Dudusie, miągwy, adoracja asfaltu i żadnego biadolenia na pogrzebie! Orzech, który pozostał w naszych sercach

Oto kilka charakterystycznych wspomnień o śp. ks. Stanisławie Orzechowskim, które są odzwierciedleniem jego ofiarnej służby dla Kościoła i drugiego człowieka. Dziękujemy za odzew w akcji "Moje wspomnienie o Orzechu".

Barbara

Rok 1991. Tuż po maturze. Nie dostałam się na wymarzoną polonistykę. Bałagan w głowie. Co robić? Sierpień. Moja pierwsza piesza pielgrzymka. Jeden etap z Orzechem. Ramię w ramię. Długa rozmowa... Słowa, które zostały w głowie do dzisiaj... Postawił mnie mocno na nogi... Dziękuję Orzechu

Jola

Księdza Orzechowskiego poznałam w latach 80 -tych na pielgrzymce wrocławskiej do Częstochowy. Nigdy nie zapomnę jego cudownych konferencji. Do zobaczenie w niebie Orzech. 

Grzegorz

Mieszkałem z nim 6 lat. 6 lat przygód i historii na niejedną noc opowieści. Ale najbardziej zapamiętam, jak popatrzył mi kiedyś w oczy i zapytał: "Grzesiu, czy jak następnym razem będę rozmawiał z Jezusem z Nazaretu, mogę go zapewnić, że nigdy Go nie opuścisz?" W sumie dzięki Orzechowi nie potrafiłbym opuścić Jezusa.

Piotr

Był moim nauczycielem religii na poziomie liceum i później duszpasterzem akademickim. Prowadził również moje nauki przedślubne. Niezwykły, wyjątkowy talent kaznodziejski, poczucie humoru i dar owocnej pracy z młodzieżą, wymagającą od swoich moralnych autorytetów zdecydowanej mowy "tak-tak, nie-nie" i odniesienia do codzienności i jej problemów. Ksiądz Stanisław potrafił opisywać współczesną, jakże trudną rzeczywistość Ewangelią Jezusa Chrystusa. 

Leszek

Nie lubił laurek. Był szorstki w słowach, ale pełen dobroci serca.

Anna

Ja miałam okazje brać udział w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę pod jego przewodnictwem - zarażał ludzi Bogiem i Jego miłością. A nauki przedmałżeńskie, które prowadził mimo, że minęło 20 lat, pamiętam, jakby były wczoraj.

Iwona

W latach 70-tych dla nas był Stachem. Rajdy, Andrzejki, Sylwestry, wspaniałe rozmowy do rana i Msze, które nam dawały siłę w tych trudnych solidarnościowych czasach.

Diana

Orzech tak mówił: "Jak umrę, żeby nikt mi nie płakał. Ma być radośnie, mają grać bębny, bo ja pójdę do Jezusa. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei...". I pamiętam, że życzył sobie pelargonie na grobie. I żadnego biadolenia na pogrzebie.

Edyta

W mojej pamięci zostanie jako ten, co potrafił wziąć dziecko w czasie chrztu, wyjęte z betów, unieść wysoko nad ołtarz i pokazując wszystkim polecił odmówić "Chwała Ojcu". Tylko tam widziałam takie chrzty.

« 2 3 4 5 6 »
oceń artykuł Pobieranie..