Jeśli mama woła na obiad bawiące się na dworze dzieci, zwykle zwlekają z przyjściem. Jeśli nic nie mówi, ale po prostu wrzuca na patelnię smakowite kąski…
Po okolicy rozchodzi się wtedy zapach soczystych befsztyków, a dzieci… same przychodzą i dopytują się, kiedy wreszcie będzie obiad.
Porównania takiego użył ks. Artur Godnarski podczas wykładu w ramach Wrocławskich Dni Duszpasterskich. Mówił o ewangelizacji, katechezie, świadectwie – takich, które mogą być „odgrzewaniem kotletów” lub smażeniem na patelni pachnącej potrawy. Czemu czasem czyjeś słowa brzmią jak suchy wiór, a czasem zapalają w nas nieznane iskry? By dawać nowe życie, trzeba samemu nim żyć, przeżyć samemu „nowe narodzenie” – powtarzał.
Rzecz dotyczyła ewangelizacji, ale nie sposób nie pomyśleć także o samych Wrocławskich Dniach Duszpasterskich oraz innych podobnych inicjatywach. Istnieją sympozja, prelekcje, konferencje, które wydają się być traktowane trochę tak, jakby były celem samym w sobie, a uczestnik spotkania czuje się podczas nich potrzebny niemal tylko jako element wystroju wnętrza – bo przecież „głupio” wyglądają rzędy pustych krzeseł. Są i takie, na których słuchacz wie, że jest wyczekiwanym gościem, zaproszonym do udziału w wielkiej, pięknej sprawie. Że prelegent mówi o tym, czym żyje, co przenika go „do szpiku kości”, i robi wszystko, by dotrzeć ze swoim przekazem do słuchaczy. Gość nie wyjdzie „z przyjęcia” taki sam, jakim wszedł. I nie wyjdzie z pustymi rękami.
WDD coraz bardziej przypomina właśnie taką smakowitą ucztę. I jest to piękna wiadomość. Inna sprawa, że przyjęcie takie nie musi powodować jedynie błogiego poczucia radości i wytchnienia. Piątkowe wykłady niejednego katechetę mogły porządnie… ukłuć. Czy naprawdę jesteś świadkiem czy jedynie nauczycielem przedmiotu „religia”? Czy nie tylko „masz Ducha Świętego”, ale „Duch ma ciebie”? Czy pozwoliłeś by – jak mówił ks. Artur – posiadł cię i porwał? Czy dajesz się prowadzić w nieznane, do przygody, walki, wysiłku? Czy wykorzystujesz wszystkie okazje do ewangelizacji – choćby na kościelnym płocie, „stworzonym” wprost do prezentacji ewangelizacyjnych treści? Takie WDD przestają być wydarzeniem naukowym, zbliżają się do rekolekcji. Może tylko takie mają sens.
Zobacz galerie:
Czytaj także: