Nie ma idealnych rodziców. Wielu z nich też zostało poranionych w przeszłości. Nie nauczono ich kochać, ale Bóg postanowił, aby to dzieci respektowały czwarte przykazanie. Być może dopuszcza czasem takie relacje w rodzinie, aby dzięki nim nauczyć nas miłości bezwarunkowej.
Cykl rozważań Drogi Krzyżowej ks. Bartosza Kasprzyszaka, który stworzył je na podstawie swoich doświadczeń, emocji i przemyśleń związanych z utratą przed rokiem ukochanego ojca.
Czytaj więcej:
Stacja X: Naga prawda
Zerwanie zakrwawionej tuniki przyklejonej do ciała sprawiło naszemu Mistrzowi niemiłosierny ból, ale nie wiadomo, czy bardziej nie zabolało Go obnażenie ciała, chęć upodlenia. Żołnierze zapomnieli jednak, że godność jest w sercu, że nikt nie jest w stanie rozebrać Boga z Majestatu.
Przeraża pomysłowość rzymskich żołnierzy, którzy robili wszystko, żeby poniżyć Jezusa. Ta skłonność do złego, którą mamy od Edenu, potrafi obudzić też nasze demony.
Niedawno znowu usłyszano o Marinie Abramović, kontrowersyjnej artystce, która wiele lat temu przeprowadziła performence na sobie. Artystka przez 6 godzin stała w milczeniu, pozwalając ludziom na robienie wszystkiego, na co mają ochotę, nie sprzeciwiając się ich woli. Obok siebie ułożyła kilkadziesiąt przedmiotów, których można było użyć. Zaczęło się niewinnie: ktoś obrócił ją, ktoś podniósł ręce. Potem ludzie zaczęli ją napastować seksualnie, ciąć ciało, molestować. Po wszystkim, nikt nie był w stanie spojrzeć jej w oczy.
Pewnie wielu z nas myśli, że nigdy w życiu nie potraktowałoby tak człowieka. Oby. Faktem jest, że wielu ludzi, czasem za ścianą naszych mieszkań, w czasie małżeńskiej kłótni sprawdza, jakim słowem można jeszcze bardziej dotknąć, zranić. Nawet jak dojdzie do szybkiego pojednania, słowo ma zbyt wielką moc, żeby nie zapisało się w pamięci małżonka. Słabniemy przez rozwiązłość języka.
Te wszystkie nasze grzechy zostały zaniesione na Golgotę przez naszego Pana, który został właśnie rozebrany z pokrwawionej tuniki. Ciało drżało, serce biło jak oszalałe. Ostatnie godziny Jego pięknego i bardzo trudnego życia.
Przy tej stacji przypomniałem sobie, jak kiedyś zawiozłem z bratem tatusia do szpitala. Nie miał już siły, bardzo szybko się męczył, nie dawał rady ściągnąć ubrań.
Uklękliśmy przed nim i zdjęliśmy mu buty, skarpetki, spodnie. Pamiętam tamtą chwilę, bo myślałem w jej trakcie o wielu samotnych ludziach, których miałem okazje spotykać tam, gdzie posługiwałem, a których dzieci rozjechały się po świecie, umieszczając ich wcześniej w Domu Opieki.
Życie jest bardzo skomplikowane i nigdy nie powinniśmy oceniać jedną miarą, ale zauważalna jest coraz większa łatwość w szukaniu tego, co łatwiejsze, co nie burzy naszej strefy komfortu.
Przy czwartym przykazaniu Bożym nie było jakiejś gwiazdki, przypisu, kiedy możemy czuć się zwolnieni z tego obowiązku. Mało tego, w Piśmie Świętym obiecane jest obfite błogosławieństwo dla dzieci, którzy wspomagają ojca „nawet gdyby rozum stracił”(por. Syr.3,13).
Wiemy o tym, że nie ma na tym świecie idealnych rodziców. Wielu z nich też zostało poranionych w przeszłości, nie nauczono ich kochać, ale Bóg postanowił, aby to dzieci respektowały czwarte przykazanie. Być może dopuszcza czasem takie relacje w rodzinie, aby dzięki nim nauczyć nas miłości bezwarunkowej.
Panie Jezu Chryste, Synu Boży, dobrze wiesz jak łatwo budzą się w nas demony, jak trudno kochać kogoś, kto tak po ludzku na to nie zasługuje. Niech dary Ducha, które otrzymaliśmy w sakramencie bierzmowania, uzdolnią nas do uzdrawiania relacji z bliskimi i pamiętania, że tak jak my traktujemy rodziców, tak i nasze dzieci prawdopodobnie nas potraktują.