Temperamenty wśród księży. Kim jesteś, z kim pracujesz?

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 18.10.2021 21:50

W auli wrocławskiego seminarium ks. Mirosław Maliński opowiadał księżom archidiecezji wrocławskiej o temperamentach. Ta wiedza może być pomocna w pracy z różnymi ludźmi w parafiach, ale też we współpracy kapłanów między sobą.

Temperamenty wśród księży. Kim jesteś, z kim pracujesz? Ks. Mirosław Maliński wydał książkę o temperamentach. Maciej Rajfur /Foto Gość

Spotkanie rozpoczęło się od modlitwy prowadzonej przez o. bp. Jacka Kicińskiego CMF, który później opowiedział krótko o wizycie ad limina apostolorum na Watykanie.

- To był czas modlitwy za całą naszą archidiecezję w bazylikach rzymskich, ale szczególnie modliłem się w intencji wszystkich kapłanów. Dziękowałem za dar waszej obecności, polecałem nasze seminarium i domy zakonne. Przeżyłem piękne chwile doświadczenia Kościoła. Ojciec Święty Franciszek zwracał szczególną uwagę na troskę o kapłanów i na ich formację w dwóch wymiarach - do jedności z Panem Bogiem i do jedności z ludźmi. Moim pragnieniem jest, by te spotkania formacyjne w seminarium były wyrazem wzajemnej jedności, bo tak naprawdę podążamy jedną drogą do królestwa niebieskiego. To jest nasza wspólna misja i na tej drodze jesteśmy razem. Cieszę się, że tylu z was odpowiedziało na zaproszenie na dzisiejsze spotkanie - mówił bp Jacek Kiciński.

Ksiądz Mirosław Maliński wyjaśniał podczas swojej konferencji, że temperament to zbiór różnych cech osobowości, które przyjmujemy, że są stałe. Potem je "obrabiamy" w procesie wychowania, ale one tak naprawdę w nas drzemią i co jakiś czas się odzywają. Przekonywał, że poznanie swojego temperamentu może nam pomóc zrozumieć siebie, a wynikiem pracy nad temperamentem jest charakter. - Warto pamiętać, że temperamenty nie mają wartości moralnej. One nie podlega wyborowi. Natomiast już to, co zrobię ze swoim temperamentem, może podlegać ocenie moralnej - stwierdził popularny "Malina".

Istnieją różne sposoby podziału temperamentów. Niektóre mniej lub bardziej skomplikowane. Ksiądz Maliński wziął pod lupę podział na cztery temperamenty: choleryk, sangwinik, melancholik i flegmatyk. - Musimy wiedzieć, że nie ma "czystych" temperamentów. Występują natomiast częste i różne połączenia. Niektóre bardzo charakterystyczne i naturalne jak sangwinik-choleryk - to bardzo silny i mocny temperament. Flegmatyk i melancholik też się dobrze rozumieją. To temperament bardzo zamknięty, w zasadzie nie potrzebuje innych ludzi - opowiadał ks. Maliński.

Jak tłumaczył, istnieją oczywiście także połączenia uzupełniające: choleryk-melancholik - osoba z takim temperamentem jest w stanie bardzo wiele zrealizować, bo wiele rzeczy tu wspiera się i uzupełnia. A także flegmatyk-sangwinik - niezwykle pogodny typ, z którym chętnie ludzie przebywają i odpoczywają, ale nie zawsze chcą z nim pracować.

Trudne są połączenia wewnętrznie rozdarte: choleryk-flegmatyk i sangwinik-melancholik. Jak podkreślał ks. Mirosław, nie są one jednak złe, bo nie podlegają ocenie moralnej. Dobrze wiedzieć jednak, z czym mamy do czynienia.

Choleryk to człowiek, który jest urodzonym przywódcą. Poprowadzi wszystkich. Działa spontanicznie. Robi coś dlatego, bo wie, że robi to najlepiej, i - co więcej - jest to często prawda. Drzemie w nim ogromnie silna wola.

