Przemierzą na rowerach 1400 km w 10 dni - z Wrocławia do Asyżu. Wiozą intencje wielu ludzi do grobu św. Franciszka.
Na szosowych rowerach przemierzą Czechy, Austrię, Alpy oraz dużą część Włoch wraz z ich wschodnim adriatyckim wybrzeżem. Planują spać w namiotach i poszukiwać w sercach odpowiedzi na wiele pytań.
Paweł, Michał i Łukasz w czwartek o poranku wyruszyli sprzed kościoła pw. NMP na Piasku we Wrocławiu do Asyżu. Ich cel to grób św. Franciszka. Wcześniej zebrali od chętnych intencje, które zawiozą do Umbrii. Tę wyprawę przygotowywali od kilku miesięcy. W grę wchodziły nie tylko sprzęt, ale i fizyczna forma.
- Chcemy się w ten sposób modlić za innych. To piękne móc się wzajemnie za siebie modlić i prosić dobrego Boga o wsparcie w trudnych chwilach. Myślę, że brakuje nam we współczesnym świecie takiej wiary, że możemy dla siebie coś zrobić przez trud i modlitwę. Modlitwa ważna jest szczególnie teraz, kiedy nasza diecezja przeżywa synod. Możemy się włączyć w to dzieło. Prosić Boga, żebyśmy jako Kościół umieli usłyszeć Jego głos. Rozpoznać w tej wolności, którą nam daje, drogę, jaką chce nas prowadzić - mówi Łukasz Rataj.
Istotne z perspektywy rowerowych pielgrzymów jest samo doświadczenie odkrywania. Pielgrzymka staje się dla nich formą przeżywania trudów i przestrzeni na wyciszenie, zostawienie tego, co codzienne. Wsłuchanie się we własne serce. - Chcemy, aby ta pielgrzymka była powiedzeniem Bogu: "Tak, chcemy Cię poznawać - oddać Ci trud, ale także z Tobą przeżyć cudowne chwile". Bo taka podróż jest pełna cudownych widoków, miejsc, przygód, ludzi, spotkań z Bogiem. A dodatkowo każdy z nas jest taki, że po części za tymi przygodami tęskni. Mamy w sobie chęć odkrywania, poszukiwania własnych granic, mierzenia się wyzwaniami - opowiada Michał Skrzypczyński.
Tak długa podróż rowerowa wymaga nie tylko sprawności fizycznej, ale i odwagi oraz odpowiedniej mentalności. - Najtrudniejszą przestrzenią jest psychika. Ciało może odmówić współpracy i będzie zmęczone. Wówczas odpoczywamy, jedziemy wolniej. Nie bierzemy przecież udziału w wyścigu. To wyprawa na wytrzymałość. Trzeba umieć przezwyciężyć ból, kolejny ostry podjazd, złą pogodę, zimną noc w namiocie. Zapewne pojawią się zniechęcenie, wątpliwości, czy damy radę, tęsknota za domem (podbita szybko zmęczeniem) czy bliskimi. Jest także nuta niepewności, czy wszystko będzie dobrze z rowerami, czy odnajdziemy właściwą drogę, czy na pewno będzie tam nocleg lub czy ktoś go nam udzieli... - zastanawia się Ł. Rataj.
On sam ma doświadczenie podobnej wyprawy. Przejechał bowiem z Wrocławia na rowerze 3100 km do grobu św. Jakuba w Hiszpanii. Opisaliśmy jego podróż tutaj:
Jak uczestnicy wyprawy-pielgrzymki określają jej charakter? - Myślę, że ma wiele odsłon: dziękczynna, pokutna, radosna, przebłagalna. W takiej podróży jest czas na wszystko. Musimy także mierzyć się z tym, co nam przyniesie każdy kolejny dzień - podsumowuje P. Skrzypczyński.
Przed wyjazdem kolarze uczestniczyli w porannej Mszy św.