"Wujek" - tak zwracały się do niego pokolenia studentów, kleryków, inteligencji, a wcześniej dzieci i młodzież na Kresach. Podczas konferencji "Sługa Boży ks. Aleksander Zienkiewicz. Przewodnik w drodze do wiary i świętości" o tej niezwykłej postaci opowiadali ci, którzy go znali, badali jego pisma i towarzyszą jego drodze na ołtarze. Z ich świadectw wyłania się obraz kapłana, który świętość traktował nie jako "bonus dla wybranych", ale jako normalny, codzienny program życia.
Konferencja, która odbyła się w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, była częścią obchodów 30. rocznicy śmierci wybitnego wrocławskiego duszpasterza akademickiego.
Świętość nie jest dla elity
Bp Sławomir Oder, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Zienkiewicza, zaczął od osobistego doświadczenia - pracy przy procesie bł. Stefana Frelichowskiego, a później św. Jana Pawła II. To właśnie ci święci nauczyli go na nowo patrzeć na Kościół jako wspólnotę powołanych do świętości.
Mówił, że bardzo często godzimy się na życie w przeciętności i bylejakości, tymczasem świętość jest protestem przeciwko temu, jest wyjściem z przeciętności. Jan Paweł II zachęcał młodych, by z życia czynili "arcydzieło", a jest to nic innego, jak ewangeliczne zaproszenie do świętości. Biskup przypomniał nauczanie Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza konstytucję Lumen gentium, która mocno podkreśla powszechne powołanie do świętości. Nie jest ono zarezerwowane dla zakonników i księży, ale obejmuje wszystkich - świeckich i duchownych. Ostatecznym celem Kościoła jest doprowadzić człowieka do zjednoczenia z Bogiem, do oglądania Jego oblicza. Ta perspektywa jest eschatologiczna, ale realizuje się tu i teraz - przez konkretne wybory, sakramenty i codzienną wierność.
W centrum tej drogi stoi Eucharystia. Bp Oder przywołał słowa św. Jana Pawła II z encykliki Ecclesia de Eucharistia: "Kościół żyje dzięki Eucharystii". Eucharystia wyznacza rytm dnia Kościoła, jest szkołą miłości i początkiem życia eucharystycznego, czyli życia "na wzór Jezusa, który stał się chlebem wydanym za nas". Spotkanie z Chrystusem Eucharystycznym powinno przełożyć się na styl życia - na gotowość do dawania siebie i do bycia "chlebem" dla innych.
W tym świetle postać ks. Aleksandra nabiera szczególnego znaczenia. Biskup podkreślił, że życie "Wujka" jest modelowym przykładem, jak powszechne powołanie do świętości realizuje się w konkretnej historii - w biografii duszpasterza, wychowawcy i człowieka Eucharystii.
"Czwórka" - laboratorium świętości i wolności
Po wojnie ks. Aleksander - kapłan z Wileńszczyzny i Nowogródczyzny - związał swoje życie z Wrocławiem i tzw. Ziemiami Odzyskanymi. Miasto zniszczone, zasiedlane na nowo, naznaczone traumą wojny i nowym systemem politycznym stało się miejscem, gdzie dojrzewała jego świętość.
Sercem jego posługi była "Czwórka" - duszpasterstwo akademickie przy ul. Katedralnej 4. Bp Oder nazwał to miejsce "laboratorium świętości i wolności", antytezą wobec ateistycznego totalitaryzmu. "Czwórka" nie była tylko kaplicą i salą na spotkania. Funkcjonowała jak wyższa szkoła kultury religijnej - obok modlitwy były tu katechezy, wykłady, konwersatoria, spotkania kulturalne i towarzyskie. "Wujek" uczył nie tylko dogmatyki i Pisma Świętego, ale także pięknej polszczyzny, kultury, szacunku do tradycji, stając się żywym pomostem między światem utraconych Kresów a rodzącą się powojenną inteligencją.
Żył w rytmie Eucharystii i konfesjonału. Świadkowie wspominają, że pełnił "nieustanny dyżur" - od rana do późnej nocy był dostępny dla młodych. Rezygnował z własnego komfortu, by mieć czas, serce i uwagę dla każdego, kto przychodził. Jako rektor seminarium duchownego formował przyszłych kapłanów, wpajając im sumienność, odpowiedzialność i intelektualną uczciwość.
