Oto kilka charakterystycznych wspomnień o śp. ks. Stanisławie Orzechowskim, które są odzwierciedleniem jego ofiarnej służby dla Kościoła i drugiego człowieka. Dziękujemy za odzew w akcji "Moje wspomnienie o Orzechu".
Peter
W życiu każdego człowieka są ludzie, którzy zmieniają nas, kształtują. W moim też takich osób jest kilka. Jedną z nich był ks. Stanisław "Orzech" Orzechowski. Sporo mu zawdzięczam, choć wydawałoby się, że to paradoks, bo współpracując w DA Wawrzyny przez wiele lat, nigdy ta nasza współpraca nie była spacerkiem po płatkach róż, lecz raczej ścieraniem się różnych od siebie i raczej hardych i twardych charakterów.
Ale "Orzech" wiedział, że tylko bogactwo różnych postaw, charakterów, osobowości pozwala na wspólne tworzenie dobra i pozwalał budować siebie, poprzez przejmowanie odpowiedzialności za innych. Wielokrotnie się z nim nie zgadzałem w wielu kwestiach, ale szanowałem go za poświęcenie dla ludzi i to bardzo różnych ludzi - od "zwykłych" robotników, po "dudusiów" inteligencików z DA "Wawrzyny". Był jednym z tych księży, którzy nie mieli praktycznie nic swojego, a życie swoje oddali w służbie innym. Dzięki za wszystko dobre "Orzechu" i być może do zobaczenia gdzieś tam.
Marta
Pamiętam rekolekcje, jakie Orzech miał w mojej parafii przy ul. Grabiszyńskiej w św. Elżbiecie, gdy mówił o braku energii u młodych ludzi, gdy mówił o braku motywacji u młodzieży. To były lata 90. Ja miałam z 15 lat wtedy. Nigdy nie zapomnę jego określenia na ten brak energii: "starzy maleńcy". Pamiętam też, że te kazania były pełne humoru, a jednocześnie mocne na tyle, że zostawało coś w głowie po nich. Wielki rekolekcjonista i kapłan
Konrad
Kazania ks. Orzecha zapamiętam do końca życia. Między innymi dzięki nim byłem w stanie wychodzić zwycięsko z kolejnych sesji na studiach we Wrocławiu. Był wspaniałym człowiekiem.