O tym, po co czytać Biblię, ale też jak to robić, rozmawiali bp Maciej Małyga, ks. prof. Mariusz Rosik oraz ks. dr Grzegorz Strzelczyk podczas dyskusji panelowej, zorganizowanej przez Inicjatywę Biblijną "Lumen Vitae" w auli PWT we Wrocławiu.
O tym, że warto czytać Pismo Święte, nie trzeba było uczestników przekonywać, ale czy przy lekturze nie czyhają na nas rozmaite pułapki? Jedną z ich, jak zwrócili uwagę prelegenci, jest możliwość sięgania po niewiarygodne, nierzetelne tłumaczenia Pisma Świętego (a istnieją takie, których autorzy nie dokonują wiernego przekładu, ale biblijne teksty "naznaczają" swoimi poglądami, jak się to dzieje w "Nowym przekładzie dynamicznym").
Wiele trudności, napięć, jest twórczych. - Gdy czyta się słowo Boże we wspólnocie, to zawsze w jakimś kontekście - zauważył ks. Strzelczyk. - Istnieje napięcie między tym, do czego słowo Boże wzywa, chce nas pociągnąć, a tym, gdzie jesteśmy i gdzie chcielibyśmy zostać. To niezwykle ciekawy moment, gdy ludzie osobiście odkrywają, że są wezwani przez słowo Boże do jakiejś misji, do pójścia tam, gdzie ich jeszcze nie ma...
Zwrócił uwagę na fakt, że zawsze tam, gdzie więcej niż jedna osoba czyta Pismo Święte, pojawiają się "różne prędkości" w rozumieniu i realizowaniu Bożego przesłania. To stwarza zagrożenia, ale i szanse, jest zaproszeniem do wzajemnej troski o siebie.
Ksiądz profesor Rosik zwrócił uwagę na pokusę odnoszenia słowa Bożego od razu wprost do swojego życia, przy pomijaniu pierwotnego celu napisania danego tekstu do konkretnej wspólnoty - a to najpierw należy odkryć. Źle jest pomijać ów pierwotny cel, a także to, jak Kościół przez 20 wieków interpretował dany tekst. Jest to pokusa ahistoryzmu.
Mówił również o zagrożeniu psychologizmu (np. interpretowanie historii córki Jaira w kontekście domniemanej anoreksji), fundamentalizmu (np. dosłowne traktowanie zakazu nazywania kogokolwiek prócz Boga ojcem), denominacjonizmu (czytanie Biblii z wcześniej założoną tezą, do której dopasowuje się tekst Pisma Świętego).
Biskup Maciej zwrócił uwagę, że czasem przy wspólnotowej lekturze i dzieleniu się słowem Bożym pojawia się swoista rywalizacja - kto powie coś mądrzejszego, bardziej oryginalnego. Nie o to przecież w tym chodzi.
Ksiądz Strzelczyk zauważył, że podstawowy sposób kontaktu z biblijnym tekstem to udział w liturgii, a czymś, co może najlepiej zachęcić do lektury Pisma Świętego, jest dobrze przygotowana homilia. Uczulił słuchaczy, by pozostali ostrożni w korzystaniu z mnóstwa materiałów biblijnych zamieszczanych w przestrzeni wirtualnej. Nieufność winny budzić zwłaszcza "nauki" kogoś, kto wyraźnie nie przedstawia się - nie mówi, kogo reprezentuje, gdzie zdobył znajomość Pisma Świętego, kto go upoważnił do nauczania.
Czy przypadkiem naukowe zgłębianie biblijnego świata "szkiełkiem i okiem" badacza nie przeszkadza w spojrzeniu wiary, w słuchaniu słowa Bożego jako uczeń Chrystusa? Ksiądz profesor Rosik przekonywał, że przeciwnie, bardzo pomaga - sprawia, że lepiej rozumiemy, co Bóg do nas mówi, poznając całe biblijne środowisko, dostrzegamy głębię i sens biblijnego przekazu.
Wspomniał, że co prawda "żywe i skuteczne" jest słowo Boże, a nie komentarze do niego, ale warto z nich korzystać. - Kiedy zaczynamy lekturę jakiejś biblijnej księgi, zachęcam, by najpierw przeczytać wstęp do niej (czy to zamieszczony np. w Biblii Tysiąclecia, czy inny), następnie przejść do tekstu Pisma Świętego, a potem sięgnąć do komentarzy, które pogłębią nam przeczytaną treść - podpowiadał.
Ksiądz Strzelczyk podkreślił, że nie ma sensu rozdzielać kwestii wiedzy i modlitwy - modlitewna lektura Biblii kształtuje również nasz rozum, pogłębia wiedzę, buduje świadomość, sposób myślenia i reagowania. Słowo - zrozumiane, przemodlone - może oświetlać różne sytuacje naszego życia.
Zauważył, że czasem traktuje się Pismo Święte jako część dziedzictwa ludzkości, co jest prawdą, ale dla człowieka wierzącego niecałą. Ciekawe bywa słuchanie czyichś swobodnych skojarzeń kulturowych odnoszących się do Biblii, ale jeśli na tym tylko się zatrzymujemy, wtedy nie zaczerpniemy tego, co w niej najcenniejsze.
- Jeśli chcemy karmić się tym, co Bóg "włożył" w tekst, lepiej czytać go wewnątrz żywej wspólnoty Kościoła, żywej tradycji Kościoła, w której przez wieki przekazywane były znaczenia biblijnych tekstów - mówił, podkreślając, że lepiej najpierw zrozumieć te znaczenia słowa Bożego, które sam Bóg zamierzył, niż zdawać się na pomysły, koncepcje jakiegoś człowieka.
Zobacz także TUTAJ.