Jego kapłaństwo dojrzewało w cieniu dwóch totalitaryzmów - nazizmu i komunizmu - które negowały Boga i godność człowieka. Na Kresach doświadczył prześladowań, nękania wspólnoty sióstr nazaretanek, męczeństwa 11 sióstr w Nowogródku. Później, w realiach PRL, mierzył się z ateizmem państwowym, próbującym wyrugować wiarę ze sfery publicznej. Wobec tej "cywilizacji śmierci" stał się "świetlistym znakiem sprzeciwu" - współorganizował Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej, wprowadzał Ewangelię do przestrzeni publicznej poprzez kulturę i słowo, pokazując, że wiara ma prawo obywatelstwa i może być źródłem wolnej myśli oraz duchowej niezależności.
Dziś - wobec nowych form ateizmu praktycznego, "pełzającej apostazji" i relatywizmu moralnego - jego świętość nabiera prorockiego wymiaru. Uczy, że wysoka miara życia chrześcijańskiego realizuje się w zwykłych, codziennych wyborach, w pracy, rodzinie i odpowiedzialności za dobro wspólne.
Kresy: dom, z którego wyrastał
O tym, jak bardzo ks. Aleksander był zakorzeniony w Kresach II Rzeczypospolitej, mówił ks. prał. dr Jan Adamarczuk. Jego wystąpienie miało formę głębokiego, osobistego świadectwa.
czytaj także:
Pierwsze, co wybrzmiało, to pozdrowienie: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". - W naszym domu zawsze tak się witaliśmy - wspominał. - Kiedy pytałem mamę, dlaczego, odpowiadała: "Bo tak było u nas w Dąbrowicy. I tak uczył ks. Aleksander Zienkiewicz". Już to pokazuje, jak mocno duchowość "Wujka" weszła w styl życia całych rodzin.
Mama ks. Adamarczuka poznała ks. Aleksandra w czasie wojny w parafii w Siemieniszkach koło Nowogródka. Po aresztowaniu i rozstrzelaniu miejscowych księży w 1942 r. ks. Zienkiewicz jeździł rowerem po parafiach, sprawując sakramenty i rozmawiając z ludźmi. Nastolatka, osierocona przez wojnę, znalazła w nim nie tylko duszpasterza, ale przewodnika i oparcie. Pamiętała jego rozmowy i to, że przygotowywał wiernych na moment, gdy... zabraknie kapłana.
Wyjazd z Kresów w 1946 r. był jedną z najtrudniejszych decyzji jego życia. Miał świadomość, że pozostawieni w ZSRR katolicy będą przez lata pozbawieni sakramentów. Jednocześnie czuł się odpowiedzialny za tych, którzy trafiali na Ziemie Zachodnie i tam budowali swoje życie od zera. Dlatego wybrał Wrocław - by pozostać ze swoimi ludźmi.
Ks. Adamarczuk opowiadał też o niezwykłej roli sióstr nazaretanek w Nowogródku. W jego domu od dziecka powtarzano, że siostry "oddały życie za ks. Aleksandra". Ten przekaz dojrzewał i został potwierdzony w dokumentach procesu sióstr. Z czasem ks. Zienkiewicz zainicjował pielgrzymki nowogródczan na Jasną Górę. Do dziś jest to miejsce spotkań ocalałych wychowanków sióstr i "Wujka" oraz ich rodzin - przestrzeń pamięci, wdzięczności i modlitwy.
Kapłan brał także udział w pracach komisji historycznej procesu beatyfikacyjnego, jeżdżąc na Białoruś i docierając do miejsc związanych z "Wujkiem". Odwiedził m.in. Lembówkę, dziś już nieistniejący szlachecki zaścianek będący miejscem jego urodzenia. - Dzięki Dąbrowicy trochę rozumiem klimat domu rodzinnego ks. Aleksandra - przyznał. - To był świat wychowania w wierze, patriotyzmie i odpowiedzialności za innych - dodał.
Przewodnik młodzieży i inteligencji
Ks. prof. Włodzimierz Wołyniec przybliżył "wewnętrzną mapę" ks. Zienkiewicza - jego myślenie o moralności i wychowaniu. Oparł się na najstarszych pismach sługi Bożego z czasów seminarium, wydanych później jako "Przewodnik do nieba. Zasady życia chrześcijańskiego".
Centralnym punktem tej duchowej mapy jest miłość Boża. "Wujek" notował słowa św. Augustyna: "Czymże Ty jesteś, o Boże, że mi każesz siebie miłować?", a zaraz potem dodawał swój własny aksjomat: kto ma miłość Bożą, ten we wszystkich okolicznościach zachowuje hierarchię wartości: Bóg - dusza - materia. To uporządkowanie nie jest teorią, lecz praktyczną zasadą życia. Najwyżej jest Bóg. Zaraz potem dusza, czyli całe życie człowieka, jego wnętrze, godność, powołanie do wieczności. Dopiero później materia - rzeczy, dobra tego świata. Bez miłości Bożej ta hierarchia się rozsypuje, człowiek zaczyna żyć chaotycznie, goni za rzeczami i traci to, co najcenniejsze.
