Ceniony duszpasterz, wychowawca i niestrudzony pielgrzym odcisnął silne piętno na kilku pokoleniach Dolnoślązaków. Jak go dzisiaj odbierają ci, którym posługiwał przed laty oraz jego współcześni podopieczni?
Mówi Paulina Tylecka (absolwentka DA Wawrzyny z lat 2014-2018):
Surowy, ale wrażliwy. Działając w duszpasterstwie starałam się w szczególności pamiętać o jego świętach - bardzo lubił, kiedy składaliśmy mu życzenia w rocznicę jego chrztu. To człowiek, który jednym spojrzeniem potrafi "prześwietlić" cię na wylot. Dostrzega wiele szczegółów w drugim człowieku, również tych zewnętrznych. Niektórymi spostrzeżeniami wręcz mnie zadziwiał, np. lubił, kiedy przychodziłam do niego w związanych włosach, sugerując że tak jako kobieta powinnam się nosić.
Pamiętam pierwsze nasze poważne spotkanie, na którym powiedział mi, że mam zostać główną odpowiedzialną za życie DA (tzw. prezydentową). Nie pytał mnie wtedy o wiele, a dostrzegł we mnie cechy, które dzięki posłudze w duszpasterstwie udało mi się znakomicie wypracować i udoskonalić. Po spotkaniu z Orzechem i spędzaniu czasu z nim zmieniłam swoje życie - zmieniłam kierunek studiów, pracę i jestem szczęśliwą żoną.
Do dziś urzeka mnie jego humor i dystans do życia. Pracując w korporacji widzę, że taki dystans przydałby się wielu osobom na wysokich stanowiskach.
Pamiętam, gdy przygotowywaliśmy spotkanie dla osób odpowiedzialnych oraz chcących się zaangażować w duszpasterstwo. Pragnęłam wszystkie nowe osoby otoczyć miłością i przygotowałam piękną przemowę. Po niej przyszedł Orzech z... fryzjerem. Postanowił, że spotkanie odbędzie się w luźnym stylu, a w jego trakcie fryzjerka będzie go strzygła. Dźwięk maszynki do włosów i postawa zdystansowanego Orzecha dużo bardziej rozbawiła nowe osoby i zachęciła młodych ludzi do ciekawości świata duszpasterskiego niż moja przemowa.
I dwa moje krótkie wspomnienia związane ze zwyczajnością ks. Orzechowskiego:
1. Będąc kiedyś w Morzęcinie kazał mi ciąć pokrzywy dla świń. Parzyło, ale świnie tak bardzo się z nich cieszyły, że dało mi to dużą przyjemność.
2. Kiedy odwoziłam go do Morzęcina, chciał, aby po drodze kupować mu frytki w McDonald, albo jechać do lodziarni na Bema.