Bóg jest czuły, dlatego każdy sakrament to Jego otwarte ramiona gotowe przytulić, a przez to dać siłę do trwania.
Cykl rozważań Drogi Krzyżowej ks. Bartosza Kasprzyszaka, który stworzył je na podstawie swoich doświadczeń, emocji i przemyśleń związanych z utratą przed rokiem ukochanego ojca.
Czytaj więcej:
Stacja XIII: Ciepło dotyku
Nic tak nie koi bólu dziecka jak przytulenie mamy. To lekarstwo na wszystko, na każdy ból: fizyczny, psychiczny, duchowy. Bóg stworzył nas do przytulania i to od pierwszej sekundy odkąd jesteśmy na tym świecie, a jego brak zostawia ślady w psychice i ciele. Rozpięte na krzyżu ramiona Mistrza pokazują nam, w jakiej pozycji powinniśmy czekać na każdego człowieka. Gdzie żona czuje się bezpieczniej jeśli nie w ramionach swojego męża? Jak łatwiej można zbliżyć serce do serca?
Jestem przekonany, że i Jezus przytulał ludzi, którym przywracał zdrowie, spokój serca. Przytulał Maryję, Józefa, dzieci, kobiety, z którymi tańczył w Kanie. W miłości każdy gest jest ważny, dlatego pozwalał jawnogrzesznicy na dotykanie włosami swoich stóp, a sam kilkanaście godzin przed śmiercią dotykał i mył nogi swoim uczniom.
Przy tej stacji widzimy Jezusa w ramionach swojej mamy, która z rozerwanym sercem tuli Jego pokrwawione ciało. Ale Jezusa już tam nie było. Jestem przekonany, że w tym czasie kto inny tulił Go w swoich ramionach. Nasz Mistrz mówił kiedyś o tym, że nawet jak zmarnotrawię wszystko, nawet jak czuć jeszcze ode mnie świniami, to wystarczy tylko chcieć wrócić, aby Ktoś na progu domu wyczekiwał, żeby rzucić się na szyję, przytulić, ucałować, nie wypominać grzechów, zorganizować imprezę z radości naszego powrotu.
Bóg jest czuły, dlatego każdy sakrament to Jego otwarte ramiona gotowe przytulić, a przez to dać siłę do trwania.
Pamiętam, jak w prosektorium mamusia dotykała ciała i żuchwy tatusia. Okolice klatki piersiowej były jeszcze ciepłe. Nigdy nie przeżyję tego, co małżonkowie, ale zawsze mnie wzruszało na pogrzebach, jak chcą oni jeszcze przez chwilę nakarmić się dotykiem ciała, wszak tak dobrze zna się ciepłotę ciała małżonka.
Kontrast z tym zimnem musi zgniatać serce. Ciało, które Bóg dał po to, żeby też go kochać, jakoś uwielbiać, szanować, współżyć. To nie jest dodatek do duszy ani więzienie dla niej. To genialny pomysł Boga, żeby nas oblec w ciała, poprzez które możemy pokazać, co mamy w sercu.
Ciało, które zawsze jest świątynią Ducha. Dzięki Bogu, nie wszystko jeszcze stracone. Ciała zmartwychwstanie daje mi przecież nadzieję, że przytulenie do tatusia będzie mi jeszcze dane. Tak wielu chrześcijan zapomina, że w niebie będziemy mieli ciała. Inne, podległe duchowi, wyzwolone z grzechu, uwielbione. Długo jeszcze będziemy tłumili w sobie niewiernego Tomasza, czy dotkniemy ran Chrystusowych na Jego ciele?
Panie Jezu, nie pozwól mi nigdy być zimnym, tworzącym dystans człowiekiem. Nie pozwól, aby małżonkowie z jakimkolwiek stażem zapomnieli o swoich ciałach. Podpowiadaj w cichości serca rodzicom, że dzieci trzeba często przytulać i nie dozwól, żebyśmy zapomnieli o tym, że w niebie nie będziemy żadną duchową mgłą, ani aniołami, ale zobaczymy Ciebie twarzą w twarz.