- To "czołg", który jedzie przez życie. Ukierunkowany jest na osiąganie celów. Lubi rozdzielać pracę, ale nie rozdziela odpowiedzialności, bo on kontroluje, czy ktoś dobrze coś wykona. Dla choleryka najważniejsze jest dobro i on wie, gdzie to dobro się znajduje oraz jak je rozpoznać. Czuje się w związku z tym odpowiedzialny. Choleryk często ma rację, ale jest przy tym nielubiany, bo ludzie nie lubią takich osób - opisywał ks. Mirosław Maliński.

Ludzie dla choleryka są "narzędziem" do zdobywania dobra, dlatego trzeba nimi pokierować. Lubi nieoczekiwane sytuacje, świetnie się w nich sprawdza, bo pokazuje swoje cechy przywódcze. Jest gotowy do podejmowania ryzyka. Jest życiowym drogowskazem dla innych ludzi.

Jakie są zatem jego problemy? Cholerycy okazują się nałogowymi pracownikami. Muszą uczyć się odpoczywać. Najlepiej wpisać im odpoczynek w fazę osiągania celu - jakiegoś dobra. Muszą zrozumieć, że nie należy wywierać presji na innych. Sami dużo pracują i chcą, żeby inni też pracowali jak oni.

- Cholerykowi trzeba powiedzieć: "Możesz wypoczywać i nie czuć się winny", bo on nie umie odpoczywać, kiedy ciągle można zrobić coś dobrego. Choleryk powinien spróbować oddać kontrolę komuś, kto nie jest cholerykiem. Bo on ma duży problem z tzw. ciapami życiowymi. Nie wolno mu patrzeć na nie z góry - oświadczył "Malina".

Choleryk też manipuluje i jest tego świadomy. Dla niego to jeden ze sposobów osiągania celów. Opozycja pobudza go do działania. - Kłótnia go motywuje. Lepiej nie wchodzić w konflikt z cholerykiem, bo on wtedy dostaje energii. Spór go napędza. Cholerycy nie potrafią obchodzić się z ludźmi. Powinni się ćwiczyć w cierpliwości w kontaktach z innymi. Najlepiej, żeby nie doradzali, bo od razu oczekują spełnienia rady - opowiadał kapłan, dodając, że cholerycy mają silne poczucie sprawiedliwości, więc jeśli poczują, że zrobią źle, raczej staną w prawdzie i przeproszą.

- Jak żyć z cholerykiem? Twardo. Upominać się o wzajemną komunikację: "Teraz mnie słuchaj". "Powiedziałeś swoje, ale teraz posłuchaj mnie".  Mówić do niego zerojedynkowo. Wywalczyć swoją przestrzeń. Warto przyjąć i uwierzyć, że cholerycy nie ranią nikogo celowo. Ich celem jest zrealizowanie jakiegoś dobra, a że po drodze kogoś kopną czy popchną - oni sami tego nie zauważają. W choleryku trudno wzbudzić współczucie - mówił ks. Maliński.

Sangwinik jest czarujący, ekscytujący, to dusza towarzystwa. Stoi w centrum, ale po jakimś czasie robi się nudny i męczący. Ma pamięć do kolorów, ale nie pamięta ludzi. Robi ze wszystkiego zabawę. Wydaje się wiecznym dzieckiem. Umacnia kontakt ze słuchaczem przez dotyk.

Dewiza sangwinika to: "Świat musi być barwny, ciekawy, interesujący, a kto jest bardziej interesujący niż ja". - Bardzo barwnie i ciekawie opowiada o rzeczach, które... nie zawsze są zgodne z prawdą. Entuzjastyczny, ekspresywny. Pracuje bardzo ochoczo, ale bardzo krótko. Szybko się pracą nudzi. Łatwo zyskuje przyjaciół, ale sam nie jest dobrym przyjacielem. Nie wie, co to jest wierność. Ludzi traktuje jak widownię, świat jak teatr - charakteryzował ks. Maliński.

