Sympozjum? Może raczej warsztaty ewangelizacyjne lub rekolekcje. Na Wrocławskich Dniach Duszpasterskich można się nawet… nawrócić.
Zatęsknić za prawdziwym spotkaniem z Bogiem, ale i zrobić rachunek sumienia, np. z wykorzystywania w ewangelizacji mediów społecznościowych lub… płotu kościoła.
– Odmieniane przez różne przypadki słowo „nowa ewangelizacja” nabrało w czasie piątkowych wykładów żywych rumieńców. Ostatecznie przecież chodzi o życie, nowe życie i o to, jak z nim dotrzeć do konkretnego człowieka – mówił bp dr Adam Wodarczyk, przywołując obraz dwóch mórz.
– Mamy dziś chrześcijan z Morza Galilejskiego, które otrzymuje wodę i oddaje, przez rzekę Jordan, oraz chrześcijan z Morza Martwego, zamkniętego. Pierwsze tętni życiem, drugie jest martwe – tłumaczył.
Dodał również:– Chrześcijanie często nie są aktywnymi graczami w historii zbawienia, ale widzami. Trochę tak, jak na meczu piłki nożnej, gdzie 50 tys. widzów, potrzebujących ćwiczeń, siedzi w sektorach oglądając 22 graczy, którzy biegają po boisku i tak naprawdę potrzebują odpoczynku.
Jak strumień „nowego życia” ma dotrzeć do człowieka? Przez ewangelizację, katechumenat – dalszą, stopniową formację, i wychowanie do postawy służby – mówił prelegent.
Czym jest nowa ewangelizacja? ks. Artur Godnarski podkreślał, że nie jest to bynajmniej zbiór technik czy suma eventów. Mamy skłonność do tego, by w naszych działaniach całą nadzieję pokładać w instytucjach, procedurach, technikach… Tymczasem chodzi o coś innego – o nowe narodzenie. Bywa niestety, że mimo prowadzenia życia sakramentalnego nie zostajemy ogarnięci owymi „strumieniami wody żywej”, o których mówi Ewangelia.
– Kluczowym pytaniem jest nie to, czy posiadasz Ducha Świętego, ale: Duch Święty posiada ciebie – podkreślał ks. Godnarski. – Istnieje różnica między nauczycielem a katechetą, nauczycielem a świadkiem. Mogę zapalać dalej, jeśli płonę… Być w posiadaniu Ducha Świętego nie oznacza odgrzewania starych kotletów, sięgania do pożółkłych kartek, starych fiszek… Duch chce cię zaprosić do wejścia do wody, do której nigdy nie wchodziłeś…
Ks. Artur podkreślał, że nie możemy oczywiście rezygnować ze struktur – są potrzebne, jak kręgosłup organizmowi. Pamiętać jednak trzeba, że to struktura ma służyć ciału, a nie odwrotnie.
Prelegentka pokazywała konkretne przykłady wchodzenia z własnym przekazem w przestrzeń publiczną i media społecznościowe Reprodukcja Agata Combik /Foto Gość O ewangelizacji poprzez media, zwłaszcza społecznościowe, a także reklamę wizualną, mówiła dr hab. Monika Przybysz. Przyznała, że media są jak rekin, potrzebujący ciągłego ruchu, pokarmu. W ewangelizacji i to można wykorzystać.
Prelegentka zaprezentowała szereg chrześcijańskich memów czy innych form graficznych, które stanowią udaną próbę wejścia w przestrzeń publiczną – jak rozpoznawalny baner: „Niedziela. Idź do kościoła. Nie czekaj, aż cię zaniosą”, „W życiu trzeba umieć odmawiać” (na tle zdjęcia różańca).
– W ewangelizacji ważne jest także… poczucie humoru. I podejmowanie prób, nawet jeśli nie wszystkie będą od razu udane – podkreślała.
Zachęcała też do tworzenia własnych kanałów komunikacji, choćby przez konta na Facebooku czy Twitterze, uczenia się nowych technologii. Do bycia tam, gdzie są ludzie – a na Facebooku jest ich w Polsce 14 milionów…
Nie trzeba jednak myśleć jedynie o świecie wirtualnym. – Mamy jako Kościół największą możliwą przestrzeń reklamową. Gdybyśmy policzyli powierzchnię płotów wokół kościołów, to nikt nas nie przebije – zauważyła. – Czemu by jej nie wykorzystać w ewangelizacji?
W związku z dzisiejszym przesłaniem zapraszamy do polubienia i odwiedzania profilu Gościa Wrocławskiego na Facebooku, a także do dzielenia się treściami, które publikujemy.
Zobacz galerie:
Czytaj także: