Modlili się, malowali deski, tańczyli na ulicy, migali, przygotowywali w konspiracji tort. A wszystko pod znakiem wielkiej, lśniącej żarówki. Salwatoriańskie Forum Młodych "zaświeciło" mimo epidemii.
Kilka świadectw:
Janek z Krakowa: - Na spotkania Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej jeżdżę od dwóch lat, wcześniej uczestniczyłem w spotkaniach Salwatoriańskiego Ośrodka Powołań. Od dawna związany jestem z salwatorianami, odnajduję się tu. Rok temu podczas forum uczestniczyłem w warsztatach z samoobrony, dwa lata wcześniej w warsztacie wojskowym, a teraz... przerzuciłem się na walkę duchową. Uczestniczyłem w warsztacie lectio divina. Ksiądz Maciej Dalibor omawiał z nami kolejne etapy spotkania ze słowem Bożym - lectio, meditatio, oratio. Rozważaliśmy fragment Ewangelii z danego dnia. Na miejscu brało udział w warsztacie 4-5 osób, online towarzyszyło nam jeszcze kilkoro. Skorzystaliśmy. Warto było.
Zobacz także tutaj:
Andrzej z Gliwic: - Jestem pierwszy raz na forum. Zaangażowałem się tu w muzykę, zacząłem grać na kahonie - instrumencie przypominającym pudło, na którym wybija się rytm. Już wcześniej trochę muzykowaniem, ale tak dla swojej przyjemności, nigdy nie grałem np. podczas Mszy św. Lubię piosenki żywe, z energią. Tu sporo było właśnie takich. Trochę też tańczyliśmy - na tzw. wieczorach radości; wczoraj świętowaliśmy urodziny naszych koleżanek, były belgijka, macarena. Z RMS jestem związany niecały rok. Poznałem tu bardzo otwartych ludzi, którzy zaakceptowali mnie, przyjęli do swojego grona takim, jaki jestem, zostali moimi przyjaciółmi. Mało jest miejsc takich, jak to, gdzie tworzą się mocne, dobre, autentyczne relacje między ludźmi.
Natalia z Bielska Białej: - Na forum jestem drugi raz. Mogłam przyjechać tylko na część spotkania, ale wiedziałam, że warto, tęskniłam za ludźmi z RMS. Jestem szczęśliwa, że mogłam porozmawiać z przyjaciółmi o Bogu, o różnych życiowych sprawach, mogłam pośmiać się z nimi, wyjść razem na miasto, dobrze się bawić. Później, na wieczornej adoracji, spotkałam Boga. Dawno nie byłam tak blisko Niego. Dla mnie zawsze na forum adoracja Najświętszego Sakramentu jest bardzo ważna. Mogę wtedy porozmawiać z Jezusem o różnych sprawach. Czasem łzy się poleją... To było coś, czego potrzebowałam. Uczestniczyłam tu w spotkaniu, podczas którego mówiliśmy o swoich mocnych stronach, słabych stronach, szansach i zagrożeniach. Zrozumiałam, że mogę pomóc komuś w tym, w czym on jest słabszy, a on może pomóc mnie. Uzupełniamy się. Jutro kończę 15 lat, a koleżanka dziś ma osiemnastkę. Nasi koledzy zorganizowali nam z tej okazji niespodziankę - był tort, świeczki. Ucieszyłam się, że pamiętano o mnie - dla mnie urodziny są zawsze bardzo ważne. Są okazją do podsumowania minionego roku, przemyślenia kilku spraw w swoim życiu. Jedliśmy tort, tańczyliśmy w domu, potem na dworze. Było świetnie!
Ola z Obornik Śl.: - Dziś kończę 18 lat! Przez to, że moje urodziny przypadają 10 lipca, zwykle przeżywam je w czasie forum (uczestniczę w nim po raz czwarty). Obiecałam sobie, że swoją osiemnastkę też tu będę świętować. Przestraszyłam się, że koronawirus pokrzyżuje te plany, ale na szczęście udało się przyjechać do Trzebnicy. Strasznie się cieszę, że tu jestem! Wspólnota dodaje mnóstwo siły. To ważne, żeby parę razy w roku spotkać się z ludźmi z RMS z różnych stron Polski. Czuję, jakbyśmy się znali od zawsze. Zajmowaliśmy się tu między innymi... malowaniem desek, przeznaczonych na wiatę. Wczoraj specjalnie mnie i koleżankę wkręcono w to malowanie i sprzątanie, żeby za naszymi plecami przygotowywać tort! Byłam nawet trochę wkurzona... Ale gdy przyszłam na "wieczór radości", nagle pojawiła się koleżanka z tortem pełnym świeczek i zaczęła śpiewać "100 lat"; to było naprawdę miłe. Chłopcy podrzucili mnie 18 razy. Przyznam, że trochę się bałam, ale dali radę. Natalię poznałam pół roku temu na feriach RMS, bardzo się polubiłyśmy. Cieszę się, że mogłam świętować z nią urodziny. A tort był najlepszym tortem, jaki jadłam. Nasi przyjaciele ułożyli okrągłe biszkopty, nałożyli na nie ser mascarpone, maliny, białą czekoladę i przykryli biszkoptami. Pycha! Polecam. Trafiłam tu przez ks. Jurka Lazarka, który uczył mnie religii w liceum. Ciągle powtarzał: "Idź na spotkanie, idź na spotkanie". Stwierdziłam, że pójdę jeden raz, żeby się odczepił. Poszłam i... jestem w RMS już 4 lata. Przez to, że mieszkam niedaleko, w Obornikach, mogę bywać w Trzebnicy dość często. Podczas tych spotkań człowiek czuje się, jakby na chwilę trafił do nieba. Ono musi tak właśnie wyglądać.