Ceniony duszpasterz, wychowawca i niestrudzony pielgrzym odcisnął silne piętno na kilku pokoleniach Dolnoślązaków. Jak go dzisiaj odbierają ci, którym posługiwał przed laty oraz jego współcześni podopieczni?
Mówi s. Maria Czepiel (elżbietanka):
Pomimo dojrzałego wieku (sam nazywa siebie "Orzech stary") bardzo mi imponuje fakt, że potrafi przyznać się do błędu i przeprosić, nawet w sposób publiczny. To jest wielkość ludzi świętych. Oni dostrzegają swoje słabości. Mimo wybuchowego charakteru, Orzech wciąż dojrzewa, także w tym, co przeżywa teraz - w swoim cierpieniu, słabości ciała. Jest krytyczny wobec siebie, umie się wycofać.
Ks. Orzechowski kojarzy mi się z ojcem i nie mówię tego jako slogan, bo tak wypada. To ojciec, który wymaga i potrafi powiedzieć, że jest coś dobrze, ale również surowo upomnieć. Jego kapłaństwo imponuje ludziom młodym, bo przyciąga ich w nim autentyczne ojcostwo duchowe.
W tym kontekście przypomina mi się fragment z Pisma Świętego, kiedy Pan Jezus powiedział do Natanaela: "Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma fałszu". I taki jest właśnie Orzech.
Myślę także, że siła mężczyzny nie tkwi w muskulaturze, ale umiejętności opiekowania się słabszymi, bezbronnymi, pokrzywdzonymi, ubogimi. Ks. Stanisław ma do tego niesamowicie wrażliwie serce, czym ujmuje ludzi.