Serce na Równiku

Kiedy tuż za progiem szerokim uśmiechem witają cię Jacek i Kuba, od razu rozumiesz, że nie wszedłeś do pierwszej lepszej kawiarni.

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 13.08.2018 08:07
0

Na wrocławskim Nadodrzu przy ul. Jedności Narodowej 47 dzieją się cuda. To cuda, które Pan Bóg czyni ludzką ręką. Wykładowcy Instytutu Filologii Polskiej, prof. Małgorzata Młynarska i dr hab. Tomasz Smereka, wspierani mocno przez otoczenie, powołali do istnienia Cafe Równik i zatrudnili do pracy w niej profesjonalnych kelnerów niepełnosprawnych. To dlatego, że klubokawiarnia promuje nowatorskie podejście terapeutyczne i jednocześnie jest wyjątkowym zapleczem badawczo-naukowym. Zajrzyj, napij się kawy i przekonaj się sam!

Kulturalny, uśmiechnięty i… ogolony

Jacek ma 20 lat i cierpi na upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim. – Lubię swoją pracę i nie sprawia mi ona żadnej trudności. Kiedy pierwszy raz chwyciłem za tacę kelnerską w Cafe Równik, byłem nieco przejęty, ale szybko mi przeszło, bo usługiwanie ludziom w naszym lokalu sprawia mi wielką przyjemność – mówi.

Wspomina, że nie mógł się doczekać otwarcia kawiarni, ponieważ dla niego nadszedł nowy etap życia. – To już jest poważna robota. W wakacje mamy mniejszy ruch, ale zdarzają się intensywniejsze godziny. Wtedy też dajemy radę. Podchodzimy do pracy na luzie. Na szczęście nie zdarzyło mi się jeszcze nic wylać czy potknąć się – opowiada. Dodaje, że ma „wypasiony” fartuch i koszulkę, co mu się w tej pracy także bardzo podoba.

Z Kubą, chłopcem upośledzonym w stopniu ciężkim i zespołem Downa, rodzice przyszli na terapię, gdy miał 6 miesięcy. Dzięki temu rozwinął mowę na poziomie podstawowym i ukształtował w sobie wysoki system rozumienia, empatii i rozpoznawania stanów. Zawsze chciał zostać aktorem i tak też trochę traktuje pracę w Równiku – jako rodzaj teatralnej gry.

– Podoba mi się to miejsce ze względu na atmosferę. Czuję się jak u siebie w domu. Wszyscy pomagają sobie nawzajem. Polubiłem kelnerowanie. Raz wylała mi się kawa, ale się tym w ogóle nie przejmuję – zapewnia. Jego zdaniem kelner powinien być uprzejmy, radosny, uśmiechnięty, kulturalny... –...i ogolony! – kończy zdecydowanie.

Wielką radość sprawiała mu pomoc rodzicom w remontowaniu i przystosowywaniu lokalu. – Nie odczuwam stresu w pracy, bo nie traktuję jej jak zawodów czy rywalizacji. Robię to, co bardzo lubię. Dlaczego mam się tym denerwować? – pyta. Przyznaje, że największym wyzwaniem dla niego są ciężkie naczynia do noszenia na tacy.

Idziemy pod prąd

Pomysł na nietypową klubokawiarnię zrodził się wiele lat temu. O jej wyjątkowości świadczą kelnerzy. Niektórzy do tej pracy przygotowywali się właściwie od niemowlaka. Bo mówiąc o Równiku, trzeba cofnąć się o ponad 20 lat, kiedy to grupa niepełnosprawnych umysłowo chłopców zaczynała terapię pod opieką prof. Młynarskiej i dr. hab. Smereki.

Przez lata nieustannie realizowali oni zadania terapeutyczne ściśle określonej metody pod nazwą „Dyna-Lingua M.S.”, nastawionej na rozwój mowy i myślenia. Stworzyli ją właśnie wrocławscy naukowcy.

– To byli chłopcy z dużymi dysfunkcjami mózgowymi, jak np. głęboki autyzm lub zespół Downa z poważnymi upośledzeniami – mówi prof. Małgorzata Młynarska. Wieloletnie liniowe badanie wykazało, że można tak poprowadzić dzieci z poważnymi zaburzeniami, iż są one w stanie sprostać zadaniom stawianym ludziom ze zdrowym mózgiem i normalnymi umiejętnościami werbalnymi.

– Wytyczyliśmy sobie jasny cel: dalej rozwijać ich aparat mowy poprzez pracę, w której trzeba mówić. Idziemy zatem pod prąd. Mają kłopoty z mówieniem? Dajemy im zadania, które wymagają mówienia, czyli np. pracę kelnera. Nasze podejście świetnie się sprawdziło – ocenia z perspektywy czasu logopeda i terapeuta.

Obecnie w Cafe Równik zatrudnionych jest dziewięcioro niepełnosprawnych – ośmiu chłopców i jedna dziewczyna. Pomysłodawcy planują w przyszłości poszerzyć ekipę.

1 / 2
oceń artykuł Pobieranie..