Rady dla sangwinika? Mówić o wiele mniej, obserwować swoich słuchaczy, streszczać się, przechodzić jak najszybciej do sedna, nie robić wielkich dygresji, nie przeszkadzać innym, gdy mówią, spróbować też innych posłuchać.

- Sangwinik przerywa rozmówcy. Niepytany będzie odpowiadał. Warto mu przypominać, że przesadne koloryzowanie staje się kłamstwem. Jest egocentryczny. Powinien szukać sposobu na zapamiętywanie imion, robić notatki i przestać robić sobie ze wszystkiego zabawę. Woli mieć wielbicieli niż przyjaciół. Warto, by zrozumiał, na czym polega przyjaźń. To nie jest tylko branie, ale dawanie. Powinien postawić na pierwszym miejscu potrzeby innych ludzi, a nie swoje. I uświadomić sobie, że czasem ludzie lubią pomilczeć, co wydaje się dla niego niezrozumiałe. Nie trzeba wypełnić każdej przerwy słowami - stwierdził "Malina".

Sangwinik szybko może stać się intruzem. Jest niezorganizowany i niedojrzały. Powinien powściągać język, rozwijać pamięć, ale też liczyć koszty, bo potrafi "popłynąć" z pieniędzmi. Życie z sangwinikiem jest ekscytujące, ale i frapujące. Ma wielkie trudności z wykonywaniem zadań, dlatego warto mu je przedstawiać jako zabawę. Sangwinicy najpierw mówią, potem myślą. Lubią różnorodność. Stałość ich męczy, bo nie jest ekscytująca.

- Trzeba powstrzymywać sangwinika od brania kolejnych zadań na swoje barki, bo często nie wykona swoich obowiązków i nie widzi też w tym nic złego. Potrzebuje pochwał i docenienia, wtedy lepiej mu się żyje. Jest podatny na zewnętrzne wpływy. Odzwierciedlają się w nim poglądy innych. Lubi dostawać prezenty. Często bawi go to, co dla innych jest żenujące. Ale warto brać pod uwagę jego dobre zamiary - zachęcał duszpasterz z "Maciejówki".

Melancholik jest poważny, zdeterminowany, utalentowany, twórczy. To często genialny umysł, który lubi bardzo głęboką analizę. Może być bardzo podejrzliwy. Wiecznie szuka sensu, prawidłowości. Jest w stanie godzinami śledzić wykresy i liczby. Docenia wagę szczegółów, jest uporządkowany, schludny. Jeśli coś gdzieś stoi w domu melancholika, to znaczy, że jest jakiś istotny powód, że stoi tam, a nie gdzie indziej.

Perfekcjonista o wysokich wymaganiach w stosunku do siebie, ale także do innych. Trudno mu znaleźć żonę czy męża. Przejawia poważną troskę i współczucie. Słuchając, wczuwa się w komunikaty rozmówcy. Może cię tak głęboko rozumieć, że nie wiesz, iż taka głębia istnieje w tobie. Cechuje go matematyczność i analityczności umysłu.

- Dąży do skończenia czegoś, co zaczął. Nie za wszystko się weźmie. Analizuje, czy to jest warte jego pracy i uwagi. Jeśli się w coś zaangażuje, będzie niezwykle wierny. Gdyby nie skończył, zaprzeczyłby sobie samemu. Potrafi latami robić coś w ten sam sposób i odkrywać w tym jeszcze większą głębię. Ma swoje rytuały, lubi mieć wszystko określone, wyznacza swój rytm. Pragnie, żeby wszystko odbywało się zgodnie z planem - opisywał ks. Mirosław Maliński.

Problemy? Łatwo wpada w stan przygnębienia i zniechęcenia. Warto, żeby melancholicy zrozumieli, że nikt nie lubi ponurych ludzi. Dobrze, by przestali sporządzać sobie listy problemów. Ich genialne umysły od razu widzą, jakie problemy się pojawiają. Nie warto się tak szybko obrażać, bo nie wszyscy chcą skrzywdzić. Należy szukać pozytywnych stron. Melancholik powinien codziennie napisać kilka pozytywnych rzeczy, które przeżył. I bez dodawana "ale".

