Ceniony duszpasterz, wychowawca i niestrudzony pielgrzym odcisnął silne piętno na kilku pokoleniach Dolnoślązaków. Jak go dzisiaj odbierają ci, którym posługiwał przed laty oraz jego współcześni podopieczni?
Mówi Kacper Starościak (student Politechniki Wrocławskiej, od roku w DA Wawrzyny):
Ks. Stanisław jest dla mnie jest wzorem tego, jak człowiek powinien rozwijać swoje życie w przyjaźni z Panem Bogiem. Jego relacja z Bogiem jest naprawdę czymś wyjątkowym i czujemy to w jego słowach. Mimo, że jestem od niedawna w duszpasterstwie i nie doświadczyłem tak bardzo prowadzenia przez niego jak starsi, rozmowy z nim i jego nauki odcisnęły duże piętno na moim życiu. Wywierają zawsze wrażenie i powodują zmianę.
Orzech nie owija w bawełnę. Rzadko się słyszy, żeby ksiądz potrafił ostro kogoś upominać, a on to bez żadnej krępacji robi. Zanim znalazłem się w "Wawrzynach", nie byłem zbyt blisko Boga i Kościoła. Ks. Orzechowskiego poznałem na obozie w Białym Dunajcu i to po nim zacząłem uczęszczać na spotkania duszpasterstwa.
Nie spotkałem nigdy wcześniej takiego księdza. Szokowała mnie ta bezpośredniość, ale szokowała pozytywnie. Ona przyciąga młodych ludzi. Ważne, jest żeby to odbierać właściwie, w odpowiedniej formie. Orzecha intencją nigdy nie jest to, by kogoś zranić. Pamiętam, że na początku, gdy go poznałem, byłem trochę przestraszony i musiał minąć jakiś czas, żebym się przyzwyczaił.
Nie raz zdarzyło mi się śmiać do rozpuku z jego żartów i mam nadzieje, że będzie miał jeszcze do tego okazję. Ja kupuję jego poczucie humoru, które bywa ostre, ale, co tu dużo mówić, przyciąga studentów.
Myślę, że potrzeba nam takich księży jak Orzech w obecnym kryzysie wiary. Mimo tego, że jest momentami szorstki, to jednocześnie wykazuje ogromną otwartość jest i w głębi serca widać wielką wrażliwość. Uderza nas, gdy okazuje emocje. Potrafi pozytywnie wpłynąć na ludzi.