Z miłości Bożej wyrastały konkretne rysy, które ks. Zienkiewicz uważał za istotne. Pierwszym z nich było współczucie połączone z pragnieniem zadośćuczynienia. Wpatrując się w Serce Jezusa, "Wujek" widział, że wobec zła nie wystarczy się litować - trzeba podejmować pokutę i ofiarę, brać na siebie część ciężaru grzechów innych, włączać się w Chrystusowe "naprawianie" świata. Stąd jego ogromna wrażliwość na zło moralne obecne nie tylko w życiu jednostek, ale także w kulturze - w literaturze, teatrze, filmie.
Drugim ważnym elementem była ofiarność. Miłość do bliźniego, jak podkreślał, musi być oparta na gotowości ponoszenia ofiary i przyjęcia pokuty także za tych, którzy nie potrafią albo nie chcą się nawrócić. Chodziło o to, by nie odpowiadać na zło kolejnym złem, lecz przezwyciężać je dobrem. W ten sposób miłość bliźniego upodabniała wychowawców i wychowanków do Chrystusa, który oddaje życie za owce.
Trzecią cechą była czystość, ściśle związana ze skromnością. Ks. Zienkiewicz pisał, że czystość jest atmosferą, w której oddycha prawdziwa miłość, a skromność - konsekwencją wewnętrznego opanowania. Nie jest ona słabością, lecz siłą serca, która potrafi zdobywać innych bardziej niż nachalna ekspresja. Bardzo poważnie traktował przykazanie czystości, wskazując, że normy Ewangelii nie są zamachem na wolność, ale drogą do szczęścia i integralnego rozwoju człowieka.
Wreszcie mówił dużo o duchu pokuty, rozumianej nie jako ponury rygoryzm, lecz jako lekarstwo na egoizm i brak miłości. Człowiek, który kocha, nie może przejść obojętnie wobec zła, także własnego. Dlatego pokuta - podejmowana w zjednoczeniu z ofiarą Chrystusa - staje się współpracą z Bogiem w zbawianiu świata.
Styl wychowawcy ks. Zienkiewicza można streścić, ale nie uprościć, w czterech słowach: pokora, zrozumienie, gorliwość i cierpliwość. Pokora w jego ujęciu nie polegała na umniejszaniu siebie, lecz na realistycznym spojrzeniu: z jednej strony na własne zdolności i pracę nad sobą, z drugiej - na źródło wszelkiego dobra, którym jest Bóg. Wymagała także pokory w słowach: unikania tonu rozkazującego, lekceważącego innych, taniej błyskotliwości nastawionej na efekt.
Metoda zrozumienia polegała na tym, by nie przykładać do drugiego człowieka własnej miary, ale spróbować zobaczyć świat jego oczami. "Wujek" powtarzał, że można - w imię obrony wiary - zburzyć miłość, jeśli zabraknie takiego zrozumienia. Tymczasem Ewangelia wzywa raczej do wejścia w czyjąś historię niż do prostego osądzenia.
Gorliwość widział jako miłość gotową do ofiary. Nie chodziło o nerwową aktywność, ale o wewnętrzny żar, który popycha do działania wtedy, gdy trzeba stanąć w obronie dobra i człowieka. Dlatego tak często łączył gorliwość z modlitwą i zaufaniem Bogu.
Cierpliwość - ta słynna "potrójna" - obejmowała zarówno stosunek do siebie, jak i do wychowanków oraz do samego procesu dojrzewania do świętości. Wymagała wytrwałości, która nie rezygnuje przy pierwszych trudnościach. Ks. Zienkiewicz powtarzał, że tylko wychowawca zjednoczony z Bogiem i kierujący się motywami nadprzyrodzonymi jest zdolny do takiej cierpliwej miłości.
Droga na ołtarze
O ostatnim etapie historii ks. Zienkiewicza - drodze na ołtarze - opowiedział karmelita o. Szczepan Praśkiewicz OCD, relator sprawy w Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych. Przypomniał, że proces beatyfikacyjny można rozpocząć najwcześniej pięć lat po śmierci kandydata, aby ostygły pierwsze emocje, a opinia świętości okrzepła i została zweryfikowana przez czas. Jednocześnie nie powinno się odkładać go zbyt długo, by nie zatracić żywej pamięci świadków.
