Koledzy z pracy zrobili dla Rafała krzyż i umieścili na nim swoje imiona. Kamil, Zdzichu, Rysiek… Iść w noc, dźwigając na ramionach, prócz własnych, sprawy 18 przyjaciół? "Damy radę!" - zapewnia Rafał. Odważnie na szlak ruszali także rodzice z dziećmi - uczestnicy Rodzinnej EDK we Wrocławiu-Strachocinie.
W Ekstremalną Drogę Krzyżową Rafał wyruszył razem z Agnieszką, koleżanką z pracy, już po raz trzeci. – Trzy lata temu szliśmy do Trzebnicy, dwa lata temu z wrocławskich Maślic wędrowaliśmy taką 50-kilometrową pętlą po Wrocławiu; teraz idziemy z Dobrzykowic do Chrząstawy – tłumaczą.
Niosą krzyż w imieniu wielu osób. Modlą się o zdrowie, o dobre przygotowanie do sakramentu bierzmowania i do egzaminu ósmoklasisty dla synów pani Agnieszki, o błogosławieństwo Boże dla córki pana Rafała, która w przyszłym roku wychodzi za mąż.
Zdjęcia:
Obok do drogi szykują się Marek z synem Michałem – który zachęcił do drogi swojego tatę, Renata – zapalona turystka, która pokochała klimat ciszy i ciemności, Krzysztof – który dwa tygodnie wcześniej szedł już w salezjańskiej EDK. – Wtedy w połowie trasy przerwałem wędrówkę. Czułem niedosyt – mówi. – Poszedłem tam wtedy za czyjąś namową. Teraz to już moja własna, osobista decyzja.
Paweł raz już szedł z Dobrzykowic do Gajkowa i… było bardzo ciężko, ale znów się zdecydował. Krzysztof chce trochę pobyć w samotności, wykorzystać czas przed świętami, żeby sobie przemyśleć wiele spraw.
Trasy EDK z Dobrzykowic biegły blisko szlaku innej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej – Rodzinnej, która rozpoczęła się w parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie po wieczornej Mszy św. Miała nieco inną formułę. Zobacz TUTAJ. Podczas gdy rodziny – każda indywidualnie – wędrowały do kolejnych stacji (przy każdej stał jeden z ojców, trzymając krzyż), w kościele trwała modlitwa uwielbienia, prowadzona przez Kompanię Jonatana. Rodziny i osoby indywidualne po kolei, w odstępach, rozpoczynały pielgrzymią drogę.
Krzyż przygotowany dla pana Rafała przez kolegów z pracy. Agata Combik /Foto Gość– Nasza decyzja była całkowicie spontaniczna. Motorem był starszy syn Antek. Zastanawialiśmy się, czy młodszy da radę, ale stwierdziliśmy, że spróbujemy. To jest też taki wyraz podziękowania Panu Bogu za miejsce, w którym mieszkamy. Uwielbiamy tę okolicę. To dla nas dar od Boga – mówią Magda i Jarosław, idący na Rodzinną EDK z synami Antkiem i Józefem. Dodają, że taka inicjatywa na pewno przyczynia się do integracji parafii.
– Tu dzieci, tam praca, nie mieliśmy często okazji na uczestniczenie w „normalnej” Drodze Krzyżowej, a ta odbywa się „poza godzinami” – zauważają Beata i Tomasz, którzy wyszli w drogę z synem Mateuszem. – To taka okazja do bardzo indywidualnego przeżycia Drogi Krzyżowej – w oderwaniu od codziennego zabiegania, w ciszy, w ciemności, pośród przyrody, z dala od różnych rozproszeń. Chodziliśmy kiedyś na piesze pielgrzymki na Jasną Górę, do Trzebnicy (teraz raczej wybieramy się na samochodowe). Dobrze jest przypomnieć sobie tamte doświadczenia sprzed lat.