Ceniony duszpasterz, wychowawca i niestrudzony pielgrzym odcisnął silne piętno na kilku pokoleniach Dolnoślązaków. Jak go dzisiaj odbierają ci, którym posługiwał przed laty oraz jego współcześni podopieczni?
Mówi ks. Jakub Bartczak (kapłan archidiecezji wrocławskiej, raper):
Na pytanie, czy "Orzech" wpłynął na moje życie odpowiem krótko, ale dosadnie: to dzięki niemu zostałem księdzem. Moja mama należała do DA Wawrzyny i ks. Stanisław stał się dla mnie wspaniałym obrazem kapłana w dzieciństwie. Całe życie oddaje Panu Bogu. Jest otwarty na ludzi, zwariowany, ale w pozytywnym sensie. Imponowała mi zawsze jego prostota życia i skromność.
Tak naprawdę to dzięki niemu trafiłem do księży diecezjalnych, a nie do zakonu.
Zauważyłem, że ma wielki szacunek do wszystkich ludzi, nie do wybranej grupy, bardziej lub mniej wykształconych. Wyróżnia się wśród księży, których spotykałem jako dziecko. Wszystko co robił, było związane z Panem Bogiem. Ewangelizował życiem takim bardzo zwyczajnym.
Dla mnie Orzech to taki prorok naszych czasów, świadek wiary dany od Pana Boga. Jako ksiądz podziwiam go za to, jak prowadzi duszpasterstwo. On rzeczywiście żyje ludźmi, którym służy, troszczy się o nich, nie tylko poprzez sakramenty, ale dobrym słowem, czynem, wsparciem.