Zdecydowanie przedwczesna i niespodziewana śmierć ks. Jacka Wawrzyniaka z Obornik Śląskich sprawiła, że znowu zadaję sobie to pytanie.
Zdaję sobie sprawę, że nikt nie jest w stanie wyczerpująco na to pytanie odpowiedzieć, choć odpowiedzi mogą być naprawdę różne. Mimowolnie ono ciągle kołacze się w mojej głowie.
Dlaczego Pan Bóg do tego dopuścił? 49-letni gorliwy kapłan, wspaniały proboszcz, wzór dla młodszych współbraci z zakonu, organizator wielu inicjatyw.
Całkiem niedawno udało mu się doprowadzić do ustanowienia w Obornikach Śląskich sanktuarium św. Antoniego Padewskiego Husiatyńskiego. Pamiętam jego wielką radość w dniu uroczystego ogłoszenia. Wszystko co robił, chciał robić dla ludzi, swoich parafian i nie tylko. Sanktuarium traktował jak swoje dziecko. Właściwie, to ten entuzjazm towarzyszył mu przy każdej podejmowanej inicjatywie.
Zawsze, kiedy przyjeżdżałem do obornickiego kościoła pw. św. Judy Tadeusza i św. Antoniego Padewskiego, czułem się jak w rodzinnej parafii. Jakbym był jej częścią. A to za sprawą właśnie księdza proboszcza Jacka. Energiczny, uśmiechnięty, życzliwy, pełen pomysłów. Bardzo dobrze nam się współpracowało. Realizując konkretny materiał w jego parafii, na koniec spotkania w rozmowie przedstawiał mi już następne pomysły, które czekały na horyzoncie. Z pewnością miał ich jeszcze bardzo wiele.
Jest mi ogromnie żal, że nie doczekał beatyfikacji założyciela salwatorianów - ks. Franciszka Marii od Krzyża Jordana, która odbędzie się w Rzymie 15 maja 2021 roku, o którą się wcześniej modlił, a do której w ostatnich miesiącach już liczył dni. I nagle pojawiła się choroba, komplikacje, a potem śmierć.
Jeszcze przed pandemią zapraszał mnie wraz z żoną do parafii, byśmy dali świadectwo wiary. Potem nagle wybuchła epidemia, której po prostu nie przetrwał. Księże Jacku, zobowiązałeś mnie swoją śmiercią, bym to świadectwo dawał na co dzień przed Tobą. Wierzę bowiem, że jesteś już w domu Ojca i pamiętasz mnie nadal.
Sanktuarium św. Antoniego zawsze będzie kojarzyć mi się z Tobą. Nie może zabraknąć w nim modlitwy. Zostawiłeś nam je, by pomagało nam dojść tam, gdzie, jak sądzę, Ty już jesteś. I nie będę zakrzywiał rzeczywistości, trudno pogodzić się z taką wolą Bożą.