Doktor Krzysztof Szmyd, kierownik Hospicjum dla Dzieci Dolnego Śląska "Formuła Dobra", przedstawia swoje spojrzenie na kwestie poruszane przy okazji dyskusji o sytuacji Polaka zmarłego w szpitalu Plymouth w Wielkiej Brytanii.
Jego stan określano mianem stanu wegetatywnego – z którym mamy do czynienia, gdy doszło do poważnego uszkodzenia mózgu.
Dr Szmyd podkreśla, że nie doszło tu do całkowitego jego uszkodzenia, ponieważ pan Sławomir samodzielnie oddychał – a oddychanie nie jest regulowane automatycznie przez nasz organizm, tak jak praca serca. Oddychanie wymaga kontroli mózgu. – Osoba, która oddycha, to nie jest osoba z tzw. śmiercią pnia mózgu, ze śmiercią mózgową, która w Polsce oznacza, że osobę uznaje się za zmarłą – mówi.
Zobacz całą wypowiedź:
W prezentowanym nagraniu wyjaśnia, że ocenianie działań rodziny, bliskich pana Sławomira, uważa za nieetyczne, natomiast zastanowić się należy nad działaniami lekarzy.
Zwraca uwagę na odmienne podejście do takich przypadków w różnych krajach. W Polsce karmienie, nawadnianie nie jest traktowane jako „uporczywa terapia”; w naszym kraju taki pacjent jest uznawany za osobę, którą należy otoczyć opieką, karmić i nawadniać. Nie trzeba do tego skomplikowanej aparatury; wykorzystuje się do tego zwykle pompę żywieniową albo dużą strzykawkę.
– Czy to jest skazanie na uporczywe cierpienie? Ja się z tym nie zgadzam – mówi dr K. Szmyd. Podkreśla, że współczesna medycyna stwarza możliwości „uporczywej terapii”, narażającej na cierpienie – lecz trudno zaliczyć do niej karmienie.
– Uważam, że prawidłowe, dużo bardziej bliskie człowiekowi jest to, co proponuje polska medycyna paliatywna – stwierdza.
– Osobiście uważam, że jeśli dochodzi do dużej różnicy zdań między ośrodkami medycznymi, lekarzami, którzy leczą chorego, a jego bliskimi, to lepiej pozwolić, by pacjent pojechał do innego ośrodka, znalazł się w hospicjum w Polsce czy gdzieś indziej…
Uważa, że najlepiej, gdyby osoba wymagająca karmienia, nawadniania, przebywała w domu. Można opiekować się nią tak, by uniknąć niepotrzebnego cierpienia. Jest zdania, że pacjent w takiej sytuacji nie powinien być dalej hospitalizowany, poddawany wyszukiwanemu leczeniu, podłączany do kolejnych maszyn. Pomocą w opiece nad nim są hospicja domowe.
O tym, kiedy mamy do czynienia z uporczywą terapią, czytaj także w najnowszym Gościu Niedzielnym: "Delikatny moment" , "Życiem się nie manipuluje".