- Ma niskie mniemanie o sobie. Musi sobie zdać sprawę, że ma ogromny potencjał, tylko nie może się dołować. Lubi panować nad wszystkim, ale w ukryty sposób. Będzie przeciągał realizowanie zadań, żeby nad nimi panować. Warto, by próbował wyznaczać terminy. Ma nierealne oczekiwania wobec innych ludzi, zatem musi obniżać wymagania. Najbardziej ze wszystkich temperamentów melancholicy powinni się cieszyć, jeśli zrozumieją siebie - uważa duszpasterz akademicki.

Pesymistyczne nastawienie jest częścią ich natury. Broń Boże nie powinni się ich rozweselać w płytki sposób, bo poczuje się źle potraktowany. Nie wolno im mówić, że ich problemy są małe i głupie, bo to ich dobija. Melancholików też trzeba uważnie słuchać, a jeśli stosujemy wobec nich pochwały, to tylko płynące z głębi i uzasadnione. Lubią ciszę i porządek.

Flegmatyk to typ spokojny, na wszystko się zgodzi, wszystko przyjmie, dobry materiał na przyjaciela, wprowadza sympatię, ale zawsze będzie trzymać dystans, bo się nie zaangażuje. Łatwy do życia, powściągliwy, łagodny, niewymagający, beztroski, chłodny i opanowany, zrównoważony, pogodzony z życiem.

- Broń Boże żadnych konfliktów! Za wszelką cenę! Ani z sobą samym, ani z nikim innym. Ma zdolności administracyjne. Do niedawna w dużych korporacjach na kierownicze stanowiska brano choleryków, ale jak choleryka zabraknie, fabryka stoi. Obecnie na stanowiska kierownicze preferuje się flegmatyków. Rozdzieli wszystkie zadania, wszystkich zmotywuje, będzie łagodny, ciepły. Ma czyste biurko, bo na nim nic nie ma. Flegmatyk jak pójdzie na urlop, to nikt nie zauważy. Odpowiedzialność tak rozdzieli, żeby nie być za nic odpowiedzialnym - opisywał ks. Mirosław Maliński.

Jest świetnym mediatorem, bo się nie zaangażuje po żadnej stronie. Ma wielu przyjaciół, jest dobrym słuchaczem. Stabilny, cierpliwy w znoszeniu prowokacji. Dąży do pokoju za wszelką cenę. Próbuje tak żyć, żeby wrogowie nie mogli powiedzieć o nim nic złego. Jednocześnie nie potrafi się czymś ekscytować. Nie lubi zmian rzeczy i miejsc. Dlatego dobrze, gdyby miał pasje i gdzieś okazywał entuzjazm. Sprawia wrażenie leniwego, ale jest w stanie dużo zrobić, żeby ze wszystkimi żyć w pokoju. Dobrze, żeby nie odkładał wszystkiego na jutro i znajdował sobie bodźce do działania.

- Ma żelazną wolę. Dobrze, żeby nauczyli się okazywać uczucia, nie czekając do końca tygodnia. Bo jak się mu nazbiera, to wybucha. Dlatego warto wcześniej zajmować się swoimi sprawami, a nie jak znajdzie się pod ścianą. Jest niezdecydowany. Nie lubi dylematów z serii: "Gdzie idziemy - w prawo czy w lewo?". Nie lubi decydować. Powinien się nauczyć mówić "nie" - uważa duszpasterz CODA "Maciejówka".

Jak żyć z flegmatykami? Trzeba ich motywować i nagradzać ich za to, że realizują swoje własne cele. Nie oczekiwać wielkiego entuzjazmu. Uznać, że odkładanie czegoś na później jest ich formą kontroli. Nie obarczać ich winą, bo się nie bronią. Docenić ich wewnętrzną równowagę, ale nie okazywać tego.