czytaj dalej pod zdjęciem
O. Szczepan Praśkiewicz OCD - relator procesu beatyfikacyjnego ks. Zienkiewicza w Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
Karol Białkowski /Foto Gość
W przypadku "Wujka" wszystko przebiegało wzorcowo. Już w piątą rocznicę jego śmierci, w 2000 r., w PWT zorganizowano pierwsze sympozjum jemu poświęcone. Środowisko "wujkowe" - wychowankowie, współpracownicy, przyjaciele - zwróciło się do kard. Henryka Gulbinowicza z prośbą o zgodę na publiczną modlitwę w intencji beatyfikacji. Następca kardynała abp Marian Gołębiewski rozpoczął formalne przygotowania: uzyskał pozytywną opinię Konferencji Episkopatu Polski, powołał postulatora diecezjalnego (ks. prał. Andrzeja Dziełaka) oraz komisję historyczną, a następnie zwrócił się do Watykanu o tzw. nihil obstat, czyli potwierdzenie, że Stolica Apostolska nie widzi przeszkód do rozpoczęcia procesu.
Po otrzymaniu zgody ogłoszono w archidiecezji edykt zapowiadający proces i zaproszono świadków. Trybunał archidiecezjalny przesłuchał 45 osób: biskupów, kapłanów, siostry zakonne, świeckich, w tym siostrę ks. Aleksandra i wielu jego wychowanków - lekarzy, inżynierów, naukowców. Zebrano obszerną dokumentację, także z archiwów państwowych i akt służb bezpieczeństwa.
Po zamknięciu procesu na poziomie diecezji akta przewieziono do Rzymu i oficjalnie otwarto. W Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych wyznaczono postulatora fazy rzymskiej - został nim bp Oder - i relatora, którym jest o. Praśkiewicz. Na jego barkach spoczął obowiązek przygotowania obszernej positio o życiu i cnotach sługi Bożego.
Ta licząca kilkaset stron księga zawiera biografię ks. Zienkiewicza, opis samego procesu, analizę jego cnót w stopniu "ponadprzeciętnym", bogaty wybór pism, korespondencji, kazań i konferencji oraz świadectwa wychowanków. Obecne są także dokumenty historyczne, w tym materiały komunistycznych służb, które paradoksalnie często potwierdzają jego odwagę i wierność Kościołowi. Osobną grupę stanowią świadectwa spontanicznej "opinii świętości": relacje o sympozjach, publikacjach, tablicach pamiątkowych, nadawaniu jego imienia różnym miejscom i instytucjom, a także rozwijającym się kulcie prywatnym.
16 października 2024 r. positio zostało oficjalnie przekazane prefektowi Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcellowi Semeraro. Kolejnym etapem będzie omówienie tej księgi przez komisję teologów, a następnie przez kardynałów i biskupów. Dopiero po ich pozytywnej opinii papież będzie mógł podpisać dekret o heroiczności cnót.
Konferencja we Wrocławiu zbiegła się z kolejną ważną wiadomością z Rzymu - bp Oder został mianowany członkiem Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, tej samej, która będzie oceniać sprawę ks. Aleksandra. To powód do radości, ale także do jeszcze bardziej gorącej modlitwy o dobre rozeznanie.
Święci nie przemijają
Na zakończenie przywołano słowa św. Jana Pawła II z homilii o św. Kindze: "Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości". Karol Wojtyła - przez lata zaprzyjaźniony z "Wujkiem" i współpracujący z nim przy przygotowaniu programów duszpasterstwa rodzin - pisał o sobie: debitor factus sum - "stałem się dłużnikiem" wobec tych, którzy modlitwą i cierpieniem wspierali jego drogę. Podobne doświadczenie długu wdzięczności, jak podkreślał bp Oder, towarzyszyło ks. Aleksandrowi, gdy patrzył na ofiarę sióstr nazaretanek z Nowogródka. Dziś wielu jego wychowanków mówi to samo o nim. Czują się jego dłużnikami. Zawdzięczają mu nie tylko formację intelektualną czy zawodową, ale przede wszystkim odwagę, by mierzyć wysoko w rodzinie, małżeństwie, pracy i służbie publicznej.
"Wujek" uczył, że świętość oznacza życie zakorzenione w Eucharystii, wierność codziennym obowiązkom, radosną nadzieję mimo trudnych czasów, wrażliwość na drugiego człowieka oraz gotowość do ofiary i zadośćuczynienia. Pokazywał, że jest to droga pokornej, cierpliwej miłości, która zaczyna się w sercu, a kończy w konkretnych decyzjach. Proces beatyfikacyjny ma potwierdzić to, co wielu już dziś nosi w sercu. Niezależnie jednak od kolejnych watykańskich dokumentów, ks. Zienkiewicz trwa jako przewodnik - taki, jaki był za życia: spokojny, wymagający, cierpliwy, bliski. Taki, który nie tylko mówi o świętości, ale prowadzi do niej krok po kroku.