22 już na jednodniowej 40. Pieszej Pielgrzymce Trzebnickiej 12 października. Każdy, kto ma taką ochotę, może się zgłosić do siostry.