Franciszkanie z Karłowic i wrocławianie modlili się na Mszy Świętej żałobnej w intencji śp. o. Piotra Kwoczały OFM, w przeddzień jego pogrzebu.
Uroczystej Eucharystii żałobnej 26 stycznia w kościele pw. św. Antoniego na wrocławskich Karłowicach przewodniczył o. Jozafat Gohly, gwardian.
Piotr Kwoczała urodził się 17 lipca 1957 roku w Zdzieszowicach. 25 sierpnia 1978 roku rozpoczął roczny nowicjat w Borkach Wielkich w Zakonie Braci Mniejszych. Profesję wieczystą złożył 2 lutego 1984 roku w Zdzieszowicach. Święcenia kapłańskie z rąk bp. Tadeusza Rybaka przyjął 23 maja 1985 roku w Kłodzku.
Pracował jako wikariusz w Borkach Wielkich i w Dusznikach-Zdroju. Wyjechał na studia do Rzymu, które zakończył licencjatem naukowym. Po powrocie do Polski posługiwał w Prudniku, Górze Świętej Anny i Raciborzu. Prowadził wykłady z duchowości franciszkańskiej dla postulantów. Od 2003 roku pełnił funkcje ojca duchownego nowicjatu w Borkach Wielkich.
W 2006 roku wyjechał do klasztoru w Osimo we Włoszech, gdzie posługiwał jako gwardian i administrator parafii. Od 2012 roku rozpoczął pracę w Hospicjum Bonifratrów jako kapelan. Zaangażował się także w towarzyszenie rodzinom i dzieciom z Fundacji "Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci".
Jego posługa nabrała nowego wymiaru, kiedy w lipcu 2017 zdiagnozowano u niego nowotwór złośliwy. Zmarł po wyczerpującej walce z chorobą 21 stycznia 2021 roku w Dolnośląskim Centrum Onkologii. Miał 63 lata. W Zakonie Braci Mniejszych przeżył 42 lata, z czego 35 lat w kapłaństwie. Uroczystości pogrzebowe odbędą się 27 stycznia o godz. 11 na Górze Świętej Anny.
- Można powiedzieć, że o. Piotr był specjalistą od sytuacji bardzo skomplikowanych. Sami do niego przychodzili ludzie o nieoczywistych życiorysach, nie tylko przez chorobę. Wiele razy powtarzał, że zdarzały mu się piękne sytuacje powrotu ludzi na łono Kościoła, powrotu do Boga. To go niesamowicie cieszyło. Czasami tak jest, że ktoś oddaje do końca siebie, oddaje wszystko, ale w ten sposób znajduje wspólny język z tymi, których niewielu potrafi zrozumieć - mówił o. Fabian Kaltbach OFM, proboszcz karłowickiej parafii.
Wspominał, że o. Piotr Kwoczała modlił się za chorych, nawet jeśli ich nie znał. Często prosił też swoich współbraci w kapłaństwie o błogosławieństwo.
- Z jednej strony chory, a z drugiej niezwykle pogodny człowiek. Pewnie dlatego tak wytrwale zmagał się z chorobą. Miał poczucie misji, miał wiele do zrobienia, z wieloma ludźmi jeszcze chciał się spotkać. Widział bardzo konkretny sens swojego życia również wtedy, kiedy ograniczało go cierpienie. W tym wszystkim był blisko Jezusa i nawet w trudnościach umiał wiele dobrego uczynić - opowiadał k. F. Kaltbach.
Wzruszającym momentem pod koniec Mszy Świętej było wyjście kleryka, który na gitarze zagrał i zaśpiewał pieśń pt. "Sandały" (nie warto na drogę tę, sandałów i płaszcza zabierać). Był to instrument należący do śp. o. Piotra Kwoczały, którym służył wielu ludziom, szczególnie chorym na nowotwór dzieciom.
Bóg w codziennej walce franciszkanina z rakiem działał małe cuda. Kiedyś przyjął chemię, od której drętwieją opuszki palców. Zmartwił się, bo jako kapelan Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci jeździł do swoich małych podopiecznych i grał im na gitarze. Nie poddał się jednak i postanowił spróbować. Okazało się, że przez cały dzień bez problemu szarpał struny i śpiewał, sprawiając najmłodszym wielką radość. Palce nie tylko wytrzymały, ale nawet nie bolały. Bóg go uzdolnił.
Msza Święta żałobna była transmitowana przez internet. Uczestniczyli w niej przyjaciele o. Piotra z Hiszpanii, Włoch i Ziemi Świętej.
Śp. o. Piotr Kwoczała regularnie występował w "Gościu Niedzielnym" i dzielił się swoim świadectwem życia. Czytaj także: