Prolajferzy wrocławscy złożyli pismo do prezydenta Wrocławia ze sprzeciwem wobec finansowania in vitro z budżetu miejskiego. Dołączyli do niego również publikacje naukowe, pokazujące zagrożenia płynące z tej procedury.
Fundacja „PRO-Prawo do życia” oraz dolnośląska brygada ONR zapraszają na pikietę, która odbędzie się w poniedziałek 4 lutego o godz. 17 przy Sukiennicach przed biurem prezydenta Wrocławia.
- Chcemy zaprotestować przeciwko finansowaniu metody in vitro z budżetu miasta. Dlatego będziemy informować mieszkańców o bardzo ważnych faktach, które przemilczano podczas przedstawiania uchwały i dyskusji nad nią na sesji rady miasta - mówi Adam Brawata z fundacji „PRO-Prawo do życia”.
Jak zapowiada działacz pro-life, podczas manifestacji będą przedstawiane argumenty świadczące o tym, że in vitro to biznes śmierci.
- Już prof. Stanisław Cebrat, szanowany genetyk, mówił, że to biznes, a nie nauka. Warto znać statystyki, które mamy na Zachodzie. Mniej niż 6 procent dzieci poczętych tą metodą może się urodzić. Reszta jest zamrażana, zabijana w wyniku aborcji lub po prostu wyrzucana do kanału - tłumaczy A. Brawata.
Dodaje, że dzieci z in vitro są bardziej narażone na choroby genetyczne z powodu chorób ich rodziców oraz dlatego, że zapłodnienie dochodzi w warunkach odbiegających od naturalnego środowiska.
- W czasie sesji rady miasta nie powiedziano także, że kobiety faszerują się hormonami. Jak pokazują badania choćby w Holandii, wielokrotnie częściej chorują na raka jajnika. Takich faktów nie wypowiada się publicznie i przez to ludzie są nieświadomi, z czym wiąże się procedura in vitro - stwierdza członek fundacji „PRO-Prawo do życia”.
- Zobaczymy, jakie efekty przyniesie pikieta. Nie zostawimy jednak tej sprawy tak łatwo. Być może podczas następnych pikiet będziemy zbierali podpisy - zapowiada Teresa Sutowicz z dolnośląskiego ONR-u.
Chcesz wiedzieć więcej o in vitro? Zapraszamy do naszych publikacji.