Nowy numer 17/2024 Archiwum

Chemia i powołanie (cz. 2)

Pod koniec 2021 r. odwiedziła stolicę Dolnego Śląska s. Mary Virginia Orna, urszulanka, emerytowany profesor chemii z Nowego Jorku. Z siostrą rozmawiali uczniowie Liceum Urszulańskiego we Wrocławiu Maria Mikołajczak i Mikołaj Lewczuk. W drugiej części wywiadu siostra opowiada o swoim powołaniu i łączeniu chemicznej pasji z życiem zakonnym.

Będąc doktorem chemii, zdecydowała się Siostra na życie zakonne. Była Siostra gotowa na rezygnację ze swojej naukowej pasji czy przełożeni zaakceptowali od razu, że realizacja chemicznej pasji jest po prostu wpisana w Siostry życie i trzeba umożliwić jej rozwój?

Właściwie to nie ma w tym rozdziału. Zrozumiałam, że jest tak, jak powiedział Jezus w Ewangelii św. Jana: "Aby byli jedno". To jedna z najważniejszych rzeczy, że nie musi być takiego podziału. To, że jestem urszulanką, wcale nie znaczy, że nie mogę być naukowcem, ponieważ to wszystko jest częścią mnie, tym, kim jestem i nie widzę żadnej sprzeczności między tymi rolami. A tak właściwie studiowanie nauk ścisłych pomaga mi - to jest to prawie mistyczne doświadczenie, gdy zdajesz sobie sprawę z piękna cząsteczek, atomów, ich delikatności, a także absolutnie niesamowitych mechanizmów, które nimi rządzą. To wszystko funkcjonuje? To po prostu powala na kolana! Dla mnie studiowanie nauk ścisłych to religijne doświadczenie.

Co jest takiego szczególnego w urszulańskim charyzmacie?

Och, to naprawdę dobre pytanie. Przesiąkałam nim przez cztery i pół roku, gdy uczyłam w liceum Mount of St. Ursula, i nie zdawałam sobie z tego sprawy. A później musiałam przemyśleć to sama, przetrawić to. Jest coś takiego specjalnego w charyzmacie urszulańskim. Zdałam sobie sprawę, że sięga to korzeniami do św. Anieli Merici. Święta Aniela nie była zbytnio zatroskana tym, co urszulanki powinny robić. Bardziej zajmowało ją to, jakie powinny być. To "bycie" było o wiele ważniejsze niż "działanie", ponieważ działanie wywodzi się z tego, kim jesteś. Więc Aniela nie wyznaczała szczególnego zadania dla swoich sióstr poza tym, żeby zwracać uwagę na znaki czasu. A kiedy dostrzegasz potrzeby innych, które należy zaspokoić, to idź i je zaspokój. Lecz zanim to zrobisz, pamiętaj: najważniejsze jest twoja relacja z Bogiem. Dlatego potrzeba spotkania z Nim jest bardzo, bardzo ważna. Właśnie dlatego każdego dnia potrzebujemy poświęcić czas na modlitwę, zarówno osobistą, jak i wspólną. To jest naprawdę wielka siła napędowa, ale charyzmat pochodzi od św. Anieli: aby "być", niekoniecznie "działać", dopóki najpierw w pełni się nie "będzie". To "bycie" będzie później właśnie warunkować to "działanie", to, co robisz i jak to robisz. Z tego wynikało coś więcej - osoby kierujące urszulankami chciały mieć pewność, że kiedy wprowadzano młode dziewczyny w życie urszulańskie, miały wpierw zrozumieć, kim są i co jest najważniejsze, czyli najpierw edukacja. Dlatego urszulanki zadbały o to, aby każda siostra, która trafiała do zakonu, jeśli nie miała jeszcze odpowiedniego wykształcenia, edukowała się w tym, co jest dla niej ważne, aby stała się ukształtowaną osobą. I tak zrozumiałam, że żadna urszulanka nigdy nie przekazuje swojej wiedzy, dopóki nie jest dobrze wykształcona w tym, czego uczy. Gdy się tam pojawiłam, miałam już doktorat z chemii. Siostry nie mówiły mi: "Wróć i  zrób habilitację", ale powiedziały: "Wiesz co, to, czego naprawdę potrzebujesz, to wykształcenie religijne, a ty nie masz o tym wiedzy". Dlatego spędziłam dwa lata studiów podyplomowych w Catholic University of America, że zdobyć dyplom z teologii. To były najlepsze dwa lata mojego życia. Naprawdę kochałam studiować teologię i to naprawdę umocniło moje powołanie, które prawdopodobnie nie przetrwałoby, gdyby tak się nie stało. W tak zwanym międzyczasie ani razu nie zajrzałam do książki z chemii. Po tych dwóch latach zostałam zapytana, czy mogłabym uczyć chemii na naszym uniwersytecie. Szczęśliwie uczyłam tam chemii przez następne 40 lat.

Czy trudno było być zakonnicą w USA? Czy to się zmieniło na przestrzeni lat, a jeśli tak, to jak?

Cóż, na pewno się zmieniło. Powiedziałbym, że było trudne, a zmieniło się w zasadzie z powodu Soboru Watykańskiego, który odbył się w 1962 roku. Po soborze i opublikowaniu dokumentów, które wszyscy otrzymaliśmy do przestudiowania, jedną z rzeczy, o które nas poproszono, było przestudiowanie dokumentów dotyczących życia zakonnego, gdzie kładziono nacisk na to, że musimy dostrzegać znaki czasu, które będą nam mówiły, jak się zmieniać. A to zajęło nam dużo czasu. Pracowaliśmy nad tym prawdopodobnie przez ok. 10 czy 12 lat i wiele osób się z tym nie zgadzało, było między nami wiele sporów o to, co zmienić. I stopniowo doszliśmy do pewnego rodzaju porozumienia, że musimy być znacznie bardziej otwarci. Kościół już nie uznawał formy półklauzurowej, więc chciałyśmy wrócić do naszych korzeni - św. Aniela pierwotnie nie chciała gromadzić nas w klasztorze. To św. Karol Boromeusz swoimi reformami w pewnym sensie wepchnął urszulanki do klasztoru. To wcale nie był pomysł św. Anieli. A więc ostatecznie starałyśmy się stopniowo z tego uwolnić, żeby było dużo więcej kontaktu z ludźmi i myślę, że w tym była ta trudność, ale w końcu chyba się udało.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy