Nowy numer 18/2024 Archiwum

Chemia i powołanie (cz. 1)

Pod koniec 2021 r. odwiedziła stolicę Dolnego Śląska s. Mary Virginia Orna, urszulanka, emerytowany profesor chemii z Nowego Jorku. Z siostrą rozmawiali uczniowie Liceum Urszulańskiego we Wrocławiu Maria Mikołajczak i Mikołaj Lewczuk. W pierwszej części wywiadu siostra opowiada o swojej naukowej ścieżce i fascynacji chemią.

Czy napotkała Siostra jakieś trudności w zdobywaniu kolejnych szczebli naukowych? Jeśli tak, to jak Siostra sobie z nimi poradziła?

Jedynymi przeszkodami, jakie zwykle napotykają kobiety, to uprzedzenia, które sprawiają, że mogą być wykluczane z pełnienia niektórych funkcji. Te uprzedzenia szczególnie mnie dotknęły, ponieważ w czasie, gdy byłam gotowa ubiegać się o studia podyplomowe po zdobyciu tytułu licencjata i aplikowałam do kilku dużych uczelni, okazało się, że nie przyjmują kobiet nawet na studia magisterskie. Dotyczyło to nawet wyższych stopni doktoranckich. Byłam tym bardzo zaskoczona i zdziwiło mnie także, że nawet nasz własny stanowy uniwersytet Rutgers University w New Jersey, choć nazywał się "stanowy", to jednak nie akceptował kobiet. Tak więc pojawiła się przeszkoda związana z polityką uczelni. Zdałam sobie sprawę, że to musi się zmienić, choć na pewno nie byłam jedną z tych osób, które mogłyby zainicjować tę zmianę. Ale wtedy uświadomiłam sobie istnienie takich barier. Jeśli chodzi o moje osobiste doświadczenia, zamiast pójść na studia magisterskie, podjęłam pracę w przemyśle chemicznym, ale po roku zorientowałam się, że to nie dla mnie. Naprawdę tego nie lubiłam. I wtedy znowu zaczęłam aplikować na studia podyplomowe, ale znalazłam tylko jedną szkołę, która chciała przyjąć kobietę.

Wiemy, że badanie historii jako takiej jest bardzo ważne, ale nie słyszeliśmy o tym, aby ktoś specjalnie zajmował się badaniem historii chemii. Jakie to ma obiektywne znaczenie?

Cóż, to jest bardzo ciekawe pytanie. W dzisiejszych czasach patrzymy na naukę przez pryzmat wyników badań. Patrzymy na to, co ludzie już odkryli i w pewnym sensie na bazie tego gromadzimy coraz to większy kapitał wiedzy o otaczającej nas przyrodzie, a także uczymy się ją wykorzystywać do celów praktycznych. Korzystamy z rozwoju nauki; na przykład nie mielibyśmy elektryczności, gdyby nie nauka. Jest to efekt badań chemicznych, np. Michaela Faradaya. To, co robimy rzadziej, to szukanie początków. Te są równie istotne, co wyniki, ponieważ mówią nam, skąd pochodzimy, jaka jest nasza tożsamość. Tak więc jeżeli studiujesz historię chemii i jesteś chemikiem, zaczynasz rozmieć swoją własną tożsamość jako chemika. Coraz więcej szkół wyższych w Stanach Zjednoczonych sugeruje obecnie, ale nie wymaga, żeby studenci uczyli się ich historii, ponieważ pozwala im to mieć lepszy wgląd w naukę. Podam wam więc jeden przykład, ale jestem pewna, że znacie historię Marii Skłodowskiej-Curie, ponieważ jest ona najsławniejszą kobietą naukowcem na świecie. Maria Skłodowska-Curie była w świecie nauki nikim i napotykała przeszkody, ponieważ z mocy prawa nie mogła zdobyć wyższego wykształcenia w Polsce, dlatego w pierwszej kolejności wyjechała do Francji. Żyła praktycznie z niczego. Odwiedziłam kilka miejsc, dzielnic, w których mieszkała, a mieszkała, dla przykładu, na piątym piętrze na nieogrzewanym strychu. Być może miała jeden bochen chleba tygodniowo, a na pewno bardzo niewielkie wsparcie. I kiedy prowadziła swoje badania, zrozumiała, że przy oczyszczaniu uran dawał większą ilość promieniowania niż czysty uran. Nie mogła zrozumieć, dlaczego, pomyślała o tym i zdała sobie sprawę, że musi być w tym coś ukrytego, o czym nikt wcześniej nie wiedział; że musi być jakaś radioaktywna substancja, która była jeszcze bardziej radioaktywna niż uran. Nie mogła myśleć o niczym innym - musiała spróbować znaleźć to coś innego i zajęło jej to kilka lat, aby dokładnie zbadać 10 ton rudy, żeby w końcu wyprodukować 10 miligramów tej nowej substancji. I, wymownie, nazwała go polonem. Polon pozostałby nieznany i pozostałby czymś, czego nikt by nie odkrył być może przez bardzo, bardzo długi czas, gdyby M. Skłodowska-Curie nie znalazła wyjaśnienia dla dziwnego zdarzenia, którego nikt wcześniej nie zauważył, i gdyby nie miała tej wytrwałości, aby próbować znaleźć igłę w stogu siana. I znalazła ją, a potem oczywiście znalazła także rad w tym samym stogu siana. Ta historia sama w sobie zrodziła ogromną liczbę biografii M. Skłodowskiej-Curie. Nie sądzę, że ktoś policzył liczbę biografii, które zostały napisane w każdym języku, na każdym poziomie. I tak to właśnie się skończyło - powiększeniem układu okresowego o dwa nowe pierwiastki i dwiema Nagrodami Nobla, których wcześniej nigdy nie przyznano kobiecie. Ona tworzyła historię i pozostała historią, bo pozostaje inspiracją dla Polaków, pozostaje inspiracją dla każdej kobiety, którą znam. Tak więc jedną z moich misji jest pomaganie innym ludziom uczyć się o ważnych osobach, a szczególnie o kobietach, które tworzyły wspaniałą naukę. I myślę, że wiecie o Nagrodzie Nobla z chemii przyznanej w 2020 r. dwóm kobietom, co się jeszcze w historii nigdy nie zdarzyło. Jedna z nich to Francuzka Emmanuelle Charpentier, a druga - Amerykanka Jennifer Doudna. Nagroda została im przyznana za odkrycie łatwego sposobu łączenia genów, dzięki czemu można teraz praktycznie robić z nimi prawie wszystko.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy