Od 2000 r. z Pieszą Pielgrzymką Wrocławską chodzą więźniowie. W ciągu 15 lat było ich już ponad 100.
O. Kazimierz na Jasną Górę zmierzał już po raz szesnasty. Wspomina, że pomysł zabierania podopiecznych zakładów penitencjarnych pojawił w duszpasterstwie więziennym zrodził się w 2000 r. – Zastanawialiśmy się, co można zrobić dla osadzonych w zakładach karnych z okazji Wielkiego Jubileuszu, by oni też podjęli pokutę i mieli okazję zadośćuczynić za zło, które popełnili i wtedy pojawił się myśl pielgrzymowania, choć jeszcze wówczas nie pieszego – opowiada.
Wkrótce o. Tyberski zaproponował, że weźmie kilku więźniów na Pieszą Pielgrzymkę Wrocławska. – Gdy usłyszał o tym dyrektor więzienia, to złapał się za głowę i powiedział: „Chyba ksiądz zwariował”. Nie wyobrażał sobie, że można wyprowadzić skazanych poza zakład karny – wspomina.
Co więc się stało, że jednak się udało? Opatrzność Boża i trochę sprytu duszpasterza. - Mimo pierwszej negatywnej reakcji, ostatecznie dyrektor się zgodził i 30 lipca 2000 r. więźniowie wyszli na pielgrzymkę. Od tamtej pory z nimi chodzę każdego roku – dodaje.
Nie udało się tylko jeden raz. O. K. Tyberski zaznacza, że został... oszukany przez dyrekcję zakładu karnego. – Najpierw zezwoliła, a potem się z decyzji wycofała. Od tamtej pory, po interwencji naczelnego kapelana więziennictwa, nie ma już większych problemów.
Liczba uczestników jest za każdym razem inna i zależy od przychylności osób decyzyjnych w więzieniach. – Jeśli dyrektor miał szerszą perspektywę patrzenia na resocjalizację, to puszczał więcej osób. W tym roku perspektywa była bardzo wąska i na pielgrzymkę puszczono tylko trzech więźniów. Ubolewam nad tym, bo ci, którzy byli w ubiegłym roku wyrazili chęć ponownego uczestnictwa, ale przez decyzję dyrektora nie było im dane – zaznacza.
Dla tych, którzy mają wątpliwości dotyczące uczestnictwa osadzonych w zakładach karnych w pielgrzymce o. Tyberski ma bardzo konkretny argument. - Pielgrzymka to najpiękniejsza resocjalizacja. Dlaczego? Ci ludzie są chorzy na brak miłości. Bardzo często tej miłości nie zaznali w swoich rodzinach. Pielgrzymka jest takim kokonem miłości i życzliwości, z którego oni czerpią maksymalnie dużo. Po takim doświadczeniu żaden z nich nie wraca taki sam.
Czy tę zmianę widać gołym okiem? - Trudno zmierzyć to w jakikolwiek sposób. Pielgrzymka nie powoduje efektu tylko w danej chwili. To jest efekt długofalowy. W niektórych przypadkach owoce widać po kilku latach. Gdy pracowałem z karanymi po raz pierwszy (od 8 lat o. Kazimierz pracuje z recydywistami, przyp. red.), prowadziłem statystyki. Na 50 osób, które brały udział w pielgrzymce do więzienia po dokonaniu kolejnych przestępstw wróciło dwóch. Mało kto może się poszczycić takimi rezultatami wychowawczymi – przekonuje.
Od 2000 r. w PPW wzięło udział ponad 100 więźniów.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.