O Bogu wkraczającym w nasze doświadczenie pustki, braku, rozłąki mówił ks. Piotr Filas SDS, kustosz sanktuarium św. Jadwigi w Trzebnicy, na zakończenie procesji Bożego Ciała.
Dzisiejsza uroczystość wpisuje się w nasze życie, w którym doświadczamy różnego rodzaju rozstań. Pan Bóg jakby chciał poprowadzić nas wiadomymi sobie ścieżkami, zwrócić nam uwagę na coś bardzo ważnego; jakby chciał nam o czymś przypomnieć – mówił, wspominając o różnych znakach, jakie pozostawia się ukochanej osobie na czas rozłąki.
Zobacz zdjęcia:
– Bóg za nami zatęsknił, Bóg zatęsknił za człowiekiem, za mną i za tobą. Przypomina nam poprzez dotyk dobroci, czasem wyrażony poprzez to, co chwilowo niezrozumiałe, że bardzo nas kocha.
On przypomina, mówił kaznodzieja, że tam w górze w niebie, jest mieszkań wiele; że jest życie, którego ani oko nie widziało, ani ucho o nim nie słyszało, ani serce nie zdołało sobie wyobrazić.
– Jezus pozostawia nam Siebie – mówił. – Bierze elementy ziemskiej rzeczywistości, bo chce by były dla człowieka zrozumiałe i dostępne. Dla Izraelity Ciało i Krew oznaczały osobę i właśnie to Jezus chciał osiągnąć. To nie jest żadna przenośnia, żaden umowny znak. Jezus z tych ziemskich elementów – chleba i wina – czyni realne symbole samego Siebie, realne, to znaczy rzeczywiście Nim będące. „To jest Ciało Moje, to jest Krew Moja” – mówi.
Ks. P. Filas przypomniał pewne wydarzenie związane z trzęsieniem ziemi w Armenii z 1986 r. Tuż po tym, jak zadrżała ziemia, pewien ojciec pobiegł do szkoły, w której uczył się jego syn. Budynek został zmieniony w stertę gruzów. Wydawało się, że nikt nie mógł ocaleć. Mężczyzna przypomniał sobie wtedy obietnicę złożoną kiedyś synowi: „Wszystko jedno, co się stanie, nigdy cię nie opuszczę”. Po chwili oszołomienia znalazł miejsce, gdzie znajdowała się klasa jego dziecka i zaczął rękami odsuwać kawałki gruzu. „Może ty mi pomożesz?” – pytał ludzi wokoło. Wszyscy uważali, że to bez sensu. Nawet służby ratownicze były bezsilne.
Mężczyzna przesuwał samotnie kawałki gruzu, aż w pewnym momencie dotarły do jego uszu jakieś głosy. „Tata?” – usłyszał. Okazało się, że pośród gruzów utworzyła się nisza, w której znalazło schronienie kilkoro dzieci. Jego syn nie był zdziwiony, że jego ojciec go odnalazł. Pamiętał o złożonej kiedyś obietnicy, wierzył, że tata się zjawi.
Ks. Piotr dostrzegł w tej opowieści pewną analogię to sytuacji w czasie pandemii. Choć sytuacja zdaje się nieco normalizować, pozostaje wiele niepewności. – W to nasze życie z różnego rodzaju pytaniami, trudnościami, wkracza dziś Jezus – mówił. – Staje obok nas jak dobry tata, który chce nam podać rękę.
Zobacz także: