Dudusie, miągwy, adoracja asfaltu i żadnego biadolenia na pogrzebie! Orzech, który pozostał w naszych sercach

Oto kilka charakterystycznych wspomnień o śp. ks. Stanisławie Orzechowskim, które są odzwierciedleniem jego ofiarnej służby dla Kościoła i drugiego człowieka. Dziękujemy za odzew w akcji "Moje wspomnienie o Orzechu".

 

Orzech był dla mnie osobą przypominającą ojca - kogoś, kogo trzeba zawsze się słuchać, kogoś, kto zawsze ma racje. Surowy, ale wrażliwy, działając w duszpasterstwie starałam się w szczególności pamiętać o jego świętach - bardzo lubił, kiedy składaliśmy mu życzenia w jego rocznicę chrztu. Jednym spojrzeniem potrafił "prześwietlić" cię na wylot. Dostrzegał wiele szczegółów w drugim człowieku, również tych zewnętrznych. Niektórymi spostrzeżeniami wręcz mnie zadziwiał, np. lubił, kiedy przychodziłam do niego w związanych włosach, sugerując że tak jako kobieta powinnam się nosić. 

Pamiętam pierwsze poważne spotkanie i rozmowę z Orzechem - było to spotkanie, na którym powiedział mi, że mam zostać główną odpowiedzialną za życie DA (tzw. prezydentową) Nie pytał mnie wtedy o wiele, a dostrzegł we mnie cechy, które dzięki posłudze w duszpasterstwie udało mi się znakomicie wypracować i udoskonalić. Dzięki niemu nauczyłam się odpowiedzialności oraz przede wszystkim tego, że nie ma rzeczy niemożliwych. Po spotkaniu z Orzechem i spędzaniu czasu z nim zmieniłam swoje życie. Zmieniłam kierunek studiów, pracę, jestem szczęśliwą żoną. 

Orzech nie musiał za wiele robić, wystarczyło kiedy od czasu do czasu dostawało się od niego "po tyłku" - to wiele uczyło, przede wszystkim pokory.

No i oczywiście jego humor i dystans do życia. Pamiętam, że przygotowaliśmy kiedyś przepiękne spotkanie dla osób odpowiedzialnych oraz chcących się zaangażować w duszpasterstwo - poczęstunek itp. Pragnęłam wszystkie "nowe" osoby otoczyć miłością i przygotowałam piękną przemowę po czym przyszedł Orzech z fryzjerem (Warkoczanka) i postanowił, że spotkanie będzie w luźnym stylu, a w jego trakcie Warkoczanka będzie go strzygła. Dźwięk maszynki do włosów dużo bardziej rozbawił nowe osoby, a postawa zdystansowanego Orzecha dużo bardziej zachęciła młodych ludzi do ciekawości świata duszpasterskiego niż moja przemowa. Mam nawet nagranie z tego dnia.

Będąc kiedyś w Morzęcinie Orzech kazał mi ciąć pokrzywy dla świń . Ała..., ale świnie tak się z nich cieszyły, że dało mi to dużą przyjemność! 

Kiedy odwoziłam Orzecha do Morzęcina, chciał, aby po drodze kupować mu frytki w McDonald's albo jechać na lody na pl. Bema. Oczywiście on stawiał.

« 2 3 4 5 6 »
oceń artykuł Pobieranie..