Zapisane na później

Pobieranie listy

(Nie)odpowiedzialny

Kradzieże, pobicia, prostytutki, wielkie pieniądze i wielkie długi. Totalna degeneracja i… palec Boży. Janusz przezwyciężył swój upadek i odbił się od dna. Rozpoczął się Wielki Post. To dobry czas na to, by się zastanowić nad swoim życiem.

Karol Białkowski Karol Białkowski

dodane 28.02.2020 09:05
0

Na szczęście za przemyśleniami poszła też konkretna decyzja, by ratować to, co się da. – Może dziwnie to zabrzmi, ale miałem sen, wskazówkę od Pana Boga. Widziałem w nim sytuację, która przytrafiła mi  się po  jakimś czasie za granicą. Było tam konkretne wskazanie, abym uciekał, również od tego życia – opowiada. Po powrocie do Polski z każdej strony był przyciśnięty do muru. Jednak Pan Bóg go nie zostawił. – Mówiłem sobie „Panie Boże, jeśli jesteś, to mi pomóż, bo ja już nie mogę tak dalej żyć”. On przychodzi przez doświadczenia, w nich się objawia. I właśnie przez nie przekonałem się, że jest i że mi pomaga – mówi.

Nowe życie

Janusz na jakiś czas musiał opuścić Wrocław, by przemyśleć, jak wyjść z matni, w której się znalazł. – Z żoną doszliśmy do pewnego konsensusu, że potrzeba nam „nowego życia”. Postanowiliśmy postarać się o kolejne dziecko. To miała być odskocznia od przeszłości – mówi. Zmiany w jego życiu wewnętrznym i zewnętrznym szły coraz dalej, tak że nawet żona była mocno zaskoczona. W dniu jego 25. urodzin na świecie pojawił się syn. To był znak Opatrzności Bożej. Janusz sięgnął po Pismo Święte i szukał jakiegoś Słowa dla siebie. – Dopiero lektura Ewangelii dała mi takiego ogromnego kopa. Uświadomiłem sobie, że jest Ktoś, kto chce mi odpuścić grzechy – Chrystus,który za mnie umarł i zmartwychwstał – opowiada o swoim doświadczeniu. Zerwanie z przeszłością nie było jednak łatwe. Wielki Post w 1998 r. był pierwszym przełamaniem. – Jeszcze wtedy nie potrafiłem żyć tak, jak bym chciał. Przeszedłem na „lżejszy kaliber wykroczeń” i starałem się ograniczać swoją działalność przestępczą. Dziś wiem, jakie paragrafy groziły mi za te „drobnostki”, ale wtedy to był krok w przeciwnym niż dotychczas kierunku – tłumaczy. Kolejny Wielki Post to było już totalne zerwanie ze „starym” życiem. – Począwszy od nowego roku nie piłem alkoholu, potem od Środy Popielcowej przestałem palić i podjąłem pierwszą legalną pracę. Przystąpiłem do spowiedzi i codziennie przyjmowałem Eucharystię. Pomyślałem, że jeśli wytrzymam, to będzie dobrze. Było bardzo dobrze i wiedziałem, że takiej drogi muszę się trzymać – uśmiecha się Janusz i zaznacza, że od tamtej pory do dziś na palcach jednej ręki może policzyć dni, w które nie przyjął Komunii św.

Rozwój duchowy był od tego momentu dynamiczny. Jesienią Janusz zobaczył zaproszenie na katechezy neokatechumenalne, z którego skorzystał. – Po jakichś dwóch, trzech końcowych katechezach zdecydowałem, że jest to formacja dla mnie. Kontynuuję ją od kilkunastu lat i cieszę się, że podążamy tą Drogą wraz z żoną – dodaje. To właśnie w tej wspólnocie wchodzi w głębię chrześcijaństwa, uczy się nieustannie nawracać i sięgać do źródła, którym jest chrzest.

4 / 4
oceń artykuł Pobieranie..