Myślałem, że tylko ja dziś odlecę. Wszak rozpoczynam urlop. Leszek Frelich swoim "wstępniakiem" do wrocławskiej "Gazety Wyborczej" pokazał, że można odlecieć, nie odwiedzając żadnego z lotnisk.
Naczelny lokalnej "Wyborczej" odniósł się - a jakże - do tematu przygotowania miejsca wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu na Ostrowie Tumskim. Nie zabrakło terminów, do których gazeta zdążyła nas już przyzwyczaić: "dewastacja", "niszczenie" i "kościółkowi eksperci" przewijają się przez cały materiał. Do dwóch pierwszych trudno się odnosić, ponieważ fakty mówią same ze siebie. Ostatnie 10 lat to miliony złotych wydane na renowacje, remonty i troskę o katedrę pw. św. Jana Chrzciciela, i to dzieło przede wszystkim abp. Józefa Kupnego i ks. Pawła Cembrowicza.
Cóż, był czas przywyknąć, że jeśli fakty są inne, niż widzi je "Wyborcza", tym gorzej dla faktów. Mogę jedynie powtórzyć, bo mam wrażenie, że bańka wokół naczelnego jest tak szczelna, iż ta informacja do niego nie dotarła: nie została podjęta żadna decyzja, w najbliższym czasie nie planujemy żadnych prac, słuchamy głosów wszystkich, także tych, którzy najwyraźniej - zdaniem "Wyborczej" - słuchania godni nie są, czyli zwyczajnych wiernych. Wszak oni dla gazety nie są ekspertami. Panie Leszku, pan się nie boi - katedrze nic nie grozi!
Cieszy mnie tylko fakt, że dziennikarze z zespołu Leszka Frelicha tak mocno cenią "kościółkowych ekspertów". Wspomniany urlop tylko powstrzymuje mnie od wyliczenia liczby cytowań ich wypowiedzi w gazecie w charakterze niezależnych fachowców i znawców sztuki, historii czy architektury. Czy teraz naczelny zleci "czyszczenie" archiwów, usuwanie materiałów z internetu, no bo jak? Artykuły w "Wyborczej" oparte na wypowiedziach "kościółkowych"? Panie Leszku, pan się nie boi - sezon ogórkowy w pełni, więc zawsze takowe zadanie można zlecić...
A może - biorąc pod uwagę najwyższe standardy dziennikarstwa - rozważycie policzenie ludzi. Wprawę zdobyliście, licząc tych w kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu w katedrze. To nic, że informacja tam umieszczona wyraźnie wskazuje, iż to miejsce jest przeznaczone dla osób, które wchodzą na modlitwę. Przecież "Wyborcza" nie musi tego szanować. Nie ma co - jesteście odważni!
Zachęcam zatem do liczenia pasażerów w autobusach komunikacji miejskiej, gości różnych muzeów, rowerzystów korzystających ze ścieżek rowerowych. Będzie temat do kolejnych tekstów. A jeśli zbyt dużej biegłości w liczeniu jeszcze nie nabyliście, to może policzycie czytelników, którzy regularnie sięgają po "Wyborczą", bo może się okaże, że nie ma już sensu pisać, szczególnie o temacie, który istnieje jedynie w Waszej wyobraźni... Panie Leszku, pan się nie boi!
Czytaj także: