Jedną z rzeczy, które zawdzięczam wrocławskim grekokatolikom, jest nowe spojrzenie na Odrę.
Święto Jordanu może zadziwiać. Kiedy ktoś nie wychowany w kręgu wschodniego chrześcijaństwa po raz pierwszy widzi obrzęd poświęcenia wody – a także samej Odry – bywa zdumiony.
Co właściwie znaczy takie poświęcenie? Wlewana jest do rzeki woda, w której zanurzono krzyż, specjalne świece, w której duchowni pośród modlitwy zanurzali dłonie i „tchnęli” na nią – na znak działania Ducha Świętego.
Dla wielu ludzi to po prostu piękny folklor – naprawdę piękny, bo pieśni, zapach kadzidła, wielobarwne szaty i sztandary na długo zapadają w pamięć. A jeśli by uwierzyć, że ta nadrzeczna modlitwa i błogosławieństwo mają znaczenie?
Mogę wtedy przyjąć, że „stara poczciwa Odra” – towarzysząca na każdym kroku wrocławianom na mostach, przy bulwarach, wałach przeciwpowodziowych – może naprawdę przypominać Jordan. Że nad jej brzegiem w tajemniczy sposób może ogarnąć mnie łaska płynąca z zanoszonych tu co roku modlitw. Rzeka staje się nowym przypomnieniem chrztu, Jezusa i mojego, wołaniem o otwarcie serca na „żywą wodę” Ducha. Jest kolejnym „oknem” do świata ducha – jakby nową ikoną.
Liturgia greckokatolicka czy ormiańskokatolicka (gdzie też odbywa się uroczyste błogosławieństwo wody – zobacz Astwacahajtnutium) – w której we Wrocławiu również można czasem uczestniczyć – otwierają oczy na nowe wymiary więzi z Chrystusem. Gdzie cały świat – z wodami rzek, światłem, bogactwem barw – wciągnięty jest w spotkanie z Bogiem.
Na progu Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan warto może najpierw spytać, na ile znamy katolików innych obrządków – chrześcijan, z którymi jesteśmy w pełnej komunii, a których duchowe skarby pozostają dla zachodniego Kościoła wciąż za mało odkryte.